Paulina Smaszcz za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazała, że dostała wezwanie do zapłaty zadośćuczynienia w wysokości 20 tys. złotych. Sprawa dotyczy ujawnienia danych wrażliwych Katarzyny Cichopek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To już kolejne pismo, którym Paulina Smaszcz "chwali się" w mediach społecznościowych. Z jej relacji wynika, że "pan, który produkuję biżuterię" dla Katarzyny Cichopekdomaga się od niej zadośćuczynienia.
"W związku z celowym upublicznieniem przez panią danych osobowych świadków w sprawie wytoczonej przeciwko pani przez Katarzynę Cichopek, w tym danych mojego klienta, wzywam panią do zapłaty zadośćuczynienia w kwocie 20 tys. zł. Tytułem uzasadnienia wskazuję, że upublicznienie danych osobowych mojego klienta, w tym jego imienia, nazwiska i miejsca zamieszkania narusza tak przepisy dotyczące ochrony danych osobowych, jak i kodeksu cywilnego" – czytamy w wezwaniu.
"Kobieta petarda" krótko to skomentowała, wbijając szpilę partnerce swojego ex-męża.
– Proszę Państwa, jak to wizerunek medialny wypromowany przez agencję za duże pieniądze może być naprawdę nieprawdziwy. To są ci ludzie, którzy życzą wszystkim dobra. Teraz pan, który produkuje biżuterię dla pani Kasi, wzywa mnie i chce ode mnie pieniędzy. Naprawdę wam nie jest mało? 4. miejsce na liście Forbesa – stwierdziła.
Smaszcz ma problemy. Pokazała pismo, na którym były adresy Cichopek i jej świadków
Mimo tego, że Maciej Kurzajewski i Katarzyna Cichopek nie komentują osobiście wywiadów czy wpisów byłej żony gwiazdora TVP, nie oznacza to, że puszczają to płazem.
Przypomnijmy, że na początku czerwca Smaszcz przekazała, że dostała pozew od partnerki Macieja Kurzajewskiego. Na nagraniach na InstaStory ekspertka od PR-u i komunikacji wodziła dłonią po dokumentach.
– Wczoraj dostałam kolejny pozew od pani Katarzyny Cichopek na totalnie wielkie pieniądze, bo przecież oni mają ich niewiele – powiedziała "Kobieta petarda", pokazując potem listę świadków, która widnieje na piśmie. Smaszcz zadrwiła m.in. z Anny Muchy i Joanny Kurskiej.
– Nie no pani Katarzyno gratuluję świadków. Poza Maciejem Kurzajewskim nie znam nikogo, ale najbardziej gratuluję tych pierwszych nazwisk pań, których oczywiście nigdy nie poznałam i nie znam – oznajmiła.
– One są rzeczywiście polskimi ikonami rodziny, wierności, macierzyństwa, lojalności, partnerstwa, życia wg dziesięciu przykazań religii katolickiej – wyśmiała żonę Jacka Kurskiego i aktorkę, która razem z Cichopek gra w "M jak miłość".
– Oj, pani Katarzyno gratuluję, że pani się inspiruje takimi właśnie kobietami jako matka, żona i przyszła partnerka. Pozdrawiam – podsumowała gorzko.
Po tej publikacji Smaszcz wyszło niemałe zamieszanie, bowiem na nagraniu 50-latki można było zauważyć adresy zamieszkania gwiazd.
Adwokat Piotr Dobrowolski w rozmowie z portalem Świat Gwiazd wyjaśnił: – W sprawach cywilnych naturalne jest, że strona przeciwna pozna adresy powołanych świadków, ale nie ma tu żadnej możliwości, żeby takie dane udostępniać.
– Kiedy są udostępniane orzeczenia sądowe w Internecie, to wszystko jest zanonimizowane. Nawet kiedy sąd się powołuje na relacje świadka, to posługuje się inicjałami – dodał.– Udostępnienie takich danych naraża te osoby na potencjalne nieprzyjemności i może naruszać ich dobra osobiste, takie jak np. prawo do prywatności. Danych osobowych, danych wrażliwych, nie można ujawniać bez zgody zainteresowanej osoby – jeśli zgoda nie jest wyrażona w jakiś sposób bezpośredni lub nie wynika to z przepisów prawa – przyznał adwokat.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.