– Częstsze koszenie nie jest zdrowe, nie jest przyjazne przyrodzie – mówi w rozmowie z naTemat edukator przyrodniczy Witold Szwedkowski. Ekspert apeluje do urzędników, żeby wstrzymali się z koszeniem trawników przynajmniej do czerwca i wyjaśnia, dlaczego jest to ważne.
Reklama.
Reklama.
W maju lepiej nie kosić trawy
– Częstsze koszenie nie jest zdrowe, nie jest przyjazne przyrodzie. Kosząc rzadziej, przysłużymy się środowisku i samym sobie – rozpoczyna rozmowę z naTemat Witold Szwedkowski, przyrodnik i edukator prowadzący na Facebooku fanpejdż Miejska Partyzantka Ogrodnicza. Pytamy go o to, czy w maju można kosić trawę.
– Naukowcy apelują, żeby w maju, do końca maja, nie kosić. Wiele roślin dopiero wtedy zakwita – wyjaśnia. – Koszenie ich w tym okresie uniemożliwia ich rozwój i wysiewanie się, a w konsekwencji uszczupla pulę gatunków na danym terenie – tłumaczy w rozmowie z naTemat.
Szwedkowski zaprzecza, jakoby trawa zostawiano do czerwca, była brzydka. Zauważa, że owszem, taka trawa będzie wyższa, ale nie będzie odbiegała od tego, co przez dziesiątki lat było w polskich miastach. – Zauważmy, że kosiarki to stosunkowo nowy wynalazek. Ich tak powszechne i częste stosowanie to może 30 lat najnowszej historii – zwraca uwagę nasz rozmówca.
Ekspert zaznacza, że moda na krótkie, idealnie przystrzyżone trawniki przywędrowała do Polski z zachodu. – W czasach mojego dzieciństwa pod blokami było dużo ogródków: warzywnych, kwiatowych, sadów. Teraz tego nie ma, a moim zdaniem to o wiele ciekawsze niż wystrzyżone trawnika – wspomina w rozmowie z naTemat.
Kleszcze, alergie, czyli wymówki
Zwolennicy wczesnego koszenia traw skarżą się, że "wysoką trawę trudno skosić" i z tego powodu koszenie rozpoczynają już w maju, a niekiedy nawet w kwietniu. Wielu z nich mówi, że "nie będzie później biegać z kosą". Takie obawy ma też wielu urzędników. Jak uważa Szwedkowski, nie są one słuszne.
– To są argumenty firm, które nie są dostosowane technicznie, żeby kosić wysoką trawę. Jest wiele urządzeń, które mogą to robić zależnie od wysokości trawy i areału: kosiarki wirnikowe, bijakowe, listwowe... – twierdzi nasz rozmówca. Specjalista jest zdania, że firmy, które nie posiadają takich maszyn, nie powinny startować w przetargach.
A co z osobami prywatnymi, które boją się, że po zapuszczeniu trawnika, nie będą w stanie go przycinać? – Osoby prywatne, które nie mogą pozwolić sobie zakup takich urządzeń, a chcą pielęgnować bioróżnorodność, mogą wydzielić w ogródku fragment, który będą kosić rzadziej albo założyć łąkę kwietną – mówi Witold Szwedkowski, przyrodnik.
– Zwróćmy uwagę, że wysoka trawa nie służy do chodzenia, tylko do podziwiania, do zachwycania się tym jak bogato, różnorodnie i bujnie rośnie. Zaniechanie części trawnika to też osobisty wkład w bioróżnorodność i ratowanie ekosystemu – zachęca. Specjalista tłumaczy, że wcale nie trzeba do tego dużo miejsca. – Na wysoką trawę lub łąkę kwietną można poświęcić pas ziemi bezpośrednio przy ogrodzeniu. Mała zmiana w pojedynczym ogródku ma znaczenie gdy się upowszechni – twierdzi.
