Serie A, która od zawsze była białą plamą na mapie futbolowych podróży polskich piłkarzy, nagle stanęła otworem dla przybyszy znad Wisły. Słynny AC Milan zapłacił 3,5 miliona euro za Bartosza Salamona, niewiele mniej Fiorentina wyłożyła za Rafała Wolskiego. Czy Włosi stracili głowę dla Polaków, oślepieni blaskiem Roberta Lewandowskiego?
Bez wątpienia największym hitem jest podpisanie przez Bartosza Salamona 4,5-letniego kontraktu z jednym z najlepszych klubów piłkarskich na świecie – AC Milan. Siedmiokrotni zdobywcy Ligi Mistrzów zapłacili w ostatnich godzinach okna transferowego aż 3,5 mln euro, czyli 15 mln zł, za… 50 proc. praw do karty zawodniczej młodego Polaka. Prawie dwa razy więcej oferował rosyjski Zenit St. Petersburg, ale urodzony w Poznaniu pomocnik przenosinami na Wschód nie był zainteresowany. Oprócz Milanu i Zenita za 21-latkiem wyrażały zainteresowanie także mistrz Anglii – Man City, Niemiec – Borussia Dortmund i cała litania przeciętniaków pokroju Pescary czy Chievo.
Włoskie media od kilku miesięcy prześcigają się w wylewaniu miodu na nazwisko byłego juniora Lecha Poznań. Legendarny Gianfranco Zola, były piłkarz m.in. Chelsea, stwierdził, że Salamon to nowa wersja Pepa Guardioli, który w Brescii występował na początku XXI wieku. Co więcej: sam Guardiola podobno pytał o piłkarza prezesa Brescii Luigiego Corioniego. „Nowy Baresi” – tak natomiast krzyczał w mediach sam Corioni, który porównał Polaka do legendy AC Milan, Franco Baresiego, który dla rossonerich rozegrał ponad 500 spotkań!
Kiedy ostatni raz polski zawodnik w tak młodym wieku mógł liczyć na tak ciepłe słowa zachodniego środowiska piłkarskiego? Chyba Wojciech Kowalczyk, ale było to… dwadzieścia lat temu.
– Grałem z Guardiolą w jednym zespole i mogę powiedzieć, że Bartek jest innym typem zawodnika. Wszyscy widzieli w nim następcę Pepa, a on poszedł do Foggii i tam się zmienił. Przede wszystkim czasami brakuje mu szybkości i dlatego dobrze, że został cofnięty do obrony. Widziałem go ostatnio dwa razy i prezentował się bardzo dobrze – mówi Marek Kozmiński, były piłkarz Udine, Brescii i Ancony.
Polaków, którzy zagrali we włoskiej ekstraklasie, można policzyć na palcach obu rąk: w latach 80. medaliści mistrzostw świata Władysław Żmuda i Zbigniew Boniek dostali pozwolenie na transfery do Hellas Werona i Juventusu Turyn. Kolejni biało-czerwoni pojawili się w Italii dopiero po… upadku komunizmu. W latach 1992-1993 Udinese Calcio kupiło Dariusza Adamczuka, Piotra Czechowskiego i Marka Koźmińskiego. Oprócz nich epizody zaliczyli także Kamil Kosowski (Chievo Werona) i Radosław Matusiak (Palermo), ale obaj z Włoch wyjechali z podkulonym ogonem. Trochę lepiej wiodło się Błażejowi Augustynowi w Catanii, który jednak od miesięcy jest kontuzjowany. On we Włoszech znalazł przynajmniej... żonę.
Dwa niezłe lata we Fiorentinie zaliczył niedawno Artur Boruc, w tym sezonie regularnie inny reprezentant Polski – Kamil Glik z Torino. Glik do zimy był zresztą jednym Polakiem, występującym regularnie w najwyżej włoskiej klasie rozgrywkowej.
