Były premier Kazimierz Marcinkiewicz zapewnia, że nie czuje porażki z powodu zakończenia pracy w Goldman Sachs. – Nie jestem bezrobotny. Mam własną firmę. Myślę, że odniosłem sukces gospodarczy – mówił w "Jeden na Jeden". Deklaruje, że na razie nie myśli o powrocie do polityki i będzie się zajmował swoimi klientami.
Kazimierz Marcinkiewicz zapewnia, że jest zadowolony ze swojej pracy w Goldman Sachs. Wylicza firmy, które wtedy udało się wprowadzić na giełdę (wśród nich takie giganty jak PGE czy PZU). NA pytanie, czy odszedł sam, czy został zwolniony stwierdził: "Uznaliśmy, że 4,5 roku i wystarczy". Zapewniał, że chce nowych wyzwań. – Odbyłem dziesiątki rozmów z decydentami świata, którzy podejmują decyzje o inwestycjach na dziesiątki miliardów złotych. To naprawdę wciągające – mówił Marcinkiewicz.
Były premier zapewniał, że nie myśli na razie o powrocie do polityki. – Na dziś mam za dużo klientów by zostawić ich na lodzie – mówił. – Ale nikt nie może wykluczyć niczego – zastrzegł. – Ktokolwiek myślałby o powrocie w 2013 roku, byłby naiwny, bo to rok niewyborczy, całkowicie jałowy – wyjaśniał. Dodał, że znacząca dla polityków może być też walka między prawicowymi mediami. – Są cztery ośrodki medialne na prawicy, one walczą o ten sam tort, to może się odbić na politykach – wyjaśniał.
Z drugiej jednak strony na sytuację polityczną będzie wpływać sytuacja gospodarcza i sposób rządzenia, jaki uprawia PO. – Ludzie są zmęczeni takim sposobem rządzenia, czyli "nie zmieniajmy, nie róbmy zbyt wiele, bo jeśli cokolwiek zmieniamy, działamy przeciwko sobie". Każda zmiana, którą oni zrobili, odbiła się przeciwko nim – wyjaśniał.
Kolejnym problemem może być akcja walki z prędkością na drogach. – Wprowadzanie fotoradarów przez budżet państwa to najgorszy sposób – oceniał Marcinkiewicz. – Taki program jest bardzo potrzebny, bo giną także niewinni, nie tylko szaleńcy i coś trzeba z tym zrobić – dodał.
Jednak w ocenie Marcinkiewicza rządowi PO bardziej może zaszkodzić bierność. – Jesteśmy na dorobku, niezbędne jest dokonywanie zmian – wyjaśniał. – W niektórych dziedzinach potrzebne są rewolucje, na przykład na styku gospodarki i nauki – tam trzeba absolutnej rewolucji – postulował. Jednak nie pójdzie za tym rewolucja w rządzie, bo Donald Tusk ma inny styl prowadzenia rady ministrów. – Tusk rządzi 5 lat i mówienie o rekonstrukcji jest jałowe. Premier nie lubi zmieniać ministrów, dobiera nie najlepszych, ale tworzy drużynę w swój niebywały sposób – mówił, nie chcąc przesądzić, czy ten sposób jest dobry, czy zły. – To na pewno najsprawniejszy polityk od 20 lat – dodał.
Ocenił jednak, że praktyka premiera odbiega od tego, jak funkcjonują rządy na Zachodzie. – Tusk wielokrotnie zapowiadał zmiany i nic nie zrobił. W cywilizowanym świecie robi się zmiany, ministrowie muszą czuć, że mogą być zmienieni. Rząd nie jest na całą kadencję – przypomniał były premier. Jako jednego z kandydatów do zmiany wytypował Bartosza Arłukowicza. –Trudno mi powiedzieć, czy to Arłukowicz jest winny, czy poprzednie przepisy, które wprowadza. Jednak w służbie zdrowia potrzebna jest zmiana – ocenił Kazimierz Marcinkiewicz.
Gość Bogdana Rymanowskiego ocenił, że śmierć matki nie popchnie Jarosława Kaczyńskiego do wycofania się z polityki. – To, co jemu już dziś zostało i to co kocha, to jest polityka – wyjaśnił.