Odkąd Anna Grodzka przyznała, że chciałaby kandydować na stanowisko marszałka Sejmu, słowo "transseksualizm" nie schodzi z czołówek serwisów. Na sztandary wciągnęły je zarówno środowiska równościowe, jak i konserwatywne. Każde w swojej sprawie. Każde zapominając w tej dyskusji o ludziach.
Transseksualizm najkrócej można opisać jako "pragnienie życia i uzyskania akceptacji jako osoba płci przeciwnej w porównaniu z własną". Według ostrożnych szacunków takie problemy dotyczą promila społeczeństwa. Ta liczba wystarczyła jednak, by w ostatnim tygodniu wstrząsnąć mediami i politykami. Oto bowiem przedstawicielka tej mniejszości może zasiąść w fotelu marszałka polskiego Sejmu. Transseksualistka, czyli kto?
Klasyfikacje
Krytycy Grodzkiej przywołują klasyfikację ICD 10, czyli przyjętą przez Światową Organizację Zdrowia listę chorób i zaburzeń. Transseksualizm jest na nią wpisany w podkategorii "zaburzenia tożsamości płciowej". Za zaburzenie transseksualizm jest uznawany także przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne.
– A czym ma być? – zastanawia się Edyta Baker z fundacji Trans-Fuzja (sama w dowodzie figuruje jeszcze jako mężczyzna). – Tak, to rozdźwięk w naszym istnieniu. Nie traktujemy tego jako chorobę, ale jako dysfunkcję. Całkowite jej wykreślenie ze spisu byłoby udawaniem, że niezgodność płci biologicznej i tego, kim się czujemy, to nie jest żaden problem – przyznaje.
Tymczasem niezgodność między płcią biologiczną, a tożsamością jest problemem tak dużym, że prowadzącym nawet do myśli samobójczych. Nic dziwnego. Transseksualistom nadal łatwiej jest latami ukrywać swoje skłonności, wchodzić w heteroseksualne związki i mieć dzieci, niż poddać się długiej i trudnej korekcji płci. Przez 50 lat robiła tak nawet Anna Grodzka, która jeszcze jako chłopiec podkradała mamie ubrania i zużyte kosmetyki, chowając je na dnie szafy, a później jako mężczyzna zawarła małżeństwo i spłodziła syna.
Zmiana
Anna Grodzka jest zresztą jedną z niewielu transseksualistów, którym udało się w Polsce skorygować płeć sądownie i operacyjnie. W 2011 roku "Rzeczpospolita" szacowała, że w kraju mieszka ok. 780 takich osób. Aby połączyć ciało z psyche musiały najpierw przez długie tygodnie zasięgać konsultacji psychologicznych, poddać się terapii hormonalnej, która niweluje cechy właściwe dla płci biologicznej i pozwala rozwinąć te właściwe dla płci postulowanej. Wielu seksuologów zaleca też w takich przypadkach dwuletni okres próbny, tak zwany "test życia", kiedy transseksualista upewnia się co do swojej decyzji o zmianie płci.
Jak przyznają transseksualiści, ten etap jest szczególnie bolesny – kiedy płeć nie jest jeszcze zdefiniowana, na ulicy nie można opędzić się od spojrzeń, mężczyźni zaczynają mówić cieńszym głosem, który jasno wskazuje, że "coś jest nie tak". Kobiety za wszelką cenę starają się maskować piersi. W ruch idą bandaże, plastry, czasem operacja usunięcia piersi. Do pełnej przemiany jeszcze daleka droga.
Marcin, transseksualista
Największą przykrością jest szukanie pracy. W dowodzie jestem jeszcze kobietą, w sprawach zawodowych muszę więc jak kobieta wyglądać. Na rozmowy kwalifikacyjne pożyczam ubrania. Czuję wtedy na sobie spojrzenia innych osób. Wiem, że podświadomie czują, że coś jest ze mną nie tak. Ale w takich chwilach jestem przecież kobietą udającą faceta udającego kobietę. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak twierdzą osoby, które płeć już skorygowały, dopiero później następuje jednak najbardziej upokarzająca część procesu.