Teraz nie będzie sam, bo do Fiorentiny przeniósł się uznawany za jeden z największych talentów polskiego futbolu 20-letni Rafał Wolski z Legii. Początkowo kluby rozmawiały o transferze, który miał być przeprowadzony dopiero latem – pół roku miało pozwolić Wolskiemu na odbudowanie formy po kontuzji i zdobycie mistrzostwa Polski. Dyrektor sportowy Violi Daniele Prade naciskał jednak tak mocno, że dorzucił pół miliona euro tylko po to, aby Wolski wyjechał z Warszawy już teraz. 2,2 miliona plus 500 tys. euro, a także 10 proc. od przyszłego transferu Wolskiego całkowicie zadowoliły Legię i wychowanek Jastrzębia Głowaczów mógł pakować walizki.
– Rafała obserwowała także Roma. Prade znał go właśnie z czasów, kiedy pracował w rzymskim klubie. Fiorentina monitorowała Rafała prawie dwa lata i była bardzo zdeterminowana, aby go kupić – mówi naTemat.pl menedżer Wolskiego, a także Roberta Lewandowskiego, Cezary Kucharski.
„Kucharz” przyznaje, że Włosi coraz mocniej zaczynają penetrować polski rynek. – Miałem z pięć ofert dla młodych Polaków. Udinese chciało Wolskiego, Siena Kubę Koseckiego, a Cagliari i Catania Michała Żyrę – zdradza nam Kucharski.
W Italii od pół roku trenuje także 19-letni bramkarz Wojciech Pawłowski, którego za pół miliona euro kupiło z Lechii Gdańsk Udinese. Co prawda były młodzieżowy reprezentant Polski (Pawłowski jakiś czas temu zrezygnował z występów w kadrze) na razie znajduje swoje miejsce tylko na ławce rezerwowych, ale umowę podpisał na lata i w przyszłym sezonie ma być realną alternatywą dla Serba Żeljko Brkicia.
Wojtek pracować musi nie tylko nad umiejętnościami czysto piłkarskimi, ale także nad... językiem włoskim. Już na samym początku swojej przygody na Półwyspie Apenińskim strzelił niezłą gafę.
Oprócz Pawłowskiego w Udinese jest jeszcze 18-letni Piotr Zieliński, który w grudniu zadebiutował w Serie A. Były piłkarz Zagłębia Lubin, który we Włoszech gra od czerwca 2011 w meczu z Caglari zmienił największego gwiazdora Udine, 42-krotnego reprezentanta Włoch, Antonio Di Natale. Dzięki temu Zieliński został najmłodszym Polakiem, jaki kiedykolwiek zadebiutował w Serie A. – Zmieniłem Di Natale, człowieka legendę, niesamowicie szanowanego zarówno w klubie, jak i w całym kraju. W szatni gratulowali mi wszyscy. Nawet prezydent klubu – mówił Zieliński po debiucie w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Skąd popyt na Polaków? Świetną reklamę naszemu futbolowi robi z pewnością Robert Lewandowski z Borussii Dortmund, którego cały czas chce ściągnąć do siebie mistrz Włoch Juventus Turyn, oferując Niemcom nawet 20 mln euro! Również jego klubowy kolega Kuba Błaszczykowski miał oferty z Serie A – kontrakt proponowało mu m.in. Lazio Rzym. Blisko złożenia oferty byli też działacze… Interu Mediolan, ale ostatecznie się rozmyślili. Poważną propozycję z Lazio miał niedawno także Eugen Polanski.
– Na pewno w tym duża zasługa Lewandowskiego. Poza tym nasi zawodnicy są pracowici, zdeterminowani na sukces. Włoskie kluby traktują ich jak inwestycje na przyszłość. Tak na Salamona patrzy Milan, tak na Wolskiego patrzy Viola – mówi Kozmiński.
Sama reklama wystarczy jednak zaledwie na kilku ryzykantów, którzy postanowią zagrać jak w kasynie – postawią albo na czerwone, albo na czarne. Jeżeli trafią, mogę zacząć grać mocniej i zacząć penetrować nasza ligę regularnie. Jeżeli przegrają – zmienią stół.
Wszystko w nogach Salamona, Wolskiego i innych Polaków.
Osobiście rozmawiałem z Guardiolą na temat Salamona. Z trenerem Barcy mam bardzo dobre relacje, bo przecież grał u mnie w klubie. Pep przyznał mi, że słyszał o Salamonie i zapewnił, że śledzi jego postępy.