Kibic Ruchu Chorzów Sławomir Kordela podążał za Donaldem Tuskiem i uczestniczył w kilku spotkaniach z politykiem, aż w końcu spiął się z szefem PO, który ogłosił: "odbieram panu głos". Teraz mężczyzna ujawnia, że poczuł się upokorzony i trochę wykorzystany politycznie. – U mnie w domu mówił co innego – opowiada Onetowi.
Reklama.
Reklama.
O kibicu Ruchu Chorzów, który jeździł za Donaldem Tuskiem po spotkaniach wyborczych, a ostatecznie zaprosił go do swojego domu, usłyszała cała Polska
Głośno było zwłaszcza o spotkaniu w Strzelcach Opolskich: to wtedy lider PO odebrał mężczyźnie głos
Teraz Stanisław Kordela punktuje, że w pewnym sensie poczuł się oszukany
– Pomyślałem, że skoro pan Tusk jeździ po Śląsku, to jest dobra okazja, żeby upomnieć się o realizację obietnicy jego kolegi z partii, który rządzi miastem [chodzi o Andrzeja Kotalę - red.] – mówi Onetowi Stanisław Kordela, wskazując, że chciał się upomnieć o budowę stadionu piłkarskiego w Chorzowie.
Kibic Ruchu Chorzów jeździł za Tuskiem i zaprosił go do domu. Teraz opowiada, jak się czuje
Najpierw mężczyzna zabrał głos na spotkaniu w Częstochowie, a Tusk przyznał mu rację i powiedział, że skoro prezydent Chorzowa obiecał stadion, to trzeba go wybudować. – Ja nie jestem od tego, żeby rozstrzygać, czy stadion w Chorzowie na Cichej powinien być pierwszym wydatkiem samorządu. Ale jestem od tego, by powiedzieć: uważaj, jeśli obiecujesz, a jak obiecujesz, to dotrzymuj słowa – powiedział wówczas.
Kordela zaprosił lidera PO do siebie do domu (chodziło o wspólne obejrzenie meczu Czechy-Polska). W międzyczasie pojechał na kolejne spotkanie wyborcze w Chorzowie i znów z nim rozmawiał. Tusk przyjął jego zaproszenie: miał mu obiecać, że przyjedzie na jedną połowę meczu do jego domu.
Ostatecznie, jak relacjonuje mężczyzna w rozmowie z Onetem, Tusk przyjechał do niego na dwie godziny przed początkiem meczu reprezentacji, tłumacząc, że ma napięty grafik i na samym meczu nie zostanie. Przyniósł ze sobą dwie piłki. – Pograł w piłkę z dzieciakami, później wrzucił sobie z tego filmiki na media społecznościowe. Spotkanie trwało może 20 minut, ale byłem zadowolony, bo padła obietnica o budowie – powiedział Kordela.
Media społecznościowe obiegło wówczas nagranie ze wspólnej gry w piłkę, które zostało już usunięte z profilu Donalda Tuska.
"Poczułem się wykorzystany". Kibic Ruchu Chorzów opisał rozmowy z Tuskiem
Jednak na tym kontakt Kordeli z Tuskiem się nie skończył. Mężczyzna twierdzi, że poczuł się oszukany, bo podczas kolejnego spotkania z wyborcami – w Sosnowcu – Donald Tusk zaczął bronić prezydenta Chorzowa w sprawie stadionu, a włodarz miasta napisał w mediach społecznościowych, że Chorzowa nie stać na razie na budowę nowego obiektu.
Kibic postanowił więc udać się na kolejne spotkanie z szefem PO, tym razem w Strzelcach Opolskich. Asekuracyjnie zaczął swoją wypowiedź od słów: "Chyba częściej się widuje pan ze mną niż z żoną", a następnie stwierdził: – Dla mnie to też nie jest łatwe przyjeżdżać taki ogrom z Chorzowa do Strzelec Opolskich, wcześniej do Częstochowy, ale jednak muszę przyjechać, gdyż walczę o nowy stadion dla Chorzowa.
– Wyjechał pan ze Śląska i wszystko wróciło do tego, co było wcześniej. Pan Michalik, pan Kotala umywają ręce od nowego stadionu, stwierdzili, że nowy stadion nie powstanie, że póki co miasto nie udźwignie tego stadionu i póki co nie będzie go, nie ma nawet najmniejszych szans. Dalej będziemy pudrować trupa, czyli stadion Ruchu Chorzów – kontynuował.
Wówczas Tusk zdecydowanie mu przerwał. – Pan się nie gniewa, ale moja cierpliwość też musi mieć granice. Rozmawialiśmy trzy razy w Chorzowie, pojechałem do pana prywatnie do domu pogadać. Sprawa jest znana i mówię to dlatego, bo ja szanuję ludzi, którzy są stąd – dodał. Nie pozwolił też dokończyć Kordeli wypowiedzi.
Jak mężczyzna ocenia tę sytuację? – Poczułem się w jakimś stopniu wykorzystany. Przecież u mnie w domu pan Donald mówił co innego – powiedział Onetowi. Zauważył też, że prawicowe media wykorzystały tę historię, by uderzyć w lidera PO.
– Nie chciałem robić przedstawienia. Zrobiłem to tylko dlatego, że kocham Ruch Chorzów. Nie przypuszczałem, że będę tak potraktowany, upokorzony – skwitował. Dodał też, że nie głosuje w wyborach, bo nie ufa politykom.