Grzyb Candida auris zbiera coraz większe żniwo, a zwykłe środki na niego nie działają. To pilne zagrożenie – ostrzega amerykańskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. – Jest grzybem, który zabija pacjentów. Wchodzi w jamy ciała np. do pęcherzyków płucnych, powodując ich zapalenie – ostrzegała dla naTemat jeszcze w styczniu prof. Marta Wrzosek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
20 marca amerykańskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób zaalarmowało o szybko rozprzestrzeniającym się grzybie Candida auris.
W artykule opublikowanym w czasopiśmie naukowym "Annals of Internal Medicine" czytamy, że ponad połowa zakażonych przegrywa walkę z grzybem
– Możemy się nim zakazić w szpitalach, zwłaszcza na oddziałach intensywnej terapii. Absolutnie nie poddaje się on leczeniu – powiedziała naTemat prof. Marta Wrzosek
Grzyb Candida auris poważnym zagrożeniem
O zagrożeniu w ostatnich dniach poinformowało amerykańskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. "Grzyb Candida auris staje się coraz bardziej poważnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego, liczba przypadków zakażeń gwałtownie rośnie" – przekazali.
Badacze w komunikacie podkreślili, że grzyb zabija nawet 60 proc. pacjentów. Dane o grzybie są gromadzone od 2016 roku. Od tego momentu liczba zakażeń stale rośnie. Jak podaje TVN24, 7 lat temu odnotowano jedynie 50 przypadków. W 2021 mowa o aż 1471 zakażonych.
Co najgorsze, trudno wcześnie zdiagnozować obecność grzyba przez wzgląd na brak objawów w początkowych fazach zakażenia. Dzięki temu może spokojnie rozprzestrzeniać się po organizmie.
Badacze określili go mianem "pilnego zagrożenia". "Rozwój jest niepokojący i uwydatnia potrzebę ciągłego nadzoru, zwiększenia wydajności laboratoriów, przeprowadzania szybszych testów diagnostycznych oraz przestrzegania sprawdzonych metod zapobiegania i kontroli zakażeń" – napisał epidemiolog dr Meghan Lyman.
Co wiemy o grzybie Candida auris? "Zwykłe środki na niego nie działają"
O grzybie Candida auris w rozmowie z Bartłomiejem Godzińskim dla naTemat mówił prof. UW Marta Wrzosek. Jak wyjaśniła, ta odmiana została odkryta zaledwie kilka lat temu w szpitalach w różnych częściach świata. Nie wiadomo, gdzie wyewoluowała i skąd właściwie pochodzi.
– Zakażenie nią nie przechodzi z człowieka na człowieka, jak w przypadku wirusów. Możemy ją "złapać" ze sprzętu medycznego, który nie został odpowiednio zdezynfekowany. Ten grzyb jest bardzo trwały i zwykłe środki na niego nie działają – powiedziała.
– Praktycznie w każdym z nas znajdziemy komórki grzybów np. drożdże piekarnicze, co raczej nikogo nie dziwi, czy Candida albicans, który czasem powoduje grzybicę. Istnieje też niebezpieczny kuzyn tego drugiego, czyli Candida auris – podkreśliła.
O niebezpieczeństwie wynikającym z zakażenia grzybem Candida auris jeszcze trzy lata temu informowali dziennikarze CBS News. "W szpitalach trwa mobilizacja przeciw śmiertelnej superbakterii nazywanej przez lekarze 'podwójnym uderzeniem'" – mogliśmy przeczytać.
Leczenie Candidy auris jest wyjątkowo trudne. Ten gatunek superbakterii powstał w wyniku nadużywanie przez pacjentów antybiotyków i środków przeciwgrzybicznych. To oznacza, że podstawowe metody terapii nie przynoszą oczekiwanych efektów.
– Możemy się nim zakazić w szpitalach i absolutnie nie poddaje się on leczeniu. W wielu placówkach na świecie, zwłaszcza na oddziałach intensywnej terapii, jest grzybem, który zabija pacjentów. Wchodzi w jamy ciała np. do pęcherzyków płucnych, powodując ich zapalenie – powiedziała prof. Wrzosek.