Raz w górę, raz w dół. Jak na rollercoasterze. Tak od lat przebiega kariera Artura Boruca. Genialny bramkarz, który na najważniejszych imprezach był najlepszym z Polaków. Ale też człowiek, który z powodu afer alkoholowych wylatywał z kadry. Który nie ukrywa, że lubi się napić, ale nie lubi czytać o sobie, że Boruc się naj… . Teraz znów wraca do gry. Waldemar Fornalik powołał go do kadry na mecz z Irlandią.
W środę ze swoim Southampton wybiegł na murawę Old Trafford. Jednego z największych, najpiękniejszych stadionów świata. Od 3. minuty sensacyjnie prowadzili, ale potem Boruc puścił dwie bramki. Nie miał przy nich szans. W drugiej połowie mieliśmy już jego show. W sytuacji sam na sam okazał się lepszy od Wayne'a Rooneya.
Ale to nie tym żyją dziś media. Wszyscy pokazują, jak w niewiarygodny sposób wybronił strzał głową Robina van Persie z dwóch metrów. Holender, jeden z najlepszych napastników świata, nie mógł uwierzyć, że piłka nie wpadła. Boruc is back. Angielskie media już dzisiaj piszą o najlepszej obronie sezonu. A wszystko to w najlepszej lidze świata.
Tu zobaczysz genialną obronę Boruca:
Boruc - jedyny polski piłkarz światowej klasy
Kariera Boruca to totalny rollercoaster. Podczas mundialu w Niemczech w 2006 roku gospodarze w Dortmundzie grali w zasadzie nie przeciwko Polakom, a przeciwko Arturowi Borucowi. Bronił jak natchniony, do ostatniej minuty. W 2008 roku w Wiedniu na Euro 2008 podczas meczu z gospodarzami Boruc w pierwszej połowie kilka razy ratował nas w beznadziejnych sytuacjach. Potem, z Chorwatami, też grał wspaniale. Zbigniew Boniek, dziś prezes PZPN, a wtedy ekspert telewizyjny, powiedział pamiętne zdanie: "Jedynym polskim piłkarzem światowej klasy jest Artur Boruc".
W kraju ma opinię skandalisty. Człowieka kontrowersyjnego. Kojarzony jest z jednej strony ze świetnymi obronami, z drugiej - z aferami. Tą we Lwowie, gdy z powodu pijaństwa zawieszono go w prawach reprezentanta Polski. I tą samolotową, kiedy Franciszek Smuda podziękował mu za grę dla Polski, bo razem z Michałem Żewłakowem pił wino w samolocie. Potem ten drugi wyszedł do dziennikarzy na Okęciu w koszulce Chicago Bulls.
2006, mecz Niemcy kontra Artur Boruc:
Fajnie jest napisać, że Boruc się naj...
Boruc nie chce być celebrytą. Ma swoich kolegów i nie szuka nowych znajomych. Chce być sobą i ceni sobie prywatność. A na mediach wiele razy się już przejechał. Ma chyba lekki żal, że te przypięły mu taką łatkę. Mateuszowi Święcickiemu w rozmowie z Weszło.com powiedział: "Mimo wszystko bardzo fajnie jest napisać, że Boruc się naj… . Albo wyj… . I jeszcze zrobić do tego fotkę. Typowa polska mentalność. Ktoś był na szczycie, to go kochamy. Ten sam ktoś spada w dół, to w niego napierd… , zapominając, co robiliśmy wcześniej".
Osoba, która kiedyś dość dobrze znała Boruca mówi o nim: "Artur nie ma zbyt wielu znajomych, z którymi trzyma. Z dziennikarzy utrzymywał ostatnio relacje chyba tylko z Ryczelem. To ogólnie taki typ, którego prasa nudzi".
Sergiusz Ryczel to dziennikarz NSportu. W rozmowie z naTemat mówi podobnie jak Boruc: - Takie już mamy społeczeństwo, które kocha piętnować innych, nie patrząc przy tym na siebie. A Artur już taki jest - ma twardy charakter i cięty język. Jak widzi jakiś absurd, jakąś głupotę, to o tym mówi. Wprost. Choć mogę pana zapewnić, że bywały momenty, gdy i tak się powstrzymywał. Wielu jest piłkarzy, którzy znoszą wszystko, nie mówiąc co im leży na sercu. Artura na pewno nie ma w tej grupie.
"(Nie)cała prawda" - pierwsza część rozmowy Ryczela z Borucem:
Żadnego chlania, rozumiesz?
