– Myślałam, że jest to miejska legenda, że to już nie istnieje – mówi Maria Kniagin-Ciszewska, która, niestety, na własnej skórze przekonała się, że otrucie tzw. pigułką gwałtu to realne zagrożenie i że może przytrafić się każdemu. Choć potrzebowała czasu, by dojść do siebie, przekuła swoje doświadczenie w działanie. Stworzyła Kolektyw Chemia, którego celem jest szerzenie świadomości na temat kwasu GHB.
Reklama.
Reklama.
Dlaczego nie mówić "pilnuj drinka"?
Nie mówimy "pilnuj drinka", bo jest to ta narracja "victim blamingu", która zrzuca odpowiedzialność na ofiarę – była niedostatecznie uważna, za dobrze się bawiła – na osobę, która ma historię z tzw. pigułką gwałtu.
Nie chcemy działać pod hasłem "pilnuj drinka", bo problem powszechności tzw. pigułki gwałtu nie jest spowodowany tym, że niewystarczająco uważamy na swoją szklankę. Wyjście do miasta nie powinno polegać na wgapianiu się w nią, na stresowaniu się, na zastanawianiu się, czy ktoś czyha na nas w krzakach. Powinniśmy móc się wyluzować, spędzić czas ze znajomymi czy z samą/samym sobą.
Ostatnio przeprowadziłyśmy kampanię społeczną – wystartowała w Dniu Kobiet – która mówi: "To nie jest twoja wina". Bardzo mocno stawiamy na edukację i szerzenie świadomości. Innej drogi nie ma, ale jest to praca od podstaw. Musiałyśmy znaleźć swoją przestrzeń, musiałyśmy być bardzo autentyczne.
Zwracamy uwagę na to, że nie jesteśmy w stanie w 100 proc. ochronić się przed takim rodzajem przemocy i odchodzimy od narracji: "pilnuj drinka", siedź i bądź przyczepiona do niego, nie myśl o niczym innym, tylko o tym, że ktoś cię zaraz zaatakuje, otruje.
Niestety nie wszyscy chcą edukować w ten sposób. "Mądra dziewczynka pilnuje własnego drinka" to hasło Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
"Mądra dziewczynka pilnuje własnego drinka" to jest właśnie odzwierciedlenie polskiego państwa i wszystkiego tego, w co my nie wierzymy, przeciwko czemu działamy.
Po tym, jak powiedziałam siedząc na kanapie w DDTVN, że nie mówimy "pilnuj drinka" dostałam mnóstwo hejterskich wiadomości, dosłownie szambo hejtu. To zmotywowało nas do tego, by zrobić kampanię w formie wideo, by zaprosić do udziału w niej ludzi rozpoznawalnych.
Ten hejt... O co ludzie mieli pretensje?
Jeżeli wychodzisz na miasto, to masz pilnować drinka, siebie. Masz mieć odpowiedni strój, twoja spódnica, sukienka, nie może być krótka. Może byłaś za miła? Może jesteś za ładna?
To jakaś abstrakcja. Mamy 2023 rok, a niektórzy wciąż trzymają się poglądów ze średniowiecza. Szczerze powiedziawszy, wstydziłabym się mówić coś takiego.
A niektórzy ludzie mówią o tym głośno, podpisują się pod takimi stwierdzeniami imieniem i nazwiskiem. Są przekonani, że nie pomożemy osobie po gwałcie, bo jesteśmy "głupie", "nic nie wiemy", a nasze wpisy, publikacje, wystąpienia powinny być niedozwolone.
A wszystko, mam na myśli działalność Kolektywu Chemia, zaczęło się od twojej historii?
Wydarzyło się to kilka lat temu. Był bardzo ciepły piątkowy albo sobotni wieczór. Wybrałam się ze znajomą nad Wisłę, do jednego z modniejszych miejsc. Chciałyśmy pogadać, wspólnie spędzić czas, poleżeć na leżakach i tyle. Zamówiłyśmy wino, które było winem na karafki, i po jednym kieliszku zarówno ja, jak i moja znajoma, zaczęłyśmy się czuć dziwnie.
