Wojciech Młynarski

Wojciech Młynarski był autorem prawie 3000 piosenek, pisał libretta, tłumaczył, śpiewał i reżyserował. Był człowiekiem niełatwym, wymagającym, nadzwyczajnie utalentowanym i popularnym. Jego światowe życie prześledził i opisał z sukcesem bynajmniej niezwykły chłopak – Michał Ostrowski, absolwent Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Jego praca magisterska przerodziła się w książkę "Młynarski. Światowe życie", która zebrała i zbiera bardzo dobre recenzje w całej Polsce. Michał porusza się na wózku inwalidzkim, urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową i wodogłowiem.

REKLAMA

Rozmawiała: Ewa Mazgal

Ewa Mazgal: Panie Michale, czym dla pana jest światowe życie?

Michał Ostrowski: Dla mnie była nim przeprowadzka z małej miejscowości do wojewódzkiego miasta, ukończenie studiów, przełamanie stereotypów dotyczących wózka. Bywałem na konferencjach naukowych, np. na Uniwersytecie Papieskim w Krakowie, wydałem 8 tomików wierszy, zdobyłem tytuł SUPERHUMAN, przyznawany na Wydziale Humanistycznym studentom z pasją. Dziś to światowe życie staram się kultywować.

Ukończyłem Studium Reportażu przy Teatrze Jaracza w Olsztynie i otrzymałem Wawrzyn, literacką nagrodę Warmii i Mazur za książkę o Wojciechu Młynarskim. Nie była to Nagroda Główna, przyznawana przez Kapitułę, a przez czytelników. Zakulisowo mówi się, że Nagroda Czytelników jest ważniejsza, bo jest bardziej obiektywna.

logo
Za książkę "Młynarski. Światowe życie" Michał otrzymał (głosami czytelników) Wawrzyn – Literacką Nagrodę Warmii i Mazur Fot. Archiwum prywatne

Pana książka "Młynarski. Światowe życie" zebrała i zbiera bardzo dobre recenzje w całej Polsce. I rzeczywiście dostarcza dużo bardzo rzetelnej wiedzy o autorze "Nie mam jasności w temacie Marioli". Przypomina pan jego twórczość i kreśli, poprzez wypowiedzi osób mu bliskich, portret Młynarskiego – stroniąc, co dzisiaj nie częste, od plotek i skandali. Ile właściwie tekstów piosenek napisał Młynarski?

Około trzech tysięcy.

A pana ulubiona to?

Zależy od nastroju. Bardzo podoba mi się – jest bliska mojej postawie życiowej i mojemu temperamentowi – "Ballada o dwóch koniach". Jeden z nich był karny, a drugi hardy. Morał brzmi: "Kto się stawia, ten ma z tego/Mimo wszystko jakiś zysk/A kto słucha i ulega/Ten najpierwszy bierze w pysk…".

Ja też musiałem się postawić, by uciec z bańki nadopiekuńczości, by zamieszkać samodzielnie, by móc pracować. Musiałem starać się bardziej niż inni, wchodzić oknem, gdy nie wpuszczano mnie drzwiami. W moim życiu dużo zmieniła rozmowa z panią Basią Młynarską-Ahrens, siostrą Wojciecha, mieszkającą w Szwajcarii.

Wie pan, ja dopiero z pana książki dowiedziałam się, że miał siostrę. W ogóle mnóstwa rzeczy się dowiedziałam. Ale co zmieniła ta rozmowa?

Powiedziała, bym zadał sobie pytanie: "co jest dobrego w tym, co mnie spotkało złego?". Każdy ma zasób przeszkód, które musi pokonać. Ja każdym moim przedsięwzięciem, moim ADHD, łamię stereotypy na temat niepełnosprawnych.

Mnie to aż tak bardzo nie dziwi, bo dzisiaj niepełnosprawni wspinają się w Himalajach, żeglują, grają w kosza. Bardzo ich podziwiam. Jednak w panu zainteresowało mnie co innego: ma pan 28 lat. Czasy największej popularności Młynarskiego to lata 60. i 70. XX wieku. To 25 lat przed pana urodzeniem. Inny ustrój, inne stroje, inna muzyka. Nawet język był inny. Skąd pomysł na Młynarskiego?

Najpierw była praca magisterska. Miałem ją pisać o "Dziennikach" Gombrowicza. Ale pewnego wieczoru w TVP Kultura zobaczyłem recital Młynarskiego z cyklu "Szajba". Bardzo spodobały mi się jego "felietony śpiewane" – między innymi "W sprawie sedna".

Wpadłem nawet na pomysł, by w pracy połączyć Gombrowicza i Młynarskiego, bo przecież – jeśli chodzi o ocenę Polski i Polaków, wyrafinowane i cięte poczucie humoru, wrażliwość na język – wiele ich łączy. Na ten pomysł nie zgodziła się jednak moja pani promotor. Więc pozostałem przy Młynarskim.

Ale książka to coś zupełnie innego niż praca magisterska!

Oczywiście! Ten hop do przodu facet, który siedzi przed panią, będąc studentem, pojechał do Warszawy z niepełnoletnim bratem – jako opiekunem – na wywiady, które sam sobie zorganizował.

I wszyscy, do których się pan zwrócił, zgodzili się?

Wszyscy. A osoby, z którymi wywiady nie wyszły, jak Magdalena Zawadzka czy Halina Kunicka, zastąpiły inne – na przykład Krystyna Janda. Rozmawiałem m.in. z córkami i synem Młynarskiego, z Magdą Umer, z Jerzym Derflem, który skomponował prawie 200 piosenek Młynarskiego i był jego akompaniatorem, Michałem Bajorem, Romanem Dziewońskim i Joanną Rawik. Na moją prośbę wspomnienie m.in. o Komorowie, gdzie spędził pierwsze kilkanaście lat życia Młynarski, napisała Maja Komorowska.

