Chociaż rekiny w ubiegłym roku niesprowokowane nie zaatakowały nawet sześćdziesięciu osób (a zabiły pięć), w oczach wielu osób uchodzą one za śmiercionośne maszyny. Niemała w tym zasługa "Szczęk" – filmu, który odmienił wizerunek drapieżnych ryb na wiele lat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Szczęki" Petera Benchleya po raz pierwszy zostały wydane w lutym 1974 roku. Książka w twardej oprawie utrzymywała się na liście bestsellerów przez 44 tygodnie, a jej kolejne wydanie w miękkiej oprawie w następnym roku sprzedało się w milionach egzemplarzy.
Powieść o żarłaczu białym terroryzującym nadmorskie miasteczko osiągnęła takie wyniki m.in. dzięki sprawnej kampanii marketingowej, w ramach której liczne egzemplarze trafiły do klubów książkowych, co przyciągnęło także uwagę mediów.
Recenzje debiutu literackiego Benchleya (wcześniej zajmował się głównie literaturą faktu) nie były jednak szczególnie entuzjastyczne.
Michael A. Rogers z "Rolling Stone" stwierdził, że "żaden z bohaterów nie jest szczególnie sympatyczny czy interesujący", a jego ulubionym bohaterem był rekin, który jego zdaniem z dużym prawdopodobieństwem był także faworytem Benchleya.
Część krytyków porównywała "Szczęki" z "Moby Dickiem" Hermana Melville'a (szczególnie ze względu na pewne podobieństwa pomiędzy jednym z bohaterów a polującym na białego wieloryba kapitanem Achabem), jednak nie zawsze były one pochlebne, a często ironiczne.
"Szczęki" były pierwszym wakacyjnym hitem
Producenci filmowi Richard D. Zanuck i David Brown przeczytali powieść Benchleya jeszcze przed jej premierą i od razu kupili do niej prawa (za niewielkie pieniądze, gdyż książka z oczywistych powodów nie była wtedy jeszcze bestsellerem, czego jej autor później żałował).
Reżyserię postanowili powierzyć zaledwie 26-letniemu wówczas Stevenowi Spielbergowi, który wahał się, czy przyjąć propozycję, gdyż bał się, że zostanie zaszufladkowany (wcześniej nakręcił "Pojedynek na szosie", w którym spektakularna akcja również grała pierwsze skrzypce).
Na planie filmowym dochodziło do tylu wpadek, że pracujące przy produkcji osoby mówiły o projekcie "Flaws" (pol. "Wady"). Przykładowo: suspens, z którego film jest znany, jest właściwie dziełem przypadku.
Twórcy ukrywali mechatroniczne rekiny nie dlatego, że chcieli, lecz musieli, gdyż nie działały one tak, jak zakładali – testy przeprowadzono w czystej wodzie, a gdy wsadzono maszyny do słonej, znajdująca się w nich elektronika padła. Mówi się, że film wiele (jeśli nie wszystko) zawdzięcza montażowi, za który Verna Fields została zresztą wyróżniona Oscarem.
Podobnie jak wspomniany wcześniej dziennikarz "Rolling Stone", Spielberg również uznał bohaterów książki Benchleya za niemożliwych do polubienia, więc wprowadził stosowne zmiany – ostateczne podobieństwo z oryginałem miało sprowadzać się do imion i rekina. Opłaciło się to jednak, gdyż ceniony krytyk filmowy Roger Ebert stwierdził, że thriller działa tak dobrze właśnie ze względu na dobrze rozwinięte postacie.
"Szczęki" spodobały się nie tylko krytykom, a całym masom i stały się pierwszym wakacyjnym hitem w historii kina (wcześniej za najlepszy uważano sezon zimowy) oraz najbardziej dochodowym filmem wszech czasów (później zdetronizowały je "Gwiezdne wojny" George'a Lucasa).
Popkulturowy fenomen filmu o rekinach
Film o polowaniu na drapieżną rybę okazał się przełomowy nie tylko dla Spielberga, ale wpłynął też na całą branżę. Adaptacja powieści Benchleya wpłynęła na sposób, w jaki kręcono horrory – Ridley Scott, przedstawiając wytwórni pomysł na "Obcego", nazwał go "Szczękami" w kosmosie, a o "Wstrząsach" z Kevinem Baconem mówi się, że to "Szczęki na pustyni".
Nawiązania do "Szczęk" nieustannie pojawiają się w popkulturze ("Głowa rodziny", "SpongeBob Kanciastoporty", "Powrót do przyszłości 2"), a cytat "Będziesz potrzebować większej łodzi" (uważany za jedną z najbardziej ikonicznych kwestii wszech czasów) był już przerabiany na tysiąc sposobów.
Są jednak osoby, które do dziś przeklinają Spielberga, gdyż wraz z sukcesem jego thrillera w Hollywood zaczęła się kończyć era kina autorskiego. Branżę zaczęły dominować wysokobudżetowe produkcje, a reżyserzy musieli działać bardziej pod dyktando studiów filmowych niż własnych twórczych impulsów.