Wróćmy jeszcze do Smudy, którego Boruc, jak to on, później w jednym z wywiadów nazwie Dyzmą. Ich relacje już od samego początku były toksyczne. "Artur, ja cię tu biorę na kadrę, ale nie może być żadnego chlania, rozumiesz?" - usłyszał na dzień dobry bramkarz. Efekt był taki, że jeden drugiego nienawidził już od samego początku współpracy.
Ponownie Ryczel: - Przecież to jest skandaliczne. To kosmiczna głupota, mówić tak do takiego piłkarza jak Artur. Trener powinien przede wszystkim myśleć o tym, jak poznać piłkarza. Artura nie można się bać, trzeba go wykorzystać. Jakoś inni to potrafili, no bo zobaczmy - we Florencji miał trzech trenerów, w Anglii ma teraz drugiego. I tylko była jedna sprawa, z tą butelką, którą ostatnio rzucił w trybuny. A poważne problemy z Arturem w ostatnim czasie miał tylko Smuda.
Choć od kilku lat gra za granicą, Boruc w sercu ma przede wszystkim jedną drużynę. Legię Warszawa. Nawet w jednym z wywiadów, gdy jakiś czas temu pozostawał bez klubu, powiedział pół żartem, pół serio, że, kto wie, może odezwą się do niego działacze z Łazienkowskiej. Dodał też, że wcale nie jest tak drogi.
Fotki, piątki, ze Staruchem prowadził doping
Płock, kwiecień 2007 roku. Legia gra właśnie ligowy mecz z tamtejszą Wisłą. Na stadionie pokaźna grupka kibiców gości. Nagle zaskoczenie, bo wśród nich pojawia się Boruc, wtedy już bramkarz Celticu. Dalszy ciąg zdarzeń opowiada w rozmowie z naTemat Michał Kłusek, fan Legii, który widział z bliska całe zdarzenie: - To było świetne uczucie. Siedzimy sobie w sektorze gości i czekamy na rozpoczęcie meczu. Nagle poruszenie, każdy patrzy do tyłu. Na sektor wchodzi Boruc. Parę pamiątkowych fotek, z każdym zamienił parę słów, każdemu przybił piątkę. No i potem Boruc wbija na płot i razem ze Staruchem zaczynają prowadzić doping.
Artur Boruc w Płocku:
Właśnie, "Staruch". Panowie się znają i są w dobrych relacjach. Boruc był w grupie jedenastu znanych ludzi z różnych środowisk, które zdecydowały się za "Starucha" poręczyć. Obok niego między innymi raper Pius. Bramkarz Southampton ma też określone poglądy. Wtedy, w Płocku, Boruc intonował piosenki legijne, mając na sobie koszulkę z motywem powstańczym.
Dobry bramkarz musi być szalony, musi mieć coś z wariata - bardzo często można się zetknąć z takim stwierdzeniem. Boruc niewątpliwie podpada pod tę definicję. Jego Celtic gra w pucharach ze Spartakiem Moskwa, końcówka pierwszej połowy. Po jednej z akcji Rosjan Boruc rzuca się do gardła swojemu obrońcy Lee Naylorowi. Przepychanka, panowie niemal się biją. Potem gwizdek, piłkarze schodzą na przerwę, a obu panów muszą rozdzielać koledzy.
Święty Bramkarz
Kibice Celticu go uwielbiali. Mieli ku temu powody. Kolejnym było prowokacyjne zachowanie Boruca w czasie Old Firm Derby, czyli meczu z rywalem zza miedzy, Rangersami. Polski bramkarz odwrócił się w stronę kibiców rywala i ostentacyjnie się przeżegnał. Celtic - to katolicy. Rangersi - to protestanci. Za swoje zachowanie został ukarany przez szkocką federację. Dostał ostrzeżenie, musiał też zapłacić 500 funtów kary. Dla niego to tyle co nic. A kibice nazywali go "Holy Goalie" (Święty Bramkarz -red.).
Boruc się żegna:
Myślicie, że Boruc to tylko bramkarz? Gość, który stoi między słupkami i nie rusza do przodu? Nic bardziej mylnego. Jeszcze grając w Legii, w meczu z Widzewem, podszedł do rzutu karnego. I pewnie go wykorzystał. Pochodzi z Siedlec, do których w wolnym czasie powracał. - Gdy już był gwiazdą i występował w pierwszym składzie Legii, przyjeżdżał w rodzinne strony i występował w Siedleckiej Lidze Siódemek Piłkarskich. I wiesz co? Grał w polu, zdobywał bramki. Był bardzo dobry - opowiada mi Maciek, kolega ze studiów, który też pochodzi z tamtych okolic.
