Marek Włodarczyk mógł zginąć na planie "Kryminalnych". O włos od tragedii
Marek Włodarczyk mógł zginąć na planie "Kryminalnych". O włos od tragedii Fot. VIPHOTO/East News

"Kryminalni" to jeden z najbardziej kultowych seriali telewizji TVN. Lubiana seria zadebiutowała w 2004 roku i była emitowana przez cztery lata. Marek Włodarczyk, czyli komisarz Adam Zawada udzielił ostatnio wywiadu, w którym opowiedział o bardzo niebezpiecznej sytuacji z planu.

REKLAMA
  • Ostatni odcinek "Kryminalnych" został wyemitowany w 2008 roku, jednak serial wciąż wzbudza ogromne emocje wśród fanów
  • Lubianą postacią był komisarz Adam Zawada, w którego wcielił się Marek Włodarczyk
  • Teraz aktor po latach opowiedział o pracy na planie kultowej produkcji. Nieraz zastępowali go kaskaderzy
  • Pewnego razu jednak doszło do groźnej sytuacji. Przyznał, że prawie się utopił. Jak do tego doszło?
  • Marek Włodarczyk mógł zginąć na planie "Kryminalnych". O włos od tragedii

    Polacy z zapartym tchem śledzili, co wydarzy się w kolejnej akcji z udziałem policjantów dowodzonych przez komisarza Adama Zawadę. Serial "Kryminalni" był emitowany na antenie TVN od 18 września 2004 do 24 maja 2008 roku. Powstało osiem serii, a każda z nich cieszyła się kilkumilionową oglądalnością. Głównym bohaterem był wspominany podinspektor, którego grał Marek Włodarczyk. W 2021 roku w rozmowie z dziendobry.tvn.pl aktor przyznał, że z sentymentem patrzy na tamte lata.

    – Wszystkich darzyłem ogromną sympatią, zarówno kolegów i koleżanki aktorów, jak i ekipę techniczną. Gdy myślę o tamtych czasach, to bardzo miło mi się robi na sercu. Może też dlatego, że jestem już trochę starszy, a to był dla mnie okres jeszcze pełen energii i zapału. Czasami jak spotkam się z Maćkiem Zakościelnym (Marek Brodecki) czy z Magdą Schejbal (Barbara Storosz), to mówimy sobie, że szkoda, że tamta przygoda się skończyła – przyznał.

    Teraz w rozmowie z Plejadą Włodarczyk znowu pokusił się o to, aby powspominać, co działo się na planie "Kryminalnych". Czasem potrzebna była pomoc kaskaderów. Były to jednak rzadkie sytuacje, bo sami aktorzy dobrze radzili sobie podczas tych bardziej wymagających scen. Aktor zaznaczył, że koledzy z zagranicy byli pod wrażeniem tego, co robili.

    W tych bardzo trudnych – tak, ale z reguły wszystko robiliśmy sami. Pamiętam, że jak pokazywałem kolegom z Niemiec, w jaki sposób nagrywamy sceny pościgów, to łapali się za głowy. Pytali, skąd mamy tak ogromne budżety na realizację takich scen. (śmiech) Tam, żeby nakręcić coś takiego, trzeba mieć zezwolenie miasta, musi zostać wyłączona cała ulica i jedynie kaskaderzy mogą siedzieć w samochodach. A my wszystko robiliśmy w normalnych, ulicznych warunkach.

    Marek Włodarczyk

    Plejada

    Odtwórca roli Adama Zawady zaznaczył, że przez cztery lata kręcenia serialu nie doszło do żadnego, groźnego wypadku.

    "Jeden jedyny raz uderzyłem w słup. Na drodze było ślisko, padał śnieg, a reżyser przy którymś dublu poprosił, żebym pojechał ostrzej. 'Jeszcze ostrzej?' - zapytałem go ze zdziwieniem. On potwierdził. Przy następnej próbie dodałem więcej gazu, wyleciałem z drogi i lekko obtarłem samochód. Na szczęście, nic mi się nie stało" – powiedział aktor.

    Włodarczyk przyznał, że raz faktycznie poczuł się przerażony. Miało to miejsce podczas realizacji jednego z odcinków, którego akcja osadzona była na Malcie. Po otrzymaniu silnego ciosu w głowę jego postać osunęła się do morza. Aktor zanurkował, ale był zbyt lekki i za wcześnie wypływał na powierzchnię. Ekipa filmowa postanowiła więc zwiększyć ciężar, który miał na sobie. Patent na pierwszy rzut oka wydawał się działać świetnie.

    "Operator Marek Traskowski, który robił podwodne zdjęcia, powiedział, że nie da rady nagrać, jak leżę na dnie. Ktoś wpadł na pomysł, żeby obciążyć mnie ołowiem. Gdy kolejny raz wrzucono mnie do wody, poleżałem chwilkę na dnie i o własnych siłach wstałem. Później powtórzyłem do kilka razy" – przytoczył.

    Włodarczyk w pewnej chwili opadł z sił i nie mógł się wynurzyć. Było o włos od tragedii. Na szczęście wszystko zarejestrował czujny kamerzysta i natychmiast poinformował o tym swoich kolegów z planu. Aktor wyszedł z tego bez szwanku.

    Ekipa była więc przyzwyczajona, że świetnie daję sobie radę i nie potrzebuję pomocy. Gdy zakończyliśmy próby, dodano mi jeszcze trochę ołowiu, żeby moje tonięcie wyglądało efektowniej. Padła komenda: "Kamera, akcja!", wpadłem do morza i, ku mojemu zdziwieniu, nie byłem w stanie się ruszyć. Próbowałem wstać tak, jak wcześniej, ale nie mogłem. Nie wiedziałem, co się dzieje.

    Marek Włodarczyk

    Plejada

    "Dopiero gdy operator zauważył, że nie wypływam, ktoś z ekipy mnie wyciągnął. Niewiele brakowało, a utopiłbym się na planie 'Kryminalnych'. I to w miejscu, w którym woda miała metr głębokości" – podsumował Włodarczyk.