Wtedy nie chciałam przyjąć do wiadomości, zaakceptować faktu, że coś może być nie tak. Szybciej byłam w stanie zrzucić odpowiedzialność na siebie – co jest ważnym elementem tej historii – bo tak było i jest prościej. Tak zostałyśmy wychowane. Tak działa system w Polsce – łatwiej jest nam zaakceptować jakąś sytuację, gdy obwinimy same siebie.
Długo nie chciałaś zaakceptować tego, co naprawdę się wydarzyło?
Przez jakiś rok nie byłam w stanie zaakceptować tego, że zostałam odurzona, że do dzisiejszego dnia nie pamiętam, jak trafiłam do domu, że w metrze przewróciłam się na twarz i pojechałam w zupełnie innym kierunku niż powinnam, a mieszkałam dwa przystanki od tego miejsca, w którym się spotkałyśmy.
Po całej sytuacji starałam się skomunikować z lokalem i poprosić o rozmowę, ale powiedzieli, że nie jest to możliwe, że takie rzeczy nie dzieją się u nich, że sprawdzili materiały z monitoringu, rozmawiali z osobami, które pracowały tamtego wieczoru, więc nic takiego nie miało miejsca. Później okazało się, że w tym lokalu takie historie były chlebem powszednim.
Szczęście w nieszczęściu to, co przytrafiło się mi, skończyła się tak, że choć nie pamiętam dużej części wieczoru, to jakoś trafiłam do domu. Obudziłam się w swoim łóżku.
Jak się czułaś, kiedy się obudziłaś?
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, który nie jest porównywalny do kaca, a bardziej do psychicznego wyczerpania. Jednak najbardziej destrukcyjna jest chyba niewiedza, bo zupełnie nie wiemy, czego możemy się chwycić.
To był moment, w którym zaczęłam myśleć o zbieraniu historii osób po otruciach. Na moim prywatnym koncie na Instagramie zapytałam, czy ktokolwiek, cokolwiek wie o tabletce gwałtu. Myślałam, że jest to jakaś miejska legenda, że to coś, co już nie istnieje.
Sądziłam, że moja koleżanka i ja możemy być jedynymi osobami, którym coś takiego się przytrafiło, być może dlatego w tamtym czasie bardzo intensywne było poczucie odizolowania, poczucie, że jestem z tym sama.
Jednak przez następne dni spływały do mnie najróżniejsze opowieści, historie, które kończyły się w szpitalach lub na policji, również historie z wykorzystaniem seksualnym.
Zostało to we mnie na dosyć długo. Rok się zastanawiałam, czy mam cokolwiek zacząć z tym robić, czy też nie. Powszechność i codzienność, liczba tych historii, to wszystko było przytłaczające.
I nie dotyczy to tylko kobiet?
Na 10 przypadków 9 razy kobieta zostanie otruta.
"Obudziłam się w nieznanym miejscu, rozebrana. Widziałam po swoim ciele i między nogami, co mi się stało, a raczej co mi ktoś zrobił", "Od razu mnie odcięło, złamałam nos i wylądowałam w szpitalu", "Obudziły się rano u siebie bez portfeli, telefonów, torebek", "Mój mózg ogarniał, a ciało nie słuchało" – to wszystko to fragmenty opowieści tych osób, które podzieliły się z wami swoimi doświadczeniami i pozwoliły je opublikować. Są wstrząsające.
Mamy kontakt z osobami, które potrzebują pomocy. Tygodniowo zgłasza się do nas średnio 10 osób w momencie kryzysu. Nazywamy to kryzysem, choć te momenty są różne, ponieważ każda historia jest inna, każde przeżycie indywidualne.
Ktoś może mieć potrzebę wygadania się, ktoś inny zgłosić się do prawniczki, z którą współpracujemy. Niekiedy jest to po prostu prośba o zamówienie taksówki albo o towarzyszenie w drodze do szpitala i bycie obok w takiej placówce.
Ludzie są bardzo osamotnieni w takich przypadkach, w szczególności, że narracja victim blamingowa jest nieustająco przy nas i z nami.
