Około 300 milionów złotych wart jest w Polsce rynek żywności ekologicznej, a w ciągu kolejnych trzech lat może zwiększyć się o następne 100 milionów złotych. Polacy nie kupują jeszcze eko-żywności na masową skalę, ale sięgają po nie coraz chętniej.
Dawno nie jadłem takich malin. Nie były piękne, ale za to ten smak, ten zapach. Były takie, jak kiedyś, smakowały jak wtedy, gdy zbieraliśmy je, łażąc po lesie na mazurach, lata temu. Ekologiczne maliny sprawiły, że jako konsument czułem się potraktowany fair, a nawet pozytywnie zaskoczony - brzydka malina okazała się maliną przepyszną. Poczułem się zdecydowanie lepiej, niż kupując w sklepie piękne truskawki, które okazują się nadmuchanymi, sztucznymi tworami bez żadnego smaku. To jest różnica między jedzeniem ekologicznym i klasycznym. To właśnie smak i zapach są obok zdrowia głównymi powodami sukcesu polskiej żywności ekologicznej - podkreślam - ekologicznej, bo zdrowa żywność to nie to samo, co żywność ekologiczna.
Co to jest żywność ekologiczna?
Nie jest łatwo założyć gospodarstwo ekologiczne. Nie jest też tanio. Rolnik, który chce produkować żywność ekologiczną, musi przez trzy lata czekać, aż ziemia, którą chce obsiać się zregeneruje, a ewentualne chemiczne nawozy się utlenią. Już na starcie więc musi założyć, że przez trzy pierwsze lata nie będzie produkował. Raz w roku może spodziewać się kontroli, która będzie sprawdzać, czy ziemia nie jest sztucznie nawożona. Ekologiczna plantacja ma być wolna od wszelkiego rodzaju nienaturalnych ulepszaczy. Jest lista dozwolonych nawozów naturalnych, z których rolnicy mogą korzystać. Z kolei gdy hoduje się zwierzęta na ekologiczne mięsa i wędliny nie można karmić ich produktami sztucznie nawożonymi i ulepszanymi. Wszystko ma być naturalne, żadnej chemii.
Brak nawożenia sprawia, że wspomniane maliny, ale też wszystkie inne hodowane rośliny, warzywa i owoce są nieco mniejsze, mniej odporne na pogodę i robale. Z jednego hektara produkuje się więc mniej jedzenia, niż w przypadku standardowych plantacji. Stąd też wyższe ceny ekologicznej żywności - produkcja dłużej trwa i jest mniej wydajna. Ale dzięki temu smak jest prawdziwy.
Jedzenie ekologiczne jest więc wyhodowane i zrobione "jak u mamy", bez chemii, bez ulepszaczy. Eko-wędlina pachnie mięsem, ma mięsny smak i w niczym nie przypomina wędlin kupowanych w większości hipermarketów. Takie produktu są zdrowe i prawdziwe.
Ceny eko-jedzenia są różne, generalnie jednak można założyć, że są około dwa razy wyższe od cen „zwykłej” żywności. - Zainteresowanie ekologiczną żywnością wzrasta z roku na rok. To dobrze, bo ta żywność nie zawiera toksyn, a to ich duża ilość w organizmie wpływa na to, że mamy dziś tak wielu alergików i ludzi z niewielką odpornością. Najlepszy przykład to kurczak kupiony w sklepie. Nie chcę nawet myśleć, co jest w jego składzie, ale jak wytłumaczyć to, że kurczęta na fermach w 6 tygodni rosną do rozmiarów dużego kurczaka, kiedy w warunkach domowych potrzeba im na to aż 6 miesięcy? - mówi portalowi Nasze Miasto Lucyna Pachocka, dietetyk z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie.
Unia Europejska wspiera gospodarstwa ekologiczne oferując im wyższe od standardowych dopłaty do hektara uprawy. Rolnicy nie mają jednak w Polsce łatwego życia jeśli chodzi o zarabianie na eko-żywności. Dlaczego? Ceny na przykład zboża czy warzyw i owoców nieprzetworzonych są takie same niezależnie od tego, czy pochodzą z uprawy ekologicznej, czy klasycznej. - Z jednego hektara rolnik może uzyskać 1,5 tony zboża ekologicznego i 4 tony klasycznego. To się im nie opłaca, powinny przetwarzać swoje produkty, na przykład robić chleb ze zbóż, czy nalewki z owoców, wtedy korzystaliby na wyższych cenach ekologicznej żywności. Dopłaty w wielu przypadkach nie rekompensują mniejszej wydajności - mówi naTemat Iwona Maliszewska z Agro Partner - firmy zajmującej się doradztwem w zakresie pozyskiwania dopłat unijnych. Jej zdaniem ta sytuacja musi się w Polsce zmienić, by - tak jak w Niemczech - każdy rolnik mógł swobodnie przetwarzać i handlować swoimi ekologicznymi produktami.
Kto to kupuje?
W Polsce rynek żywności ekologicznej jest dużo mniejszy, niż w innych krajach unijnych, ale szybko się rozwija - nawet 30 proc. rocznie. Pod koniec 2010 roku żywność ekologiczna stanowiła 0,25 proc. zakupów żywnościowych ogółem, dla porównania średnia w Unii Europejskiej wynosi 2,5 proc. Jest więc kogo gonić. O ile pod koniec 2006 roku działało w Polsce niecałe 9200 gospodarstw ekologicznych, pięć lat później - pod koniec 2011 roku - było ich już prawie 24 tysiące. Co ważne, 70 procent z nich to gospodarstwa małe i średnie - do 20 hektarów.
Z raportu Euromitor International wynika, że Polska ma ogromny potencjał, aby stać się silnym producentem produktów ekologicznych. Od kilku lat rolnictwo ekologiczne jest najszybciej rozwijającą się gałęzią produkcji rolnej. Z jednej strony ludzie coraz chętniej kupują organiczną żywność, a z drugiej coraz więcej rolników uzyskuje dofinansowanie na prowadzenie takiej działalności.