Wśród przeciwników ograniczenia koszenia traw bardzo często pojawiają się też argumenty związane z kleszczami. Ludzie zapominają jednak, że w wysokiej trawie żyją organizmy, dla których kleszcze są smaczną przekąską. Pozbywając się wysokiej trawy, pozbywamy się ich naturalnych wrogów. – Pająki, drobne ptaki, drapieżne chrząszcze – wylicza na szybko Szwedkowski.
Ekspert zaprzecza też, jakoby wysoka trawa zaostrzała objawy alergii. Uważa, że jest wręcz odwrotnie i to częste koszenie szkodzi alergikom. – Rzadsze koszenie sprawia, że na trawniku wyrasta więcej roślin owadopylnych, które nie uczulają. Natomiast przy częstym koszeniu udział traw w zieleńcu zwiększa się – tłumaczy rozmówca naTemat.
– Skoszona trawa, która nie zdążyła zakwitnąć, ponownie próbuje wytworzyć kłos i znowu zaczyna pylić. Wtedy okazuje się, że zamiast pylić w typowym dla siebie okresie, pyli przez dłuższy czas, okres jej kwitnienia wydłuża się – wyjaśnia.
Korzyści z wysokiej trawy
– Korzyści z takiego rozwiązania jest wiele – mówi Szwedkowski. – Pierwsza to uatrakcyjnienie działki. Tutaj z pomocą przychodzą architekci zieleni, którzy pomogą zaprojektować ogród tak, by spełniał zarówno funkcję rekreacyjną, jak i był domem dla licznych stworzeń – zaczyna.
Ekspert zwraca uwagę, że wysoka trawa działa na korzyść klimatu. – Wyższa trawa obniża temperaturę powietrza. Teraz gdy co roku bite są kolejne rekordy temperatury, ma to ogromne znaczenie. Wyższa trawa zwiększa też wilgotność, co jest niezwykle ważne w okresie suszy i wpływa korzystnie na nasze zdrowie – mówi rozmówca naTemat.
Ekspert zauważa, że w dużych miastach koszenie traw generuje koszty rzędu kilku milionów złotych. Na tę kwotę składa się amortyzacja zużycia maszyn, paliwo, praca ludzi, wywożenie trawy i jej kompostowanie. Szwedkowski zauważa, że z tych powodów w wielu gminach i spółdzielniach ograniczono koszenie.
– Chodzi przede wszystkim o duże miasta, których prezydenci deklarują, że trawa będzie koszona później, rzadziej i w innych sposób. Dotychczas było to kilkanaście miast, które z różnym zapałem i konsekwencją ograniczały lub zmieniały sposób koszenia m.in. Kraków, Olsztyn, Wrocław, Poznań – wylicza.
Niestety deklaracje prezydentów o ograniczeniu koszenia bywają odbierane źle. – Ludzie uważają, że zapuszczanie trawy to dziadostwo, niechlujstwo i zbędna oszczędność, ale pamiętajmy, że pieniądze zaoszczędzone na nadmiarowym koszeniu trawy, mogą zostać przeznaczone na nowe nasadzenia zieleni wysokiej, drzew, krzewów i ich właściwą pielęgnację – tłumaczy Szwedkowski.
Okazuje się jednak, że mimo tylu korzyści, nie każdy prezydent czy burmistrz miasta ma tyle odwagi, by podjąć decyzję o ograniczeniu koszenia. – Wielu robi to czego oczekuje od nich społeczeństwo, a nie to, co słuszne i potrzebne. Oczekiwanie i prawdziwe potrzeby to w tym przypadku dwie różne rzeczy – ubolewa nasz rozmówca.
Witold Szwedkowski – edukator przyrodniczy i ogrodniczy, członek Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu (SAK), w serwisie Facebook prowadzi stronę Miejska Partyzantka Ogrodnicza, ogrodnictwem partyzanckim zajmuje się od 2005 roku, inspirują go tacy ogrodnicy, artyści, projektanci i społecznicy jak Ron Finley, Louis le Roy, Gilles Clément i Liz Christy.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.