Manifa to coroczny marsz w obronie praw kobiet. Czyżby? Tegoroczna edycja jest pierwszą w historii, w której motywem przewodnim nie są kobiety i ich problemy. Feministki znacząco się przeprofilowały i wymierzają cios... Kościołowi. Zamiast pro-kobiecych haseł z ubiegłych lat, na sztandary wyniesiono antyklerykalizm.
Jest 12:00. Pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie ponad dwa tysiące uczestników tegorocznej Manify. Mówią, że chcą "przecinać pępowinę", jaka ich zdaniem łączy państwo i Kościół. Słychać głośne ubolewania nad "antykobiecą" polityką kleru i nad zmarnotrawionymi pieniędzmi, które państwo wydaje na księży i parafie. Aż chciałoby się zapytać, czy to na pewno znana z poprzednich dwunastu lat Manifa? Większości Polaków kojarzy się przecież z kobietami i ich problemami. Gdybyśmy przyszli tu, pod Pałac Kultury dwa, trzy lata wcześniej, zobaczylibyśmy transparenty krzyczące o patriarchalnym ucisku, szklanym suficie i niskich zarobkach kobiet. Bo tak właśnie wyglądał w ostatnich latach ten kobiecy marsz. Aż do dziś.
Problem księży zamiast problemów kobiet
Od 11 marca 2012 roku Manifa będzie się kojarzyć z antyklerykalizmem rodem z Ruchu Palikota. W tym roku na dalszy plan zeszły hasła pro-kobiece, a główną ideą stało się wymierzenie ciosu Kościołowi. Tutaj, na starcie marszu, widać to dokładnie, a na dowód zapraszam na wycieczkę po "Gazetce Manifowej", którą prawie każdy uczestnik trzyma w ręce. Na 14 artykułów 12 to narzekanie na fatalny wpływ Kościoła. Już krzykliwy tytuł na pierwszej stronie głosi "Dość demokracji rynkowo-konkordatowej".
Dalej autorzy pytają, do czego właściwie potrzebny jest nam Kościół, apelują o wyprowadzenie religii ze szkół i przesądzają, że księża "podtrzymują" przemoc w małżeństwie. Całość ozdabia grafika z wymalowanym różańcem (strzałka łączy różaniec z kwotami wydanymi na Kościół przez państwo) i manifowym słowniczkiem, w którym znajdują się hasła: Komisja Majątkowa, Fundusz Kościelny, Konkordat.
Antyklerykalizm sączy się też z transparentów Manify. Potwierdzają to też wypowiedzi uczestniczek. - Jestem z Warszawy. W każdej dzielnicy wypasiona plebania i kościół, a nie ma żłobków i przedszkoli. Wszyscy znamy księży, którzy jeżdżą mercedesami, a cała reszta musi radzić sobie z kryzysem. Czemu ta jedna grupa ma specjalne prawa? Biskup nie jest jakimś Bogiem, a normalnym człowiekiem. Powinien płacić podatki. Właśnie dlatego tu przyszłam - mówiła nam na starcie marszu pani Grażyna.
Nie zawsze tak było
Właśnie - nie zawsze.Tych, którzy obserwują Manifę od początku i te kobiety, dla których stała się ona szczerym wyrazem walki o ich prawa, antyklerykalna formuła może zaskakiwać. Na pewno zaskakuje konserwatystki. - Manifa walczy o prawa kobiet? To jakaś bzdura. Marsz jest antyklerykalny, a te ruchy niestety uzurpują sobie prawo do wypowiadania się w imieniu wszystkich kobiet - mówi Jadwiga Wiśniewska, posłanka PiS.
Od pierwszej Manify w 2000 roku hasła antyklerykalne pojawiały się co prawda za każdym razem, ale nigdy nie stanowiły głównej idei marszu. 12 lat temu motywem przewodnim była dyskryminacja kobiet na rynku pracy. W kolejnych latach między innymi pod hasłem "Nasze ciała, nasze życie, nasze prawa" feministki walczyły o edukację seksualną, prawo do aborcji i antykoncepcji.
Manify w hasłach
8 marca 2000r.: "Demokracja bez kobiet to pół demokracji" 8 marca 2001r.: "Nie daj sobie zamknąć ust byle czym" 8 marca 2002r.: "Moje życie - mój wybór 3 x TAK: TAK dla edukacji seksualnej TAK dla antykoncepcji TAK dla prawa do aborcji" 8 marca 2003r.: "Nasze ciała, nasze życie, nasze prawa" 6 marca 2005r.: "Jesteśmy silne, razem silniejsze!" 5 marca 2006r.:"Walczmy razem! Bądźmy wolne! Brońmy swoich braw!" 8 marca 2007 r.: Marsz solidarności kobiet 8 marca 2008r.: "Zdrowie kobiet!" 8 marca 2009r.: "Każda Ekipa ta sama lipa" 7 marca 2010r.: "Solidarne w kryzysie, solidarne w walce" 8 marca 2011r.: "Dość wyzysku, wymawiamy służbę"
Feministki w grze z Kościołem
Dlaczego więc w tym roku zdecydowały się z okazji Dnia Kobiet zorganizować antyklerykalny marsz? - Ingerencja Kościoła w życie polityczne i zachłanność ekonomiczna, ma się nijak do posłannictwa religijnego - tłumaczy prof. Magdalena Środa, etyk i filozof. - Kościół jest ważnym graczem na rynku ekonomicznym i politycznym - dodaje. Szkoda tylko, że feministki chcą przy okazji Manify zagrać z Kościołem w tę grę. Może następny antyklerykalny marsz zamiast na Dzień Kobiet powinien odbyć się w Wielki Czwartek, czyli w Dzień Kapłana?