– W Polsce nie istnieją przepisy, na podstawie których można by prawnie skorygować płeć. W praktyce wygląda to tak, że trzeba pozywać do sądu własnych rodziców za niewłaściwe określenie płci przy urodzeniu. Proszę sobie wyobrazić, jaki jest to stres i ból. Bo oni przecież działali w najlepszej wierze, nie mając świadomości, że płeć fizyczna ich dziecka okaże się zupełnie inna niż psychiczna, czy chromosomalna – mówi Edyta Baker i dodaje, że procesu nie da się uniknąć nawet, kiedy rodzice nie żyją. Wtedy w sądzie zastępuje ich dwóch kuratorów.
Dopiero, kiedy sąd zgodzi się na korektę prawną płci, można przystąpić do ostatecznej fazy przemiany, czyli chirurgicznej zmiany.
Dwa bilety do Tajlandii
Polscy transseksualiści na przemianę wybierają najczęściej Tajlandię. Tamtejsze kliniki to transseksualne zagłębie. Jednak, jak przekonuje Edyta Baker, operację usunięcia penisa i jąder oraz waginoplastykę można wykonać także w Polsce. W cenie biletu lotniczego do Tajlandii. – Około 15 tys. zł – mówi rzeczniczka Trans-Fuzji.
Za tę cenę chirurdzy usuwają penisa, mosznę, nasieniowody. Z fragmentów skóry wykonują wargi sromowe, niekiedy także dokonują plastyki pochwy. Zabieg jest skomplikowany i trwa wiele godzin, a rekonwalescencja po nim jest niezwykle długa i bolesna. Cierpienie, które towarzyszy zmianie płci widać w filmie "Trans-akcja", poruszającym dokumencie o tym, jak płeć zmieniała Anna Grodzka.
Jak przyznają transseksualiści ból nie kończy się jednak w chwili, gdy chirurdzy wypuszczają pacjentkę ze szpitala. Wykonane operacyjnie narządy wymagają często dodatkowych zabiegów pielęgnacyjnych niemal przez całe życie.
Jeszcze bardziej skomplikowany proces czeka osoby, które z kobiet stają się mężczyznami. Po usunięciu piersi, chirurdzy usuwają także macicę. Później pozostaje jeszcze krok trzeci – utworzenie moszny i prącia. – W Polsce takie operacje wykonywał do lat 90. ośrodek w Łodzi. Było jednak tymi usługami niewielkie zainteresowanie, bo to dużo bardziej skomplikowana operacja niż waginoplastyka, a do tego narząd, który w jej wyniku powstaje, jest dalece niedoskonały. Dlatego wielu transseksualistów nie chce tej finalnej operacji przechodzić – wyjaśnia Edyta Baker.
Właśnie owa niedoskonałość jest koronnym argumentem krytyków transseksualizmu. "Transseksualizm nie oznacza radykalnej i dogłębnej zmiany płci, zwłaszcza na poziomie genetycznym" – napisali w liście otwartym poznańscy naukowcy. A bioetyk ks. Piotr Kieniewicz napisał w jednym z tekstów: "Wiele codziennych czynności przypomina jednak człowiekowi, który poddał się tym zabiegom, że mimo uzyskanego na stole chirurgicznym wyglądu, nie stał się on/ona naprawdę mężczyzną lub kobietą. Protezy, nawet te ukrwione, biologiczne, pozostają tylko protezami".
ICD jest obecnie poddawana gruntownemu przeglądowi. Do 2015 r. ma powstać jej nowa wersja. Przewiduje się, że transseksualizm, czyli brak identyfikacji osoby z jej płcią biologiczną, zniknie z listy zaburzeń.
Anna Grodzka dostała rekomendację Ruchu Palikota na stanowisko wicemarszałka Sejmu. Jej koledzy i koleżanki z partii wybrali ją jednogłośnie. Kim jest kandydatka na nową wicemarszałek? W Sejmie zajmuje się rzecznictwem na rzecz mniejszości oraz nowoczesnego państwa. Jest przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu Zrównoważonego Rozwoju Społecznego - "Społeczeństwo FAIR", członkiem parlamentarnych zespołów: Świeckiego Państwa, Polska 2:0, Polsko-Izraelskiej Grupy Parlamentarnej... CZYTAJ WIĘCEJ
Noszenie prawidła, ręczna irrygacja pochwy, sztuczne nawilżanie przed stosunkiem