W niedzielę Turcja zagłosowała w pierwszej turze wyborów prezydenckich (połączonych z parlamentarnymi) i... zaczęło się nerwowe wyczekiwanie na wstępne wyniki publikowane przez agencje prasowe oraz ich oficjalne potwierdzenie przez Najwyższą Komisję Wyborczą. Teoretycznie wiele wskazuje na to, że rywalizacja między Recepem Tayyipem Erdoğanem a Kemalem Kılıçdaroğlu rozstrzygnie się dopiero 28 maja w II turze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Praktycznie sytuacja w powyborczy poniedziałkowy poranek okazała się jednak bardziej skomplikowana. Recep Tayyip Erdoğan w tym momencie notuje poparcie poniżej 50 proc., ale stronnicy urzędującego prezydenta z konserwatywnej AKP oraz ich koalicjanci twierdzą, że najpóźniej za kilkanaście godzin na rozstrzygnięcie wyborów w jednej turze pozwoli podliczenie głosów ze wszystkich komisji w kraju oraz tych oddanych za granicą.
Kwadrans przed godz. 11:00 (10:00 czasu polskiego) na krótkim briefingu prasowym przewodniczący Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK) Ahmet Yener poinformował, iż w granicach Turcji zostało już otwartych 192 tys. 187, czyli 99,4 proc. urn wyborczych (nie jest to jednak równe z pełnym zliczeniem znajdujących się w nich kart). W komisjach zagranicznych otwarto natomiast 8 tys. 65 urn, czyli 84,06 proc.
Walka Erdoğan kontra Kılıçdaroğlu może rozstrzygnąć się dopiero w II turze
– Pan Erdoğan uzyskał 49,40 proc. głosów, pan Kılıçdaroğlu 44,96 proc. pan Oğan 5,2 proc. a pan İnce 0,44 proc. – oznajmił szef YSK. – Wprowadzanie danych jest kontynuowane – dodał Yener.
Podobne proporcje pokazują dane dwóch tureckich agencji prasowych. Według państwowej Anadolu, na podstawie danych z 99.38 proc. urn wyborczych Recepa Tayyipa Erdoğana w pierwszej turze poparło 49,42 proc. Turków, a jego głównego rywala, reprezentującego formację CHP socjaldemokratę Kemala Kılıçdaroğlu 44,95 proc.
Wynik 5,2 proc. Anadolu stawia przy nazwisku nacjonalisty Sinana Oğana, a 0,43 wpadło na konto Muharrema İnce, który i tak 11 maja zrezygnował z wyborów po skandalu z rzekomą sekstaśmą.
Niezależna agencja Anka twierdzi natomiast, że podsumowanie 99,83 proc. danych daje wyniki: Erdoğan - 49,25 proc., Kılıçdaroğlu - 45,05 proc., Oğan - 5,28 proc. oraz İnce - 0,42 proc.
Nerwowe zamieszanie po opublikowaniu wstępnych wyników
Wyrównanie danych podawanych przez Anadolu i Anka nieco uspokaja emocje tureckiej opozycji, która po ogłoszeniu pierwszych niepełnych wyników zaczęła w ostrym tonie podważać wiarygodność tej pierwszej redakcji.
Państwowa agencja informacyjna zaczęła bowiem podawać rezultat w najprostszy sposób, na podstawie informacji z zaledwie kilku procent komisji. Medialni konkurenci zastosowali tymczasem metodę zbliżoną do znanych z Polski sondaży typu exit poll.
W efekcie Anadolu na początku donosiła, że prezydent Erdoğan ma na koncie prawie 60 proc. głosów. Anka natomiast wskazywała, iż konieczna będzie druga tura, a po pierwszej to Kılıçdaroğlu prowadzi z wynikiem rzędu 49 proc. Od początku obie agencje zgodne były natomiast co do wyników Oğana oraz İnce.
Kierowana przez Kılıçdaroğlu formacja CHP i reszta członków opozycyjnego Sojuszu Narodowego wciąż wersji z 49-proc. wynikiem ich kandydata się trzymają. Mają ją potwierdzać wewnętrzne dane partyjne i uwiarygadniać fakt, iż przedstawiciele AKP w komisjach wyborczych zakwestionowali wiele wyników z urn, w których gigantyczną przewagę miał rywal prezydenta Erdoğana.
W takiej sytuacji głosy często są wielokrotnie przeliczane ponownie i nie trafiają jeszcze do systemu YSK.
Obserwatorka OBWE: Proces wyborczy to nie tylko dzień głosowania
– Wszystkie informacje o nieprawidłowościach będą zebrane w raporcie OBWE. Ja obserwowałam wybory w Izmirze i akurat osobiście z poważniejszymi incydentami się nie spotkałam. Jednak Turcja to wielki i zróżnicowany kraj z ponad 60 mln obywateli uprawnionych do głosowania, więc nie można przesądzać, że we wszystkich komisjach było równie spokojnie, jak w tych, które my odwiedziliśmy – mówi w rozmowie z naTemat.pl Agnieszka Pomaska.
– Trzeba pamiętać, że proces wyborczy to nie tylko dzień głosowania, ale i wszystko to, co dzieje się przed. I to również podlega ocenie OBWE - dodaje polska posłanka, która pełniła funkcję obserwatorki wyborów prezydenckich w Turcji.
– Pierwsze wyniki wyborów rzeczywiście były skrajnie zróżnicowane i wywoływały wielkie emocje po obu stronach. Można było się jednak tego spodziewać, że obaj główni gracze i ich partie postarają się od razu przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Choćby po to, aby mieć lepsze wejście w finał kampanii przed drugą turą – podsumowuje.