Jeśli ktoś decyduje się od razu pojechać do szpitala, zdarza się, że tam uważają, że taka osoba jest pod wpływem alkoholu i nie chcą pomóc?
Mówią, że jesteś naćpana. Z naszego doświadczenia wiemy, że osoby, które zdobywają się na to, by udać się do placówki medycznej – co jest rodzajem odwagi – bardzo często spotykają się z odmową wykonania badań toksykologicznych.
Dlaczego?
Są dwa wytłumaczenia. Jedno jest pytaniem: kto za to zapłaci? Zawnioskować o wykonanie badania, dzięki czemu my nie ponosimy kosztów, może policja, więc trzeba najpierw zgłosić się do nich – pamiętajmy jednak, że istotny jest czas. Tzw. pigułkę gwałtu można wykryć w krwi do ok. 8 godzin, w moczu do ok. 12 godzin.
Drugie wytłumaczenie wiąże się z tym, że zazwyczaj takie historie dzieją się w soboty i w niedziele, gdy placówki publiczne działają trochę inaczej, są priorytetyzowane przypadki. Często nie ma też świadomości, że tzw. pigułka gwałtu to historia między życiem a śmiercią. Ta sama dawka może zadziałać na dwie osoby zupełnie inaczej.
Najczęściej spotykamy się z tym, że takie osoby są odsyłane z placówki do placówki. Cały dzień jeżdżą od szpitala do szpitala, nikt nie chce wykonać takiego badania, dlatego nie ma się co dziwić, że się odechciewa. Na każdym kroku musimy udowadniać, że coś nam się dzieje, że potrzebujemy pomocy.
Konsekwencje bywają długotrwałe?
Mogą to być problemy z płucami, z nerkami, PTSD, trauma, nerwica, depresja.
Po takim doświadczeniu trudno jest ponownie wyjść do ludzi, spotykać się ze znajomymi, czuć się swobodnie?
To bardzo indywidualna kwestia. Mamy różny poziom odporności. Mogę mówić o mojej perspektywie. Potrzebowałam dużo czasu, by w pełni zaufać samej sobie.
Bagatelizowałam to, że nie czułam się dobrze, ponieważ łatwiej było mi zaakceptować fakt, że byłam zmęczona, że dużo pracowałam, więc pewnie dlatego "szybciej mi winko weszło". Znajdowałam mnóstwo wymówek.
W miejscu, w którym to się stało, byłam raz, ale więcej nie wrócę. Nie jestem w stanie tam przebywać. Około roku potrzebowałam, aby poukładać sobie w głowie wszystkie aspekty tego, co się wydarzyło. Po tym roku powstał Kolektyw Chemia. Muszę przyznać, że był dla mnie terapeutycznym wyzwaniem. To nie był plan na życie, pomysł na działanie.
Większość osób, które działają i współpracują w Kolektywie Chemia, doświadczyło tego, czym jest tzw. pigułka gwałtu, zostały odurzone. To nas mobilizuje i pozwala odzyskać sprawczość. Jeszcze dwa lata temu w mediach nie było praktycznie żadnej potrzeby, by rozmawiać na ten temat. A teraz zmieniamy nie tylko nasz świat.
Dlaczego "tzw. pigułka gwałtu"? Kryje się pod tym nie tylko tabletka?
Są to substancje psychoaktywne wykorzystywane do odurzania innych – bardzo często w celu wykorzystania seksualnego. Tzw. pigułka gwałtu najczęściej występuje w formie płynu, proszku, tabletki, ale też środka wsypywanego do napoju za pomocą słomki lub nasączonego fentanylem plastra przyklejanego na ciało. Dodam tylko, że fentanyl jest śmiertelną substancją.
Można też wstrzyknąć substancję bardzo cienką igłą, więc uczucie ukłucia jest de facto znikome. Po podaniu wszystko dzieje się błyskawicznie. Jednak na tym nie kończą się drogi podawania tzw. pigułki gwałtu, bo cały czas pojawiają się nowe. Jakiś czas temu dowiedziałyśmy się o systemie na "butelkę wody".
