Linda Hamilton zasłynęła jako Sarah Connor w kultowym "Terminatorze" i jego sequelu. Stała się ikoną kina akcji i jedną z największych filmowych heroin obok m.in. Sigourney Weaver, czyli Ripley z "Obcego". Kilka lat temu powróciła do filmowej serii, a niebawem zobaczymy ją w 5. sezonie "Stanger Things". Co się jednak działo z aktorką w międzyczasie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Linda Hamilton wystąpiła w "Terminatorze" z 1984 r. i "Terminatorze 2" z 1991 r. Stała się znana na całym świecie, ale jej kariera potem jakby się cofnęła.
Dalej grała w filmach i serialach, ale nigdy nie były to tak kasowe i kultowe produkcje. Przez lata zmagała się z problemami psychicznymi, które miały wpływ również na jej małżeństwa.
Obecnie aktorka ma 66 lat i szykuje się do kolejnego wielkiego powrotu za sprawą hitu Netfliksa - finałowego sezonu "Stranger Things".
Praktycznie nie ma osób, które nie kojarzą Lindy Hamilton z roli w "Terminatorze". Przyniosła jej największą rozpoznawalność, choć aktorka zagrała wcześniej m.in. w horrorze "Dzieci kukurydzy" (1984 r.), a później w filmie katastroficznym "Góra Dantego" (1997 r.). W międzyczasie była nominowana do Złotego Globu za rolę w serialu CBS "Piękna i bestia".
Wszystkie te produkcje przypadały jednak na lata 80. i 90. ubiegłego wieku. Co się jednak stało, że tak utalentowana i popularna aktorka potem w zasadzie zaginęła w akcji i występowała głównie w niszowych produkcjach? Jej historia jest zupełnie inna niż w przypadku jej filmowego syna, Edwarda Furlonga, który też miał u stóp cały świat, a potem gdzieś zniknął.
Linda Hamilton rolę w pierwszym "Terminatorze" przypłaciła depresją
Zanim wystąpiła w "Terminatorze" sądziła, że będzie raczej "aktorką szekspirowską", a nie gwiazdą kina akcji. Dlatego też nawet nie marzyła o tym, by powstała druga część (były też inne powody, o których za chwilę). Kiedy zaproponował jej to jej późniejszy mąż i reżyser James Cameron, postawiła warunek: nie chce już być "damą w opałach", ale chciała, by Sarah Connor "zaszalała".
Reżyser potraktował to bardzo dosłownie, bo w sequelu zastajemy bohaterkę osadzoną w szpitalu psychiatrycznym po tym, jak próbowała wysadzić Skynet. Jednak faktycznie w tym filmie stała się zupełnie inną bohaterką – nieustraszoną, umięśnioną, w czarnych oksach i giwerą w ręce. Sama wtedy została matką, więc postać Sary Connor ratującej syna przed elektronicznymi mordercami bardzo do niej pasowała.
Mało jednak osób wie, że na planie zmagała się z problemami zdrowotnymi – fizycznymi i psychicznymi. Z jednej strony przy pierwszej części skręciła kostkę. Nie zdążyła się zagoić, więc zmagała się z potwornym bólem, a scen z bieganiem w filmie nie brakuje. Przy drugiej części omal nie ogłuchła, bo wsiadając do windy z Arnoldem Schwarzeneggerem zapomniała założyć zatyczek. Wystrzał z shotguna uszkodził jej słuch. Nawet po latach gorzej słyszała w lewym uchu. Jednak jak na Sarę Connor przystało - nie dała tego po sobie poznać.
Z drugiej strony przez pierwszą część filmu zachorowała na depresję. W "Terminatorze" przez większość czasu "kuliła się lub uciekała", co miało wpływ na jej psychikę. – Kiedy skończyłam (zdjęcia - red.), walczyłam z depresją, a Terminator śnił mi się po nocach – mówiła aktorka w wywiadzie dla "New York Times". Właśnie dlatego chciała, by w sequelu jej bohaterka nie była ofiarą.
Filmowa Sarah Connor zmaga się z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym. Choroba rozbiła jej dwa małżeństwa
Okazało się, że depresja po "Terminatorze" była tak naprawdę częścią czegoś większego i gorszego. W 2004 roku ujawniła, że ma zaburzenie afektywne dwubiegunowe (kiedyś nazywane m.in. psychozą maniakalno-depresyjną lub cyklofrenią).
Choroba charakteryzuje się okresami depresji lub manii, które są rozdzielane momentami bez objawów. Zaburzenie jest nieuleczalne i można jedynie łagodzić jego przebieg, stosując odpowiednie leki i terapię.
W jednej z rozmów opisała, jak to u niej przebiegało. W okresie manii praktycznie "nie potrzebowała snu". Przez kilka lat wystarczały jej cztery godziny spania, by wstać w pełni sił i dalej przeć do przodu, przekraczać granice, brać wszystko na siebie, a potem wściekała się, że jej organizm wysiada. Okres depresji był za to dla niej "jak wpadnięcie do studni, z której nie możesz się w żaden sposób wydostać".
W 2005 roku w programie Larry'ego Kinga opowiedziała, że zaburzenie i początkowo błędna diagnoza, a przez to nieodpowiednie leczenie, wpływało na jej wahania nastrojów, powodowało myśli samobójcze oraz doprowadziło do rozpadu jej obu małżeństw.
