Donald Tusk odniósł się do podpisanej w poniedziałek przez prezydenta ustawy o komisji badającej wpływy rosyjskie w Polsce, czyli tzw. lex Tusk. Lider Platformy Obywatelskiej zwrócił się bezpośrednio do Andrzeja Dudy.
Reklama.
Reklama.
Prezydent Andrzej Dudapoinformował w poniedziałek, że podpisze ustawę o komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007-2022. Oznacza to, że przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi w życie wejdą przepisy ochrzczone przez opozycję mianem "lex Tusk" – z uwagi na to, że wymierzone są one właśnie w lidera największej partii opozycyjnej.
– Ustawa wchodzi w życie i zapewne zgodnie z polityczną wolą rządzących będzie szybko procedowana, aby móc unieszkodliwić liderów partii opozycyjnych. Chodzi tutaj przede wszystkim o jednego: Donalda Tuska, który jest szefem największej partii opozycyjnej i to przeciwko niemu w sposób oczywisty jest skierowane ostrze tej komisji – ocenił w poniedziałek w rozmowie z naTemat mec. Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy Wolne Sądy.
Tusk reaguje na decyzję Dudy. Wymowny komentarz
Tuż po godzinie 12 do decyzji prezydenta odniósł się sam Donald Tusk. Zamiast jednak wprost ją krytykować, lider PO... zaprosił Andrzeja Dudę na organizowany przez siebie marsz 4 czerwca, w rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów.
"Panie Prezydencie, zapraszam na konsultacje społeczne 4 czerwca. Będzie nas dobrze słychać i widać z okien Pańskiego pałacu. Przyjdziecie?" – napisał na Twitterze Donald Tusk.
Zwołany przez byłego premiera marsz ruszy w niedzielę 4 czerwca o godz. 12:00. Zacznie się na placu Na Rozdrożu, potem przejdzie Alejami Ujazdowskimi, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem do pl. Zamkowego.
"Wzywam wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie. Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską" – w taki sposób Tusk zapraszał w kwietniu na to wydarzenie.
Jak duży będzie marsz 4 czerwca?
W ubiegłym tygodniu stołeczna "Wyborcza" pisała, że według polityków PO na marszu może pojawić się 200 tys. ludzi. W rozmowie z Katarzyną Zuchowicz z naTemat nikt jednak nie chce nawet spekulować przewidywaniami. – 200 tys.? Myślę, że jest to możliwe, natomiast nie potrafię powiedzieć, czy to będzie 200 tys. – mówi Tomasz Siemoniak.
Polityk ocenia, że będzie to "największy marsz po 2015 roku". – Nie pamiętam tak dużego zainteresowania poza Warszawą, takich emocji. Wiem, że ludzie sami się skrzykują. Że jadą samochodami, pociągami. My jako posłowie, senatorowie PO, pomagamy w organizacji autobusów. Ruch jest bardzo duży – mówi wiceprzewodniczący PO.
Z całej Polski do Warszawy ma przyjechać ok. 400-500 autokarów zorganizowanych przez PO. "W lokalnych ośrodkach słyszymy, że cały czas mają gorącą linię, że ludzie dzwonią bez przerwy. W sieci było mnóstwo ogłoszeń o tym, że PO organizuje swoje transporty, że można się zapisywać. Termin zgłoszeń minął w piątek" – pisze reporterka naTemat.