Mieszkańcy zasiali kwiatki, żeby było ładnie. Administracja pomyślała, że to chaszcze. I skosiła
Skosili łąkę z kwiatkami, o którą walczyli mieszkańcy. Wynajęci przez administrację ogrodnicy z Wrocławia, myśleli, że to... chaszcze.
Reklama.
Skosili łąkę z kwiatkami, o którą walczyli mieszkańcy. Wynajęci przez administrację ogrodnicy z Wrocławia, myśleli, że to... chaszcze.
Kwietnej łąki zapragnęli wrocławianie, którzy do budżetu obywatelskiego złożyli w tej sprawie projekt. Zareklamowali go, zebrali głosy i łąka powstała przy okazji odnowienia pobliskiego skwerku. Cieszyła jednak oczy mieszkańców raczej krótko.
- Wracałam wieczorem z pracy i rozmawiałam nawet ze znajomą, że dzięki łące zrobiło się tak fajnie i dziko w tym miejscu. Nie powiem, żebym się na drugie dzień nie zdziwiła, kiedy zobaczyłam, co z niej zostało - mówi Magdalena Majewska, która mieszka w pobliżu ulicy Henrykowskiej we Wrocławiu.
Bardziej niewybredne komentarze padają w sieci, gdzie aktualny stan skweru porównywany jest do toalety dla psów.
Czytaj także: Dla nich dbanie o trawnik to jak sąsiedzki challenge. Zapytałem "trawoholików" o ich obsesję
Sprawę w swoich mediach społecznościowych poruszyła także rada osiedla Tarnogaj, która krytycznie odniosła się do pomyłki.
Lokalne media cytują natomiast pracowników firmy, którzy napominani przez mieszkańców mówili, że skosili, bo myśleli, że to chaszcze.
W pierś biją się przedstawiciele miejskiej spółki - Wrocławskie Mieszkania, która zarządza terenem zielonym z (byłą) łąką.
Jak tłumaczy Katarzyna Galewska, łąką miała zajmować się firma, która ją zaprojektowała i wysiała. Przez pomyłkę jednak pracownicy firmy ogrodniczej, którzy kosili pozostałe tereny zielone, wykosili także kwietną enklawę. Ta miała nie tylko cieszyć oko, ale też być siedliskiem owadów zapylających.
Firma ma naprawić szkodę - ma podlewać łąkę jesienią i dosiać rośliny, jeśli będzie to konieczne. Dopóki łąka sama nie odrośnie, trudno jednak mówić o jakiejkolwiek rekompensacie.
Kwietna łąka powstała w ramach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego, czyli inicjatywy partycypacyjnej, w której mieszkańcy zgłaszają, a później głosują na wybrane projekty. Oprócz wysiania łąki, zrewitalizowano również pobliski skwerek, na którym postawiono plac zabaw, zasadzono krzewy oraz wytyczono alejki.
To nie pierwsza sytuacja, kiedy wokół wrocławskiej inicjatywy partycypacyjnej zrobiło się głośno w całej Polsce. Kreatywności nie brakowało dotąd mieszkańcom, którzy zgłaszali takie inicjatywy jak pomnik generała Jaruzelskiego czy (dziś już byłego) prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, który miał palcem pokazywać kierunek Ramiszowa - miejscowości, w której mieszkał prezydent, co było częstym powodem do drwin.
Wśród inicjatyw pojawiły się także palmy wzdłuż jednej z najdłuższych ulic we Wrocławiu - Legnickiej. Niestety, magistrat stwierdził wówczas, że ze względu na panujący we Wrocławiu klimat posadzenie ich będzie niemożliwe. Zamiast palm zaproponowano, po prostu, zadrzewienie tego rejonu.
Od lat lokalni aktywiści walczą także o przebudowę Zaułka Solnego, który jest klasycznym przykładem patodeweloperki. Z klimatycznego przejścia, w którym całowały się zakochane pary, zrobiono wówczas to:
Zaułek porównywany jest do bramy prowadzącej do zakładu pogrzebowego, a o jego przebudowę w ramach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskego, wnioskował nawet dyrektor legendarnego teatru muzycznego Capitol - Konrad Imiela. Ostatecznie urzędnicy stwierdzili, że byłaby to niegospodarność.
Plebiscyt w ramach budżetu obywatelskiego realizowany jest we Wrocławiu od 2013 roku. W 2022 na wybrane przez mieszkańców projekty przeznaczono 30 milionów złotych.