
Pierwszym w historii zwycięzcą polskiej edycji "Milionerów" był Krzysztof Wójcik. Miał wówczas 29 lat, mieszkał w Szczecinie i robił doktorat z chemii. Dziś jest już po czterdziestce. W wywiadzie powiedział, jak zmieniło się jego życie po wygranej. Zdradził, że ponownie zgłosił się do teleturnieju. Jaki dało to efekt?
Na wstępie przypomnijmy, że dotychczas główną nagrodę w programie zdobyło pięciu uczestników: Krzysztof Wójcik (2010), Maria Romanek (2018), Katarzyna Kant-Wysocka (2019), Jacek Iwaszko (2021) oraz Tomasz Orzechowski (2022).
Krzysztof Wójcik jako pierwszy wygrał "Milionerów". Zgłosił się ponownie
– Grę pamiętam jak przez mgłę. Część rzeczy ulatuje, część rzeczy zobaczyłem już w telewizji. Była to jedna z przygód życia – tak Wójcik wspomina swoją bezbłędną rozgrywkę w popularnym teleturnieju w wywiadzie z Plejadą.
– Na pewno wygrana miała wpływ na moje decyzje życiowe. Mogłem spokojnie myśleć o przyszłości. Wiedząc, że jest jakieś zabezpieczenie, mogłem planować to, co chcę zrobić, a nie to, co muszę zrobić. Mogłem spokojnie poczekać na fajną pracę, w której jestem do dziś. Mogłem pokazać sobie, żonie i córce świat, zwiedzając go trochę. Na pewno mogłem zrobić więcej – podkreślił.
Mężczyzna, który dziś jest już po czterdziestce oznajmił, że wygraną rozsądnie zainwestował. – Część poszła na mieszkanie i bardzo dużo pieniędzy przeznaczyłem na podróże. To była najlepsza inwestycja – przekonywał.
Razem z żoną pojechał m.in. w podróż poślubną do USA. – Udało nam się pojeździć po Europie, ale i pięciokrotnie odwiedzić Stany Zjednoczone. Zawsze chcieliśmy polecieć do USA, więc tam udaliśmy się z żoną w podróż poślubną. To był nasz pierwszy wyjazd, później jeszcze cztery razy wracaliśmy – wyjaśnił.
Wójcik polecił uczestnikom, jak sprytnie prześlizgnąć się przez większość pytań, aby zarobić. – Dużo pytań w "Milionerach" trzeba brać na logikę. Można nie mieć pojęcia, ale trzeba czytać raz, drugi, trzeci i patrzeć co do siebie pasuje – poinstruował.
Mężczyzna zdradził, że jakby miał wziąć ponownie udział w programie, to znowu musiałaby zajść daleko, bo inaczej wyglądałoby to "słabo". – Zgłosiłem się jeszcze raz i już nawet miałem zaproszenie na nagranie, ale w ostatniej chwili ktoś się nie zgodził – wyjawił.
Wójcik dał do zrozumienia, że ponownie stawiłby czoła dwunastu pytaniom, ale pod warunkiem, że do wygrania byłoby milion złotych w innej walucie. Miał na myśli zapewne galopującą inflację, która daje w kość Polakom.
Niedawno z Wójcikiem miała okazję porozmawiać także Helena Łygas w naTemat. Zapytała go m.in. o to, czego nauczyła go wygrana.
– Zabrzmi to dziwnie, ale szacunku do pieniędzy. Niby trzeba samemu je zarobić, żeby się tego nauczyć, a mi te kilkaset tysięcy niejako "spadło z nieba", ale paradoksalnie dzięki temu zacząłem myśleć o gospodarowaniu finansami. Trudno myśleć o tym, co będzie za 20, a nawet za 5 lat, gdy nie masz z czego oszczędzać – powiedział.
"Najpoważniejszym wydatkiem było mieszkanie - kupili większe z myślą o rodzinie. Klitkę, którą odziedziczyli po rodzinie, przepisali na swoją córkę. Nina chodzi dziś jeszcze do podstawówki, ale chcieli zabezpieczyć ją na przyszłość. Przy obecnych cenach na rynku nieruchomości cieszą się, że nie zwlekali" – czytamy w tekście Łygas.