Kiedy pobrała się w 1982 roku z aktorem Brucem Abbottem, miała 26 lat i wtedy jeszcze żadne z nich nie wiedziało, co się z nią dzieje. – Wyszłam za mąż i przez rok z nim nie rozmawiałam, tylko czytałam książki. Bardzo trudno było wytłumaczyć to zachowanie, więc się ukrywałam – mówiła. Bała się też, że jeśli zrobiłby najmniejszą rzecz, która zrani jej uczucia, to mogłaby się już nie pozbierać.
Bruce Abbott zostawił ją w 1989 r., gdy była w ciąży z ich jedynym synem. To był szok dla wszystkich, ale prawda była inna, niż wszyscy sądzili. Dopiero po latach publicznie go przeprosiła za to, jak go traktowała.
Niedługo później, bo w 1991 roku związała się z Jamesem Cameronem, z którym mają córkę. Rozwiedli się w 1999 roku, czyli kilka lat po usłyszeniu diagnozy i podjęciu leczenia, ale najwyraźniej było już za późno na uratowanie małżeństwa.
Linda Hamilton przez niemal 20 lat szukała pomocy. W końcu udało jej się podjąć właściwe leczenie
Aktorka w wywiadzie z Larrym Kingiem przyznała też, że już jako dziecko była "humorzasta". Jako nastolatka próbowała się "leczyć" alkoholem i narkotykami, co niemal doprowadziło do tragicznego finału. Była w rozsypce, jednak w końcu zaczęła szukać pomocy. Pierwszą terapię podjęła w wieku 22 lat, czyli w 1978 roku, i przez kolejne dwie dekady próbowała znaleźć przyczynę jej problemów.
Dopiero w połowie lat 90. roku znalazł się lekarz, który konkretnie ocenił jej stan. Linda Hamilton zaczęła o tym mówić publicznie, by pomóc osobom z podobną przypadłością. Przez większość życia zmagała się z niezdiagnozowaną i nieleczoną dwubiegunówką, co przełożyło się nie tylko na jej życie prywatne, ale i zawodowe.
Praca z takim zaburzeniem nie była łatwa dla niej, ale i dla innych – w branży uchodziła za osobę "bezczelną" i z nastawieniem pod hasłem "pie***l się". Nikt jednak nie wiedział, dlaczego tak się zachowywała.
Linda Hamilton powróciła w 6. części "Terminatora", a w przyszłym roku zobaczymy ją w "Stranger Things"
Kiedy wreszcie odzyskała kontrolę nad własnym życiem i zaczęła wychodzić na prostą, chwytała się różnych filmów i seriali telewizyjnych, ale i odmówiła grania w trzeciej części "Terminatora". I tym razem była nieugięta. Jeśli chodzi o "Bunt maszyn" z 2003 r., to powodem był po prostu kiepski scenariusz.
Spychał jej dotychczasowo świetnie poprowadzoną bohaterkę na dalszy plan i uśmiercał w połowie bez żadnej refleksji (w pierwotnej wersji, bo po jej rezygnacji "zginęła" o wiele wcześniej). Zarówno ta, jak i kolejne dwie części powstały bez udziału Jamesa Camerona, co też wpłynęło na ich jakość.
Hamilton powróciła w wielkim stylu jako aktorka i "zmartwychwstała" jako Sarah Connor dopiero w 2019 roku w filmie z podtytułem "Mroczne przeznaczenie". Producentem został jej były mąż, a sama fabuła była bezpośrednią kontynuacją "Terminatora 2" (Cameron nie brał pod uwagę wydarzeń z 3., 4. i 5. części). Film co prawda nie stał się kasowym hitem, ale był solidnym powrotem do korzeni, a dla fanów ujrzenie Arniego i Lindy znów razem na ekranie było wzruszającym doświadczeniem.
Po szóstej części "Terminatora" nie zagrała na razie w żadnym filmie, ale zobaczymy ją w nowym serialu: "Resident Alien", gdzie na drugim planie gra (oczywiście) twardzielkę - generał Eleanor McCallister. Możemy przypuszczać, że w podobnym charakterze wystąpi w 5. sezonie "Stranger Things", które na każdym kroku nawiązuje do kina akcji z końcówki ubiegłego wieku. Niestety na nową-starą Lindę Hamilton w serialu Netfliksa będziemy musieli poczekać do 2024 roku.
Znajdujesz się w trudnej sytuacji, przeżywasz kryzys, masz myśli samobójcze?
– Telefon interwencyjny dla osób w trudnej sytuacji życiowej Kryzysowy Telefon Zaufania – wsparcie psychologiczne: 116 123 czynny codziennie od 14.00 do 22.00
– Całodobowe centrum Wsparcia dla osób w kryzysie emocjonalnym: 800 70 22 22
– Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111
– Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej zadzwoń pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Czasami byłam w tym bardzo fizyczna. Potrafiłam chwycić go za nogi i nie pozwolić mu odejść. Kiedyś rzuciłam szklanką wody w jego twarz. Sprawiałam, by cierpiał. Myślę, że po jakimś czasie mój mrok zaczął go pochłaniać w całości. Żył w strachu przede mną. Zostawił mnie mówiąc, że jestem tyranem.
Linda Hamilton
Przez 20 lat, różne terapie, różna praca z ciałem, akupunktura i tak dalej. Pracowałam z psychiatrami, terapeutami, uzdrowicielami. Jestem typem poszukiwaczki, więc ze wszystkich sił starałam się ograniczyć te zachowania, ale nie mogłam nimi sterować ani ich kontrolować, dopóki nie przeszłam na leki. Kiedy dostałam właściwą diagnozę, po raz pierwszy w życiu mogłam to zatrzymać.