"Spielberg i Lucas zniszczyli koncept filmów dla dojrzałego widza. Zabili go swoimi mechanicznymi zabawkami. Nagle okazało się, że to dzieci stanowią najlepszą widownię: lubią oglądać film po kilka razy, do tego przyprowadzają do kina swoich rodziców i inne dzieci" – mówił w wywiadzie dla Dwutygodnika Lech Majewski.
"Mowa o maszynce do zarabiania pieniędzy, która zniszczyła całą branżę, bo każdy chce się wzbogacić. A przecież filmy oparte w całości na efektach specjalnych są jak pornografia – efekt leży na efekcie" – dodał.
Filmy z gatunku animal attack w połowie lat 70. nie były niczym nowym, jednak to właśnie po sukcesie "Szczęk" nakręcono takie tytuły, jak "Orka – wieloryb zabójca", "Pirania" (ulubioną "zrzynkę" ze "Szczęk" Spielberga) czy "Aligator".
Do tej pory jednak wciąż największy segment kina tego rodzaju stanowią właśnie produkcje o rekinach. Część twórców (z raczej marnym skutkiem) próbuje nagrać własną wersję "Szczęk", a inni stawiają na najbardziej absurdalne pomysły (jak "Rekinstein" czy "Szczęki szatana"). Filmy tego typu są na tyle popularne, że poświęca się im całe letnie festiwale filmowe.
Spielberg żałuje nakręcenia "Szczęk"?
Jeszcze do początku XX wieku ludzie uważali rekiny za nieszkodliwe. Zmieniło się to w lipcu 1916 roku, kiedy w przeciągu 12 dni na Jersey Shore doszło do pięciu incydentów, w których drapieżne ryby zaatakowały bezbronnych plażowiczów. Po tych incydentach w mediach zaczęto regularnie przedstawiać je jako bezwzględnych zabójców.
Chociaż więc wizerunek rekina został wykoślawiony lata wcześniej, "Szczęki" zdecydowanie zrobiły czarny PR słonowodnym drapieżnikom (tak samo zresztą jak inne filmy – badanie z 2021 roku wykazało, że rekiny zostały negatywnie przedstawione w aż 96 proc. produkcjach, w których się pojawiły). Wpływ ten był na tyle istotny, że w roku premiery filmu odnotowano znacząco mniejsze zagęszczenie ludzi na plażach.
Co więcej jednak, zdaniem niektórych kultowy thriller przyczynił się również do zwiększenia połowu rekinów, gdyż stało się to łatwiejsze, gdy w zbiorowej świadomości stały się naturalnym wrogiem człowieka.
– "Szczęki" były pewnego rodzaju punktem zwrotnym – stwierdził badający te ryby Chris Lowe z California State University. – Sprawiły, że ludzie zaczęli bardzo negatywnie myśleć o rekinach, co ułatwiło ich nadmierny połów – dodał.
Lowe wierzy, że to właśnie film Spielberga sprawił, że kiedy w latach 80. niektóre gatunki ryb uznano za zagrożone, ludzie nie myśleli w ten sposób również o rekinach, a opinia publiczna nie protestowała, gdy na nie polowano.
Spielberg w wywiadzie udzielonym BBC Radio przyznał, że żałuje, jak jego blockbuster wpłynął na dziesiątkowanie drapieżników. Z kolei Benchley już parę lat po premierze książki, widząc, jak jego książka wpłynęła na wyobraźnię niektórych osób, stał się zagorzałym aktywistą na rzecz ochrony oceanów.
– Biorąc pod uwagę, czego dowiedziałem się w ostatnich 25 latach o rekinach, nie mógłbym dzisiaj napisać "Szczęk"... a w każdym razie nie z czystym sumieniem. Wtedy uważano, że żarłacze białe zjadają ludzi z wyboru, dziś natomiast wiemy, że niemal każdy atak rekina na człowieka jest wypadkiem: rekin myli człowieka ze swoją normalną zdobyczą – powiedział pisarz w 2000 roku na łamach "National Geographic".
Gavin Naylor zajmujący się badaniem rekinów na Florydzie uważa jednak, że twórcy filmu mogą być dla siebie nieco zbyt krytyczni. Zdaniem naukowca "Szczęki" stały się kozłem ofiarnym problemu, który istniał już dużo wcześniej (choć zgadza się, że z pewnością zwiększyły one popularność rekinów jako zwierząt, w tym także zupę z ich płetwy).
Chociaż wstrząsające historie, jak ta z Egiptu, sprawiają, że rekiny odżywają w wyobraźni ludzi jako śmiercionośne maszyny, świadomość tego, że tak naprawdę nie stanowią większego zagrożenia, powoli się zwiększa.
Wystarczy spojrzeć na statystyki: w ubiegłym roku w wyniku ataku rekina zginęło pięć osób. Porównajcie to z liczbą śmiertelnych wypadków na drodze – zamiast unikać kąpieli w ciepłych krajach zaczniecie bać się wsiadać do samochodu.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.