Prof. Joanna Zajkowska, specjalistka chorób zakaźnych i epidemiologii z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Prof. Joanna Zajkowska, specjalistka chorób zakaźnych i epidemiologii z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Fot. Screen podcast Zdrowie bez cenzury

Ostatnie zachorowania w ubiegłym roku na kleszczowe zapalenie mózgu, które obserwujemy, są z połowy grudnia. Dlatego możemy właściwie powiedzieć, że kleszcze są aktywne przez cały rok – mówi w podcaście Zdrowie bez cenzury prof. Joanna Zajkowska, specjalistka chorób zakaźnych i epidemiologii z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

REKLAMA

Kleszcze, jak tłumaczy, budzi temperatura. Młodsze formy budzą się powyżej 10 stopni Celsjusza, starsze powyżej 7 stopni Celsjusza. Przy łagodnej zimie takie temperatury są już styczniu, lutym. Najlepiej wiedzą o tym właściciele psów, bo oni najbardziej czujnie obserwują, kiedy kleszcze się budzą. Zmienia się klimat, zimy są łagodne, wydłuża się sezon aktywności kleszczy.

Mówi się, że szybkie usunięcie kleszcza uchroni nas przed zachorowaniem. Nie jest to do końca prawda. Jak tłumaczy nasza rozmówczyni, może to nas uchronić przed boreliozą, niestety nie przed kleszczowym zapaleniem mózgu.

Wirus kleszczowego zapalenia mózgu jest przenoszony przez kleszcze między zwierzętami. Jest to zoonoza (choroby odzwierzęce), która krąży wśród drobnych zwierząt - myszy, nornic, wiewiórek. Natomiast większe zwierzęta nie chorują. Jeśli jednak człowiek stanie się przypadkowym żywicielem kleszcza, może ulec zakażeniu. 

Wtedy zaczyna się walka naszego układu odpornościowego z wirusem. Jeśli jesteśmy młodzi, zdrowi i mamy dobrze działający układ odpornościowy - nie dzieje się nic, wirus zostaje szybko unicestwiony. Jeśli na tym etapie nasz organizm sobie nie poradzi, pojawiają się objawy przypominające grypę - ból głowy, ból mięśni, bóle stawów. Nazywane jest to często "letnią grypą", bo objawy pojawiają się w sezonie największej aktywności kleszczy, czyli w miesiącach letnich - pomiędzy czerwcem a wrześniem. I na tym choroba też może się zakończyć – mówi prof. Zajkowska.

I dodaje: – Niestety, jeśli mamy mniej szczęścia, coś się dzieje z naszym układem odpornościowym, po 2-3 dniach przerwy, po objawach grypopodobnych, wirus dostaje się do ośrodkowego układ nerwowego. Może dojść do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenia mózgu, zapalenia rdzenia kręgowego, zapalenia korzeni nerwowych. Może wystąpić porażenie jedno, dwu, a nawet czterokończynowe. W najgorszym przypadku dochodzi do utraty możliwości samodzielnego oddychania.

Lekarze nie są w stanie uchronić pacjenta przed niepełnosprawnością. – Nawet jeśli trafia w okresie ostrym choroby do szpitala, obserwujemy gorączkę i pojawianie się porażeń, to nie dysponujemy takim leczeniem, które jest w stanie to powstrzymać. Oczywiście nie u wszystkich pojawiają się te porażenia. One występują u najciężej chorujących – wyjaśnia specjalistka.

Długi okres rehabilitacji, jak tłumaczy, poprawia sprawność pacjenta, który doznał porażeń kończyn. Niestety nie przywraca pełnej sprawności. Najłatwiej wrócić do chodzenia, bo dysponujemy sprzętami, które pomagają wrócić do tej sprawności. Gorzej jest z kończynami górnymi. Tu dochodzi do zaników mięśni.

– Najgorzej jeśli dojdzie do utraty tzw. napędu oddechowego. On wraca albo nie wraca. Jeśli nie wraca, pacjent jest skazany na życie z respiratorem. Wypisujemy wtedy pacjenta z przenośnym respiratorem do domu. To są pojedyncze przypadki, ale niestety zdarzają się – mówi prof. Zajkowska.

Dodaje, że kleszczowe zapalenie mózgu może doprowadzić też do śmierci. Osoby, które z jakiś powodów mają "hamowany" układ immunologiczny, np. mają chorobę autoimmunologiczną, są po przeszczepie nerki albo od wielu lat cierpią z powodu reumatoidalnego zapalenia stawów, są leczone sterydami albo przyjmują leczenie biologiczne, są szczególnie narażane na dramatycznie ciężki przebieg choroby ze zgonem włącznie.

Do Kliniki, gdzie pracuje prof. Zajkowska, trafiają osoby w różnym wieku.

– Ukłucie przez kleszcza jest zdarzeniem losowym dlatego trafiają do nas osoby w różnym wieku - zarówno osoby młode jak i starsze. W tym roku widzimy dużo powikłań, porażeń czterokończynowych, zaburzeń oddychania i to u osób młodych nieobciążonych chorobami. Wiążemy to trochę z przejściem przez pacjentów COVID-19, ale nie mamy oczywiście pewności.

Przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu mogą się zaszczepić dorośli i dzieci już od 1. roku życia. 

– Te szczepienia są zalecane szczególnie tym osobom, które są narażone na kontakt z kleszczami, czyli tym, którzy posiadają psy, uprawiają sport na zewnątrz, pracują w przydomowych ogródkach lub zawodowo są narażone, np. pracując w lesie. Natomiast spędzanie urlopu czy weekendowych wyjazdów na łonie natury też jest ryzykowne. Szczepienie chroni nas przez wiele lat, jest bardzo skuteczne - wiemy to, bo grupy leśników szczepią się od 1993 roku i te osoby nie chorują. Szczepionka jest bezpieczna, nie powoduje powikłań. Warto się zaszczepić i czuć się bezpiecznym.

– Ja jestem zaszczepiona i cała moja rodzina jest zaszczepiona. Również zaszczepione są moje wnuki w wieku 3,5 oraz 1,5 roku – podsumowuje profesor.

Chcesz wiedzieć więcej o kleszczowym zapaleniu mózgu obejrzyj podcast Zdrowie bez cenzury.

Obejrzyj: