Warszawa: Dron wielkości szybowca omal nie zderzył się z samolotem LOT-u
redakcja naTemat
14 maja 2023, 15:20·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 maja 2023, 15:20
To już trzeci incydent w polskiej przestrzeni powietrznej, o którym informują media. Tym razem dron, przypominający gabarytami szybowiec, omal nie doprowadził do katastrofy lotniczej. Przeleciał tuż obok (ok. 30 metrów) rejsowego samolotu linii LOT, który schodził do lądowania na lotnisko Chopina w Warszawie. Sprawą zajmuje się komisja badania zdarzeń lotniczych w PLL LOT.
Reklama.
Reklama.
Informację o incydencie, do którego w sobotę ok. 16:00 doszło w polskiej przestrzeni powietrznej, podała stacja TVN. Powołuje się na anonimowych informatorów i nagranie, na którym mowa o dronie przelatującym w odległości ok. 30 metrów nad schodzącym do lądowania samolotem pasażerskim LOT-u.
Jak podaje telewizja, z nagrań z wieży kontroli lotów wynika, że bezzałogowca dostrzegli piloci łącznie dwóch maszyn. Jako pierwszy poinformował o nim pilot samolotu lecącego z Poznania, którego bezpośrednio minął żółty dron, później miał go dostrzec również pilot samolotu lecącego na Okęcie z Wrocławia. Wskazał, że jest on wielkości szybowca.
Sprawę potwierdził dziennikarzom TVN24 rzecznik PLL LOT Krzysztof Moczulski. Jak podkreślił, po zdarzeniu z udziałem drona piloci napisali raport. – Sprawę bada komisja badania zdarzeń lotniczych w PLL LOT – dodał.
O włos od katastrofy lotniczej na Okęciu
Jak podają cytowani przez telewizję piloci, odległość minimalna przelotu obok siebie maszyn w takim obszarze powinna być przynajmniej 10-krotnie większa.
– Na tej wysokości separacja, czyli minimalna odległość między samolotami w pionie powinna wynosić co najmniej 1000 stóp, a tu była 1/10 tej wartości – mówi rozmówca tvn24.pl, który przedstawiony jest jako "doświadczony pilot". Inny dodaje, że "od katastrofy dzieliła ich mniej niż sekunda"
– Byli tak blisko tego drona, że wystarczył podmuch wiatru, by do niej doszło – ocenia.
Na razie nie ma szczegółowych informacji na temat tego, skąd wzięła się maszyna w obszarze, w którym zakazane jest używanie dronów. Po incydencie czasowo zamknięto przestrzeń powietrzną.
Trudno ocenić, czy incydent ma jakikolwiek związek z poprzednimi, które odnotowano w polskiej przestrzeni powietrznej.
Wojsko szuka balonu obserwacyjnego
Przypominamy, że wojsko cały czas szuka balonu szpiegowskiego, który z piątku na sobotę wleciał z terytorium Białorusi. Nie milknął też echa kwietniowego zdarzenia, kiedy znaleziono fragmenty rakiety CH-55. Są hipotezy mówiące, że ta prawdopodobnie celowo została wystrzelona przez rosyjską armię, również z terytorium Białorusi.