Zamawiamy transport, taksówkę, w której kierowcy przygotowują butelki, wyglądające na hermetycznie zamknięte – taki dodatek do usługi, by zyskać wyższą ocenę. Znamy historie osób, którym właśnie w ten sposób podano tzw. pigułkę gwałtu, która – co musimy zaznaczyć – jest bezbarwna, bezwonna, łatwo rozpuszcza się w napojach, więc gołym okiem nie jesteśmy w stanie zauważyć czegokolwiek podejrzanego.
Jak szybko działa?
Od 15 do 30 minut. A taki blackout, urwany film, może trwać od 3 do 4 godzin, ale znamy też relacje osób, które były nieświadome ponad 10 godzin.
A co z tymi wszystkimi gadżetami, które mają wykrywać substancje?
Często dostajemy pytania o gadżety, które mają wykrywać tzw. pigułkę gwałtu w napojach lub które mają chronić przed jej otrzymaniem. Słyszymy o takich nowinkach, wynalazkach, które mają zwiększyć bezpieczeństwo podczas picia alkoholu.
Na pewno najbardziej popularnym i owianym legendą produktem jest lakier do paznokci o nazwie Undercover Colors. Wszystko chcieliśmy w niego wierzyć, ale nigdy nie został dopuszczony do sprzedaży.
Czy możemy kupić sobie bezpieczeństwo? Z naszej perspektywy marki, które wypuszczają akcesoria, które mają sprawić, że będziemy czuć się pewniej i bezpieczniej, są firmami, które wzbogacają się na czyimś nieszczęściu.
Tak naprawdę nie znamy ani jednego produktu, który rzeczywiście byłby skuteczny. Wszystkie drink testy, które istnieją na rynku, a których jest bardzo niewiele, zazwyczaj są w stanie wykryć do trzech substancji. Tzw. pigułka gwałtu to 100-150 substancji psychoaktywnych i ich krzyżówek.
Poza tym testy, o których mówisz, kosztują np. 40 zł. To raczej nie tak mało...
My też nie jesteśmy fankami takich rozwiązań, bo nie są to rozwiązania długoterminowe. Cały czas odzywają się do nas osoby, które informują o tym, że wiedzą, jak skutecznie się chronić, że mają sposoby na zakrywanie drinków. Niestety nie są to sposoby skuteczne, nie mają żadnego związku z rzeczywistością.
Ale jednak jakoś możemy próbować zwiększać swoje bezpieczeństwo?
Możemy zrobić kilka rzeczy. Na pewno jest to kupowanie kapslowanych napojów, które będą otwierane przy nas, udostępnianie swojej lokalizacji bliskiej osobie – w szczególności, gdy jesteśmy same/sami na mieście, a także udostępnianie trasy taksówki – taką funkcję mamy choćby w messengerze lub w aplikacji, przez którą zamawiamy transport.
Jeśli widzimy osobę, która zachowuje się skrajnie i myślimy, że najprawdopodobniej jest pijana, podejdźmy i sprawdźmy, zapytajmy, czy wszystko jest w porządku.
Są objawy, które powinny nas niepokoić? Czy po prostu wszystko, co odbiega od naszej indywidualnej normy, jest czerwoną lampką?
Objawy pojawiają się dość szybko, wszystko zależy od podawanych substancji. Nie bagatelizujmy tego, że czujemy się nieodpowiednio. Nikt inny nie zna lepiej naszego organizmu niż my sami. Jeśli coś jest nie tak, zaufajmy sobie.
Oczywiście możemy mówić o głównych objawach, które występują przy większości otruć. Jest to na pewno upojenie alkoholowe nieadekwatne do spożytej ilości alkoholu np. czuję się bardzo pijana, a wypiłam jedno piwo, kieliszek wina.
Do tego dochodzą senność, zaburzenia orientacji, zawroty głowy, ruch mimowolny, oczopląs, bezdech, zwiotczenie mięśni, problemy z koordynacją, niemożność racjonalnego osądu.
