logo
Incydent z dronem na warszawskim Okęciu. fot. Polska Press/East News
Reklama.

Informację o incydencie, do którego w sobotę ok. 16:00 doszło w polskiej przestrzeni powietrznej, podała stacja TVN. Powołuje się na anonimowych informatorów i nagranie, na którym mowa o dronie przelatującym w odległości ok. 30 metrów nad schodzącym do lądowania samolotem pasażerskim LOT-u.

Jak podaje telewizja, z nagrań z wieży kontroli lotów wynika, że bezzałogowca dostrzegli piloci łącznie dwóch maszyn. Jako pierwszy poinformował o nim pilot samolotu lecącego z Poznania, którego bezpośrednio minął żółty dron, później miał go dostrzec również pilot samolotu lecącego na Okęcie z Wrocławia. Wskazał, że jest on wielkości szybowca.

Sprawę potwierdził dziennikarzom TVN24 rzecznik PLL LOT Krzysztof Moczulski. Jak podkreślił, po zdarzeniu z udziałem drona piloci napisali raport. – Sprawę bada komisja badania zdarzeń lotniczych w PLL LOT – dodał. 

O włos od katastrofy lotniczej na Okęciu

Jak podają cytowani przez telewizję piloci, odległość minimalna przelotu obok siebie maszyn w takim obszarze powinna być przynajmniej 10-krotnie większa.

– Na tej wysokości separacja, czyli minimalna odległość między samolotami w pionie powinna wynosić co najmniej 1000 stóp, a tu była 1/10 tej wartości – mówi rozmówca  tvn24.pl, który przedstawiony jest jako "doświadczony pilot". Inny dodaje, że "od katastrofy dzieliła ich mniej niż sekunda"

– Byli tak blisko tego drona, że wystarczył podmuch wiatru, by do niej doszło – ocenia.

Na razie nie ma szczegółowych informacji na temat tego, skąd wzięła się maszyna w obszarze, w którym zakazane jest używanie dronów. Po incydencie czasowo zamknięto przestrzeń powietrzną.

Trudno ocenić, czy incydent ma jakikolwiek związek z poprzednimi, które odnotowano w polskiej przestrzeni powietrznej.

Wojsko szuka balonu obserwacyjnego

Przypominamy, że wojsko cały czas szuka balonu szpiegowskiego, który z piątku na sobotę wleciał z terytorium Białorusi. Nie milknął też echa kwietniowego zdarzenia, kiedy znaleziono fragmenty rakiety CH-55. Są hipotezy mówiące, że ta prawdopodobnie celowo została wystrzelona przez rosyjską armię, również z terytorium Białorusi.

Czytaj także: