Wymuszenia, łapówki, morze wypijanego wspólnie alkoholu – tak Wojciech Smarzowski sportretował warszawską drogówkę w najnowszym filmie. O komentarz chcieliśmy poprosić zastępcę rzecznika Komendy Głównej Policji mł. insp. Krzysztofa Hajdasa. – Dlaczego mielibyśmy się odnosić do fikcji literackiej, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością? – zapytał.
"Patrz. Tu przyciskasz, nie resetujesz i masz cały czas 130" – tak młodszą koleżankę już w pierwszych scenach poucza sierżant Ryszard Król, główny bohater filmu "Drogówka", który wchodzi właśnie na ekrany kin. Proste oszustwo na ręcznym fotoradarze pozwala wlepić mandat nawet kierowcy, który jedzie zgodnie z przepisami. Według prawa liczą się przecież wskazania licznika. Wystarczy, że uczciwemu kierowcy puszczą nerwy, a już można oskarżyć go o napaść na policjanta. I tak się kręci. Bo, jak mówił w teaserze filmu inny z bohaterów: "W policji jest jak z wędkowaniem. […] Najważniejsze to, żeby branie było".
Jak pokutę napiszemy...
Wojtek Smarzowski pokazuje kolejny mocny, drażniący film. W dwie godziny streszcza siedem dni z życia wydziału ruchu drogowego. Tyle wystarczy, by, jak napisał w "Polityce" Janusz Wróblewski, reżyser zaserwował widzowi "upadek, o jakim nie śniło się pisowskim prokuratorom".
Policjanci z "Drogówki" zatrzymują łamiących prawo kierowców, ale nie wahają się z nimi negocjować. Dla wszystkich: pijanego w sztok posła, księdza, prostytutek i biznesmena mają tę samą odpowiedź: jakoś się dogadamy.
Zupełnie tak, jak policjanci z drogówki w Lubinie, których wyczyny opisała niedawno "Gazeta Wrocławska". Ze stengoramów opublikowanych przez dziennik, wynika, że policjanci nakłaniali kierowców do wręczania łapówek, często wprowadzając ich w błąd. Podpowiadali też, jak oszukać ubezpieczyciela.
Policjanci z lubińskiej drogówki odpuszczali także pijanym. W jednej z sytuacji wystarczyło 500 zł, by policjant sam dmuchnął w alkomat, poinformował kierowcę, gdzie stoją inne patrole i ostrzegł, co ma zrobić w razie ponownej kontroli.
Doświadczenie
Sam Smarzowski podkreśla w wywiadach, że film powstał na podstawie jego własnych doświadczeń z policją. "Tak wygląda sytuacja w Polsce – zatrzymuje cię policja, otwiera kartę wozu, sprawdza dokumenty i pada pierwsze pytanie: 'Dokąd pan się tak spieszy, panie Wojtku?'. Wtedy zaczyna się negocjacja. Nie ma tak, że jest mandat, tyle i tyle, tylko zaczynają się rozmowy. Do pewnego momentu dawałem w łapę policjantom i oni mnie puszczali bez tych punktów" – powiedział w rozmowie z TOK FM. Reżyser przyznaje, że teraz łapówek już nie wręcza.
W tym sensie jest przeciętnym obywatelem polskiego społeczeństwa. Według raportów publikowanych przez CBOS, jeszcze w 2001 roku 31 proc. respondentów wskazywało policję jako najbardziej skorumpowaną służbą. Teraz uważa tak co siódmy Polak. "W ostatnich pięciu latach wyraźnie zauważalna jest poprawa w postrzeganiu policji. Odsetek osób uważających, że korupcja w policji jest dużym problemem, zmniejszył się o ponad połowę" – napisali badacze w komunikacie z 2011 roku.
Polacy lepiej patrzą na drogówkę głównie dlatego, że policjanci sami zaczęli kontrolować swoich funkcjonariuszy. Efekt? Na jaw zaczęły wychodzić tak wielkie skandale, jak w październiku ubiegłego roku. Sześciu policjantów zostało zatrzymanych po tym, jak okazało się, że biorą łapówki od kierowców przekraczających prędkość. Wpadli, bo wykroczenia rejestrowały wideoradary. Razem z nimi został zatrzymany też adwokat.
Łapówki przyjmowane przez policjantów wynosiły od 50 do 1,2 tys. zł. Sześć osób usłyszało łącznie 150 zarzutów. - To dopiero wierzchołek góry lodowej - zapowiedzieli w rozmowie z serwisem gazeta.pl śledczy z Biura Spraw Wewnętrznych policji.
Układ
Katowicki przypadek był jednym z niewielu, za który policjantów spotkały tak poważne konsekwencje. Dlaczego? Wojtek Smarzowski pokazuje w "Drogówce", że działania szeregowych policjantów to nic w porównaniu do tego, co dzieje się na wyższych szczeblach. Osobiście może przekonać się o tym bohater filmu, który zostaje oskarżony o zabójstwo kolegi i próbuje udowodnić, że nie jest winny. Odkrywa przy tym, jak powiązana jest policja, biznes i polityka.
Podobnych historii nie trzeba jednak daleko szukać. "Gazeta Wyborcza" informowała o szefie wielkopolskiej drogówki odwołanym po skandalu. Naczelnik nakazywał policjnatom zatrzymywać kierowców, których następnie... przepytywali ankieterzy prywatnej firmy badawczej. Gdy sprawę nagłośniono (policjanci zatrzymali posła Arkadiusza Mularczyka, który zainteresował sprawą media) Zbigniew Rogala podał się do dymisji. W lutym wrócił na stanowisko... wiceszefa policji w Lesznie.
O komentarz w sprawie filmu chciałam poprosić zastępcę rzecznika Komendy Głównej Policji mł. insp. Krzysztofa Hajdasa. – Dlaczego mielibyśmy się odnosić do fikcji literackiej, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością? – zapytał.
C.Z. - Jirži, co mamy z tobą zrobić? Bo jak my napiszemy tu pokutę, to będzie czterysta pięćdziesiąt złotych i sześć punktów, dobrze? Co my mamy tu wymyślić?
S.Z. - No ja nie wiem.
C.Z. - Jak nie wiem? U nas wszystko da się zrobić. CZYTAJ WIĘCEJ
P: Piłeś. (bierze alkotest)
K: Wiem o tym
P: Piłeś
K: Wiem o tym
P: Po kontroli piwo wypiłeś na CPN-ie słyszałeś? Jeżeli cie kurwa złapią teraz, to robisz na swoje ryzyko
K: Ok. CZYTAJ WIĘCEJ