Ministerstwo Cyfryzacji i jego nowy szef Janusz Cieszyński zyskali bardzo szerokie uprawnienia w zakresie przygotowania i kontroli wyborów parlamentarnych. MC jest jedyną instytucją, która będzie miała dostęp do nagrań z lokali wyborczych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wybory parlamentarne w 2023 toku odbędą się 15 października, 22 października, 28 października lub 5 listopada
Nie jest znany ich dokładny termin, ale jedno jest jasne – resort cyfryzacji zyskał bardzo duże uprawnienia ws. ich kontroli
"Gazeta Wyborcza" podaje, że zgodnie z nowelizacją Kodeksu wyborczego bardzo szerokie uprawnienia zyskuje Ministerstwo Cyfryzacji i nowy szef tego resortu Janusz Cieszyński.
MC z szeregiem nowych uprawień ws. wyborów
Nowy szef resortu cyfryzacji będzie miał kontrolę nad listami wyborców i procedurą przekazania ich do komisji wyborczych. MC będzie głównym podmiotem, mającym dostęp do materiałów, które będę mogły posłużyć do protestów wyborczych.
Wcześniej te uprawnienia znajdowały się w kompetencjach Krajowego Biura Wyborczego, które podlega Państwowej Komisji Wyborczej. Zmieniło to powstanie tzw. Centralnego Rejestru Wyborców (to też pomysł PiS).
"Wyborcza" informuje również, że minister cyfryzacji zapewnia m.in. "ochronę przed nieuprawnionym dostępem do rejestru, pilnuje jego integralności, dostępności, przeciwdziała uszkodzeniom, dba o bezpieczeństwo danych itd." A nad "funkcjonowaniem sieci umożliwiającej dostęp do Centralnego Rejestru Wyborców" czuwać będzie MSWiA.
Nowe uprawnienia MC są już krytykowane. – Nie uważam rozwiązań zwiększających rolę Ministerstwa Cyfryzacji za dobre, bo budzą obawy, że wszystko idzie w kierunku centralizacji i upolityczniania procesu wyborczego – powiedział "Wyborczej" były przewodniczący PKW, sędzia Wojciech Hermeliński. Nasz rozmówca też zwraca uwagę na kwestię "migracji nagrań".
I dodał: – Mamy na przykład zapis o tym, że nagrane przez męża zaufania w komisji zdarzenia mają być przekazane do ministerstwa i skasowane na nośniku, na przykład na telefonie.
Ministerstwo Zdrowia kupiło wówczas ponad 1,2 tys. respiratorów za 200 mln zł od spółki E&K (należącej do nieżyjącego już Andrzeja Izdebskiego), która nigdy wcześniej nie zajmowała się handlem sprzętem medycznym. Firma specjalizowała się w branży lotniczej, Izdebski był też związany z handlem bronią.
Jak informowaliśmy w naTemat, firma ta otrzymała z ministerstwa 154 miliony złotych zaliczki. Nie wywiązała się jednak ze zobowiązań. Z 1 241 zamówionych respiratorów dostarczono jedynie 200.
Nadeszły one z opóźnieniem, w dodatku były niekompletne, bez gwarancji, bez serwisu i bez części zamiennych. Cieszyński był wówczas wiceministrem zdrowia i opowiadał za zakup respiratorów. Jego nazwisko znalazło się na protokole odbioru.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.