Andrzej Duda podpisze ustawę o powołaniu politycznej komisji ds. rosyjskich wpływów w Polsce. Opozycja twierdzi, że to ma uderzyć przede wszystkim w Donalda Tuska. – Jeśli lider PO zostanie wezwany przed komisję, to nie powinien zrobić z tego wyłącznie show. To musi być bardzo mocne, rzetelnie przygotowane wystąpienie – mówi naTemat prof. Wawrzyniec Konarski, politolog, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula. I dodaje, że są sposoby, które mogłyby okazać się dla PiS bronią obosieczną.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Duda podpisał lex Tusk. Prof. Konarski: Lider PO powinien się przygotować
Jednocześnie prezydent przekazał, że skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego w trybie tzw. kontroli następczej. – Po to, aby Trybunał mógł odnieść się do zgłaszanych wątpliwości – oznajmił.
Decyzję Andrzeja Dudy komentuje dla naTemat prof. Wawrzyniec Konarski, politolog, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula.
Mateusz Przyborowski: Zaskoczyła pana decyzja Andrzeja Dudy, który zapowiedział, że podpisze ustawę "lex Tusk", której celem jest powołanie państwowej komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007-2022?
Prof. Wawrzyniec Konarski: Zaraz po tym, jak PiS wygrało wybory w 2015 roku, chyba jako jedyny komentator powiedziałem wtedy, że wkraczamy w "deja vu" – to znaczy, że w sumie na własne życzenie będziemy powtarzać okres z lat 1926-1930. Teraz twierdzę, że weszliśmy w okres lat 1930-1935, a wszyscy znamy doskonale tego skutki. Nawet ci, którzy kiepsko znają historię.
Wiadomo, że takie rzeczy można było w pewnym sensie przewidzieć, a jeszcze bardziej należało je przewidzieć, ponieważ – jak wiemy – poparcie sondażowe dla rządzących nie jest wcale aż tak stabilne, jak tego pewnie by oczekiwali. W związku z tym podejmowane są różne środki działania, które mają zapewnić kontynuację władzy.
Uważam również, że nasza opozycja zbyt często jest reaktywna, zamiast być bardziej aktywna i wyprzedzająca. Platforma nie jest w stanie prześcignąć PiS od kilku lat, mimo że partia rządząca ma na swoim koncie wiele nieudolnych decyzji.
A jednocześnie Tusk w dalszym ciągu nie jest w stanie uzyskać większego poparcia sondażowego. Ponadto duża część opinii publicznej jest negatywnie nastawiona do lidera PO.
Czy Tusk powinien unikać przyjęcia wezwania przed komisję?
Gdyby rzeczywiście miał zostać wezwany przed tę komisję, to nie powinien zrobić z tego wyłącznie show.
To prawo jest przyjmowane, co prawda przez niewielką, ale jednak większość sejmową, która to większość dysponuje w dalszym ciągu znaczącym poparciem swojego żelaznego elektoratu. Niemniej taka linia postępowania jest kompromitująca dla rządzących, pokazując ich nieuczciwe intencje.
A przy okazji przy olbrzymim poziomie bierności polskiego społeczeństwa...
Niestety, polskie społeczeństwo nie jest społeczeństwem obywatelskim, tak jak ma to miejsce we Francji, Izraelu czy Islandii, kiedy w 2008 roku doszło do obalenia, metodami pokojowymi, nieudolnego i skorumpowanego rządu.
Krótko mówiąc, w warunkach polskich nie ma w istocie specjalnej mobilizacji społecznej na rzecz wyeliminowania złych praktyk, jeśli chodzi o rządzenie, i dlatego ci, którzy rządzą dzisiaj, mogą sobie pozwolić na tego typu dezynwoltury prawne, które są w sumie przyjmowane przez znaczącą część opinii publicznej ze swoistą obojętnością. A to wystawia złe świadectwo nie tylko tym, którzy rządzą, ale także społeczeństwu, które jest bierne.