Pełna profeska! – jak mówi czy mówiła młodzież. Ale skoro wspomniał pan o Jerzym Derflu, to ja wspomnę o Januszu Sencie, który napisał muzykę do jednej z moich ulubionych piosenek Młynarskiego "Daj des". Tak zwraca się wykonawca do akompaniatora i dalej śpiewa "Daj Desdemono kłótniom tym spokój/ Destrukcji uczuć mych nie prowokuj…". Arcydziełko. Ale pan tak sam z siebie postawił napisać książkę?

Namówił mnie Piotr Derlatka, autor książek "Poeci piosenki 1956-1989" oraz "Zdradzieckiej Agnieszki Osieckiej", wówczas pracownik wydawnictwa Szelest, gdzie ukazało się "Światowe życie". Nie wiedziałem, na co się godzę. To była orka! Zajęła mi pół roku.

Najtrudniejsze do opisania były czasy klubu Hybrydy i kabaretu Dudek. Na ich temat jest tyle legend, anegdot i plotek, że trudno wyłuskać fakty. Tamta epoka to dla mnie ziemia zupełnie nieznana.

Prześledził pan całe życie Młynarskiego – od dzieciństwa w Komorowie, przez debiut w Opolu w 1962 roku, gdy miał 22 lata, dwudziestolecie oszałamiającej popularności, po czasy odejścia z estrady i ciężkiej choroby. Co panu wyszło? Jakim człowiekiem był Młynarski?

Arcyskomplikowanym. Darzę go ogromnym szacunkiem, nie tylko za talent i pracowitość – w końcu w wieku 31 lat był już klasykiem – ale także niesprzedawanie się, niepodlizywanie ani władzy, ani publiczności. Już w czasach Hybryd napisał piosenkę "Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle głośno, byle głupio…", a w latach 90. mówił o pseudokopii Ameryki w muzyce rozrywkowej i dyktaturze wyjców. Ale mógł też być postrzegany jako osoba narcystyczna, nieprzystępna.

logo
Michał Ostrowski napisał książkę o Wojciechu Młynarskim. Nam opowiada, jakim był człowiekiem Fot. Archiwum prywatne

Pisze pan, że dla niezdolnych, pchających się na scenę był bezlitosny.

To prawda. Ale nie usprawiedliwiam wszystkich jego zachowań. Myślę, że sodówka uderzyła mu trochę do głowy. I wcale się nie dziwię, bo jego życie było naprawdę światowe. Musiał się nim zachłysnąć, praktycznie od początku otaczała go aura ekskluzywności. Mógł się wydawać zarozumiały, ale po prostu nie znosił tandety. Przecież kiedyś w Opolu występowała Ewa Demarczyk.

Był tekściarzem zdumiewająco wszechstronnym.

Przypomnę, że napisał teksty do największych przebojów Skaldów, piosenek "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" i "Prześlicznej wiolonczelistki" oraz szlagierów Alicji Majewskiej. Jest autorem libretta do opery "Awantura w Recco" i musicalu "Cień".

Znakomicie spolszczał piosenki Brela i Borisa Viana. No i był samowykonawcą – do czego namówił Młynarskiego Kazimierz Rudzki – swoich "felietonów śpiewanych".

W książce pisze pan, że Polska po 1989 roku Młynarskiego rozczarowała. Właściwie dlaczego?

Uważał, że wolność jest trudniejsza od niewoli. Okazało się, że jest to wolność "kantów, nieuków, dyletantów". W piosence "Szkoła wolności" śpiewał tak: "W szkole wolności tyle wolnych klas/Nieużywana brama się telepie/Lecz w żadnej klasie ciągle nie ma nas/My wiemy lepiej".

Dzięki pana książce dowiedziałam się o piosence "PPP", idealnie opisującej dzisiejsze czasy.

A to krótka rozmowa narratora z facetem z "Polskiej Partii Piłujących". Jej członkowie piłują, pojedynczo i zbiorowo, gałąź, na której siedzą. I chociaż mają bardzo twarde drewno, facet mówi, że "tym razem to przerżniemy już na pewno". Joanna Rawik powiedziała, że Młynarskiego nikt nie nadrobi, nie odrobi, nie podrobi.

Ale on sam uważał, że piosenka może skłaniać do myślenia, ale go nie zastąpi. Panie Michale, co dalej?

Do "Światowego życia" podchodzę z dystansem. To jest kolaż tekstów, które zebrałem i połączyłem. Podążałem śladem Młynarskiego, czując się detektywem i badaczem. Autorem w pełni poczuję się, gdy napiszę książkę o – i mówię to pani pierwszej – o parach małżeńskich i niemałżeńskich osób z niepełnosprawnościami.

Chcę w ten sposób pokazać osobom pełnosprawnym, że możemy być postrzegani jako osoby atrakcyjne, także seksualnie. Aktualnie poszukuję bohaterów do tej książki. Nagroda czytelników bardzo mnie zmobilizowała.

***

Michał Ostrowski (1995) pochodzi z Mikołajek, absolwent Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, polonista, mieszka i pracuje w Olsztynie. Za książkę "Młynarski. Światowe życie", która spotkała się z życzliwym przyjęciem recenzentów w Polsce, otrzymał (głosami czytelników) Wawrzyn – Literacką Nagrodę Warmii i Mazur.