Znany jest finał sprawy tajemniczych nurków z Hiszpanii.
Znany jest finał sprawy tajemniczych nurków z Hiszpanii. Morska Służba Poszukiwana i Ratownictwa/Twitter.com

"Rzeczpospolita" podaje szczegóły zakończenia sprawy nurków, rzekomo pochodzących z Hiszpanii, którzy na początku stycznia mieli zajmować się poszukiwaniem bursztynu w Zatoce Gdańskiej. Mężczyźni nie mieli zezwolenia na nurkowanie rejonie infrastruktury krytycznej. "Symboliczną" karę pieniężną musi zapłacić wyłącznie kierujący łodzią. Są podejrzenia, że akcja była elementem międzynarodowej operacji.

REKLAMA
  • W styczniu pojawiło się zgłoszenie o tonącej jednostce z rzekomo hiszpańskimi poszukiwaczami bursztynu, którzy znajdowali się nieopodal gdańskiego Naftoportu
  • Mężczyźni nurkowali bez zgody w rejonie infrastruktury krytycznej
  • Sprawą zajął się Urząd Morski w Gdyni i wiadomo, jaki był jej finał
  • 15 stycznia, około godziny 2 w nocy, Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne w Gdyni otrzymało zgłoszenie od Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku. Informacja dotyczyła tonącej jednostki w rejonie ujścia Wisły Śmiałej, która miała awarię układu sterowania.

    Jednostka znajdowała się ok. 5 km od brzegu i nieopodal polskiego Naftoportu. Na pokładzie było trzech mężczyzn, którzy mieli być obywatelami Hiszpanii i, jak twierdzili, szukali bursztynu

    Finał sprawy hiszpańskich łowców bursztynu w Zatoce Gdańskiej

    Jak podaje "Rzeczpospolita" sprawą nie zajęła się ani prokuratura, ani policja. Nastąpił jednak jej finał, a skończyło się na karze pieniężnej w wysokości trzech tysięcy złotych dla kierującego łodzią mężczyzny, którą nałożył Urząd Morski w Gdyni.

    – Należność nie została jeszcze uiszczona, powody na chwilę obecną nie są nam znane – przekazała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Magdalena Kierzkowska, rzeczniczka urzędu.

    Jak dodała, w czasie wyjaśniania sprawy "stwierdzono wyjście jednostką 'Mivella' na Zatokę Gdańską z naruszeniem obowiązujących przepisów w zakresie ustawy o obszarach morskich Rzeczpospolitej Polskiej oraz administracji morskiej i przepisów portowych". 

    Przedstawiciele Urzędu Morskiego w Gdyni przekonują, że "naruszenie przepisów w zakresie uprawnień do żeglugi na danym akwenie morskim jest deliktem administracyjnym", więc sprawą nie zajmuje się prokurator.

    Sprawa hiszpańskich nurków elementem międzynarodowej operacji?

    Mężczyźni nurkowali bez zgody w rejonie infrastruktury krytycznej, w pobliżu gdańskiego Naftoportu. Wątpliwości co do ich intencji wzbudzał w funkcjonariuszach też fakt, że mieli ze sobą dron morski. Pojawiły się więc doniesienia, że mogło chodzić o szpiegostwo.

    Polskie służby stwierdziły jednak, że sytuacja nie wymaga dalszego rozwiązania, sporządziły dokumentację, którą następnie przekazały do Kapitanatu Portu Gdańsk.

    "Rzeczpospolita" podkreśla, że mężczyźni nie byli szpiegami. Rozmówcy dziennika stwierdzili, że "o takim finale sprawy miało przesądzić to, że był to element operacji międzynarodowej kilku służb, w tym polskich, wymierzonej w kartel narkotykowy przemycający m.in. kokainę z Ameryki Południowej".