Gdy jako młody zawodnik został wypożyczony do Dolcana Ząbki, po treningach chodzili z kolegami do klubowej budki i raczyli się hot-dogami, co nie może być wzorem zdrowego odżywiania się. Alkohol też najwidoczniej lubi. Swego czasu zadzwoniłem do niego, jeszcze jak grał w Celticu. Odebrał, głos dziwny, wyciszony, uważnie wypowiadający kolejne słowa. - Są teraz u mnie tutaj koledzy. Spróbuj zadzwonić jutro - powiedział.
Artur nie wejdzie ze szlugiem do szatni
Nigdy nie zaprzeczał, że jako czynny piłkarz sięgał po alkohol albo papierosa. Fragment wywiadu dla Weszło: "Jeśli to nie wpływa na twoją formę sportową, to jaki jest problem? Wiesz, ilu znam palących piłkarzy? Wielu. Nie mówię o regularnym wypalaniu dwóch paczek dziennie, ale pójściu na imprezę i zapaleniu. To samo z alkoholem. Bądźmy kur… normalni. Boruc wypala dwa papierosy dziennie i co? Ma spóźnioną reakcję, nie widzi piłki, nie ma koncentracji na wysokim poziomie? No jasne, że tak nie jest". Wywiad pochodzi z 17 lipca ubiegłego roku.
Boruc, w rozmowie z Mateuszem Święcickim
dla Weszło:
Słuchaj, nigdy nie wypierałem się tego, że czasami zapalę papierosa czy napiję się alkoholu. W klubie nikt nie miał z tym żadnego problemu. Ludzie, którzy grali bądź wciąż grają w Serie A wiedzą, że za wino czy papierosy we Włoszech nie wieszają człowieka. Rany boskie, przecież mi zdarzyło się palić papierosa z trenerem po obiedzie. Z ludźmi ze sztabu szkoleniowego, z kolegami z drużyny. CZYTAJ WIĘCEJ
- Boruc to w tej chwili 33-letni mężczyzna, tak? Wyobraża sobie pan, że teraz jakiś trener trzyma go ostro i krótko? Przecież to nie miałoby sensu. Roberta Kubicę też na przykład należałoby tak trzymać - zadaje pytania Ryczel, a potem dodaje: - Taki Cristiano Ronaldo miał niedawno konflikt z Jose Mourinho, ale przecież każdy doskonale wie, jak z nim postępować. Bo on dąży do perfekcji. A z Arturem jest tak, że on jak najlepszy stara się być na boisku. I to oceniajmy. A to, co robi poza nim, nie powinno mieć większego znaczenia. Przecież taki Boruc nie wejdzie ze szlugiem do szatni. Wie też, że nie można palić w budynku klubowym. I nie zapali.
Boruc? Lepszych od siebie nie krytykuję
Teraz bramkarz Southampton powraca do kadry. Znalazł się w składzie na towarzyski mecz z Irlandią, który odbędzie się szóstego lutego w Dublinie. W sumie powołanych jest trzech bramkarzy - on, Wojciech Szczęsny i Przemysław Tytoń. Boruc z całej tej trójki prezentuje się ostatnio najlepiej. Coraz częściej pojawiają się głosy, że to on powinien być teraz numerem jeden w polskiej bramce.
Załóżmy, że Waldemar Fornalik jednak stawia na Szczęsnego. To może być problem, bo Boruc usiadłby wtedy na ławce, a sam przyznaje w wywiadach, że bardzo źle znosi bycie numerem dwa.
Na koniec Ryczel: - Spokojnie. Najważniejsze to z nim inteligentnie rozmawiać. Jeżeli trener wytłumaczy Arturowi, dlaczego siedzi na ławce, on to zrozumie. Nie będzie żadnych awantur. Nie wiem, skąd biorą się głosy, że Artur sieje ferment w drużynie. To nieprawda. Wystarczy zadzwonić do innych bramkarzy: Sandomierskiego, Szczęsnego czy Fabiańskiego. Zapytać ich o Boruca. Gwarantuję, że wszyscy będą się o nim wypowiadać z dużym szacunkiem.
Zresztą sam Szczęsny był jakiś czas temu u Kuby Wojewódzkiego. Sprawiał wrażenie pewnego siebie. Ale zapytany o Boruca powiedział, że nie będzie się wypowiadał. Bo ma w zwyczaju nie krytykować lepszych od siebie.