Niektórzy zmuszają się do wymiotów, aby pozbyć się substancji z organizmu. To dobry pomysł?
Nie wymuszajmy wymiotów. Gdy pochylimy głowę, możemy upaść, uderzyć się o jakiś element w ubikacji i zrobić sobie krzywdę. Znamy osobę, która wybiła sobie 10 zębów, bo właśnie chciała wymusić wymioty.
Jak w takim razie w takiej sytuacji zareagować?
Na pewno trzeba poprosić o pomoc zaufaną osobę lub obsługę lokalu. Nie opuszczajmy zatłoczonej przestrzeni – wśród ludzi jesteśmy najbezpieczniejsi – chyba że jesteśmy w stanie przenieść się do bezpiecznego miejsca, najlepiej do własnego mieszkania. Jeśli wiemy, że jest to zaawansowana sytuacja, dzwonimy po pogotowie.
Są osoby, które będą czuły się znacznie bezpieczniej w domu, a są osoby, które będą potrzebować profesjonalnej pomocy. Jeśli sytuacja pozwala, dzwonimy na 112 i odpowiadamy na wszystkie pytania, które dyspozytor czy dyspozytorka zada. Dzięki temu możemy otrzymać jak najlepsze wsparcie.
Jeśli widzimy osobę, która jest w dziwnym stanie, podchodzimy i pytamy, czy wszystko jest ok. Podejmujemy te same czynności, które podjęlibyśmy wobec samych siebie: nie odchodzimy na bok, dzwonimy na 112, informujemy obsługę lokalu, ochronę. Jeśli nie ma nikogo zaufanego przy tej osobie, zostajemy z nią do momentu przyjechania ratownictwa medycznego. To bardzo ważne.
Jeżeli chcemy wykonać badania, liczy się czas. Tzw. pigułkę gwałtu można wykryć w krwi do około 8 godz., a w moczu do około 12 godz. Test może zlecić policja, ale też można go wykonać prywatnie, co jednak wiąże się z niemałymi wydatkami.
Zaczęło się od ciebie, ale Kolektyw Chemia to dziś już solidna siła.
Nigdy nie sądziłam, że ta inicjatywa tak się rozrośnie. Myślałam, że skończy się na akcji plakatowej informującej o tym, pod jakimi formami może występować tzw. pigułka gwałtu i jakie są objawy zatrucia kwasem GHB.
Plakaty istnieją do dziś, ale robimy dużo więcej. Obecnie koordynujemy w 30. polskich miastach akcje plakatowe i akcje edukatorskie. Zrzeszamy 75 wolontariuszy i wciąż dołączają do nas kolejne osoby. Codziennie odpowiadamy na historie, interweniujemy, mamy nadzieję, że niebawem będziemy zmieniać definicję gwałtu w polskim prawie. Prowadzimy podcast.
Jesteśmy oddolną organizacją, która jest bardzo skuteczna. Jest to nieprawdopodobna praca i siła nas wszystkich, osób, które wierzą w to, że możemy zmieniać ten świat. Zauważyłyśmy jaką lukę wypełniamy. Trochę już nie ma odwrotu od tego.
Jesteśmy bardzo dumne, że nasza systematyczność i wiara to, że warto mówić czymś, co nie jest cool, nie jest sexy, przynosi efekty. Ludzie wiedzą coraz więcej, mają świadomość i podają to dalej. Jednak mamy świadomość, że jeszcze dużo pracy przed nami.
Można jakoś wesprzeć waszą działalność?
Mamy nadzieję, że niebawem będziemy już oficjalnie fundacją, ale na razie można wpłacać darowizny, ponieważ mamy zrzutkę, która jest aktywna przez cały rok. Jest też patronite. Naprawdę liczy się każdy grosik, bo za wszystko płacimy z własnych pieniędzy, a dzięki wpłatom jesteśmy w stanie wysyłać pakiety informacyjne do wielu miejsc w Polsce.
Zapraszam także do słuchania naszego podcastu SAFE GIRL SUMMER i do udostępniania naszych treści. Można także zostać wolontariuszem, wolontariuszką i rozwieszać plakaty.