Po finale Pucharu Polski, który wygrała Legia Warszawa, doszło do bijatyki. W przepychankach i rzucaniu wyzwisk brali udział piłkarze i członkowie sztabów "Wojskowych" oraz Rakowa Częstochowa. Według nieoficjalnych informacji Polsat Sport, jeden z przedstawicieli ekipy Legii chciał podobno zaprosić przedstawiciela Rakowa na tzw. solówkę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Finał Pucharu Polski Legia – Raków obfitował w zamieszki i nerwowe sytuacje między piłkarzami i sztabami klubów
Filip Mladenović z Legii Warszawa uderzył dwóch piłkarzy Rakowa Częstochowa
Jeden z członków sztabu Legii prowokował pracownika Rakowa
Pracownik Legii "zaprasza na solo"
Od kilku dni nie milkną echa po meczu finałowym Pucharu Polski. Zaraz po konkursie rzutów karnych w finale Pucharu Polski (2 maja), w którym Legia Warszawa pokonała Raków Częstochowa, na murawie doszło do bijatyki pomiędzy piłkarzami obu drużyn.
To jednak tylko mała część tego, co działo się od początku meczu, bo nerwowa atmosfera udzielała się wszystkim i niekoniecznie zaczęło się to od kibiców. Wydarzenie boiskowe w postaci szybkiej czerwonej kartki było iskrą – późniejszym pretekstem do przepychanek.
Nerwy puściły już nie tylko zawodnikom, lecz także sztabom szkoleniowym. Jak podaje Polsat Sport, jeden z członków sztabu Legii chciał nawet w trakcie pierwszej połowy zaprosić swojego vis-a-vis z Rakowa na tzw. "solówkę". Ochrona musiała uspokajać pracownika Legii.
Jednym z niewielu piłkarzy, który w czasie meczu starał się zachować spokój, był Bartosz Kapustka, który pacyfikował pozostałych. – Zupełnie niepotrzebne są takie sytuacje. Skaczemy jak koguty. Podszedłem do ławki Rakowa nie po to, aby prowokować, tylko uspokoić sytuację – skwitował w przerwie.
Filip Mladenović nie pohamował agresji
Pracownik sztabu Legii został powstrzymany przez ochroniarza, ale piłkarz Legii z poziomu gróźb przeszedł do rękoczynów. Jak już pisaliśmy w naTemat.pl Filip Mladenović z Legii Warszawa uderzył dwóch piłkarzyRakowa Częstochowa. Kamery telewizyjne nie pokazywały żenujących scen, widzieli je natomiast kibice, którzy oglądali mecz z trybun PGE Narodowego.
Wszystko zaczęło się w momencie, gdy zawodnicy Wojskowych przebiegli obok ławki częstochowian, biegnąc do swoich kibiców. Mladenović, zamiast cieszyć się ze swoją drużyną ze zdobycia pucharu, uderzył dwóch piłkarzy Rakowa.
– Wstydziłbym się, gdybym miał takiego zawodnika jak Mladenović – powiedział już po meczu Marek Papszun, trener ekipy z Częstochowy.
Zawodnik przeprosił za swoje zachowanie w mediach społecznościowych. "Przepraszam za swoje zachowanie piłkarzy, przede wszystkim Marcina Cebulę, Wiktora Długosza i Jeana Carlosa, oraz sztab Rakowa Częstochowa, łącznie z trenerem Markiem Papszunem" – napisał Filip Mladenović na Instagramie.
Przeprosiny jednak nie wystarczą, bo wszystko wskazuje na to, że Serb zostanie ukarany za swoje skandaliczne zachowanie. I to dotkliwie. Jak ustalił "Przegląd Sportowy", w piątek 5 maja w sprawie Mladenovicia zbierze się Komisja Dyscyplinarna PZPN. Piłkarz ma zostać zdyskwalifikowany do końca obecnego sezonu. Dodatkowo ma otrzymać grzywnę, ale nie wiadomo jeszcze, w jakiej wysokości.