Wracając jeszcze do poprzedniego pytania, Tusk musi wskazać wyraźnie, że metody, które są przyjmowane, są jak najgorszymi z perspektywy historycznej, ponieważ należałoby w zasadzie przypomnieć kategorię ludzi eliminowanych z jakichkolwiek działań w sferze publicznej, a to przecież przyjęła władza bolszewicka, tworząc liszeńców. Irytują mnie opinie niektórych polityków opozycji, którzy mówią, że to jest stalinizm.
To jest dla pana pustosłowie?
Nie chodzi o to, żeby coś nazwać, tylko podać dowody. Mieliśmy kategorię liszeńców, czyli ludzi pozbawionych wszelkich praw publicznych, których wyeliminowano całkowicie z jakichkolwiek partycypacji politycznych – skutki były dramatyczne i o tym doskonale wiemy. Z kolei skutki denazyfikacji okazywały się dziurawe jak sito.
Tyle tylko, że to, co ma znaczenie w naszym współczesnym dialogu, pokazuje bardzo chytrze zaplanowany sposób działania, który w sposób trwały – i dlatego jest to niebezpieczne – ma zneutralizować działalność tej wciąż podzielonej opozycji.
A skoro mamy 40 proc., lekko licząc, dorosłego społeczeństwa, które w ogóle nie bierze udziału w żadnej partycypacji obywatelskiej, wystawia to jak najgorsze świadectwo tej właśnie grupie, która milczy i głosuje nogami, czyli zostaje w domu.
Wracając jeszcze do komisji, która będzie badać wpływy rosyjskie w Polsce – ona będzie zapewne procedować w środku wakacji. Ludzie będą na urlopach i mogą nie chcieć śledzić jej posiedzeń. Czy pomysł z jej powołaniem może PiS-owi wybuchnąć w rękach?
Widzę pewne sposoby, które mogłyby okazać się dla PiS-u bronią obosieczną. I są sposoby na to, żeby ten zamysł – bardzo przebiegły, bo skierowany przeciwko Tuskowi jako symbolowi, ale także wszystkim tym, których chce się oskarżyć o jakiejś negatywne kontakty z Rosją – obrócił także przeciwko partii rządzącej.
Jeżeli mówi się, że ktoś z partii X kolaborował z Rosją, to należy mieć przygotowaną odpowiedź, że pan Y pochodzący z partii rządzącej robił dokładnie to samo. I to musi być znane opinii publicznej. To jest bardzo proste założenie, tylko trzeba mieć w tej kwestii niezbite dowody i móc to nagłaśniać. To są w tym momencie nieodzowne metody działania, które będą niestety nakręcać w Polsce mowę nienawiści, ale kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.
Andrzej Duda zapowiedział, że wraz z podpisaniem ustawy skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Opozycja zarzuca, że prezydent chce zapewnić sobie "czyste ręce".
Akceptacja tej ustawy przez prezydenta Dudę nie wytrzymuje żadnej krytyki, bo to jest działanie o charakterze wybitnie instrumentalnym i świadczącym fatalnie o głowie państwa, której nie stać na wzniesienie się ponad podziały. To kolejne kompletne lekceważenie między innymi opinii prawników.
Uważam takie zachowanie prezydenta za absolutnie naganne. To jest fikcja, zabawa za pomocą elementów formalnych. Wiadomo, jaki mamy dzisiaj Trybunał Konstytucyjny i jakich możemy spodziewać się decyzji. Społeczeństwo obudzi się w innym kraju u schyłku lata.
To musi być bardzo mocne, rzetelnie przygotowane wystąpienie. Niestawienie się przed tą komisją byłoby łamaniem reguły dura lex sed lex (Prawo jest trudne, ale to prawo – red.).
Nie jesteśmy też społeczeństwem nastawionym na wyrzeczenia i na podejmowanie jakichś skoncentrowanych wysiłków, które miałyby doprowadzić do tego, by uświadomić rządzącym, że nie mogą postępować w taki bardzo swobodny dla siebie sposób i w sumie lekceważący dużą część opinii publicznej oraz liczne przepisy prawne.
Tylko na to potrzebne są dowody i każda partia polityczna, która zdaje sobie sprawę, że grozi jej, czyli jej ważnym przedstawicielom, eliminacja z życia publicznego, powinna być na to przygotowana. I powinna mieć do dyspozycji szereg faktów.