nt_logo

Polacy jeżdżą nad morze z własnymi słoikami. Tak ocenia to burmistrz Mielna

redakcja naTemat

28 czerwca 2023, 09:53 · 2 minuty czytania
Ceny wyżywienia nad morzem są tak wysokie, że niektórzy turyści zaczynają – jak w latach 90. – jeździć na urlop z własnym jedzeniem w słoikach. O opinię na temat tych doniesień zapytana została burmistrz Mielna Olga Roszak-Pezała.


Polacy jeżdżą nad morze z własnymi słoikami. Tak ocenia to burmistrz Mielna

redakcja naTemat
28 czerwca 2023, 09:53 • 1 minuta czytania
Ceny wyżywienia nad morzem są tak wysokie, że niektórzy turyści zaczynają – jak w latach 90. – jeździć na urlop z własnym jedzeniem w słoikach. O opinię na temat tych doniesień zapytana została burmistrz Mielna Olga Roszak-Pezała.
Turyści jeżdżą nad morze z własnym prowiantem Fot. Gerard/REPORTER

Polacy jeżdżą nad morze z własnym wyżywieniem. Burmistrz Mielna komentuje

Cały czas rosnące ceny sprawiają, że udający się na urlop Polacy zmuszeni są do poszukiwania oszczędności. Niektórzy decydują się na wyjazd nad morze z własnym prowiantem: samodzielnie zrobionymi kanapkami oraz obiadami w słoikach.


Co ciekawe, nadmorscy włodarze zdają się nie być zaniepokojeni tym trendem. – Już w poprzednich latach bywali tacy, co przyjeżdżali z własnym prowiantem, przywozili go we własnych samochodach, bo niby nad morzem drożej – ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską burmistrz Mielna Olga Roszak-Pezała. Dodaje jednak, że teraz nie jest "aż tak drastycznie", a ludzie nie rezygnują z urlopowych wyjazdów.

– Pobyty są krótsze. Zaobserwowaliśmy, że częstotliwość wyjazdów będzie większa, po 3-4 wyjazdy w sezonie, ale na krótszy pobyt. Nie będą to już dwutygodniowe wyjazdy. Wszystko zależy od oferty i zasobności portfela. Ale ludzie chcą wyjeżdżać, szukają tańszych ofert – podkreśla.

– Nasi przedsiębiorcy ogłaszają się na różnych forach internetowych, więc dostępność oferty jest bardzo bogata i każdy będzie mógł wybrać to, co mu odpowiada, cenowo również. Tutaj więc nie mówiłabym o powrocie do lat 90. – stwierdza burmistrz Mielna.

"Paragony grozy" nad polskim morzem

Ciekawe jest jednak to, że paragonami grozy znad Morza Bałtyckiego zaczynają dzielić się nawet... celebryci. Zaskoczeniem rosnącymi cenami podzielił się niedawno prezenter TVN Filip Chajzer. Kupił on dwa gofry – zdjęciem paragonu pochwalił się na Instagramie. Okazuje się, że musiał zapłacić aż... 54 złote. "Dawno nie kupowałem gofrów i nie wiem, na ile jest to już obowiązujący standard cenowy, ale 27 PLN za 'gofera' z bitą i owocami delikatnie mnie zdziwiło..." – napisał na początku postu.

Zwrócił uwagę, że w przypadku większej rodziny taki wypad na gofry to naprawdę spory wydatek.

"Polewę olałem – byłoby 29. Wiem, że zaraz poleci mój ulubiony tekst 'na biednego nie trafiło', tylko że za mną stała rodzina 2+3. W opcji FULL WYPAS GOFER PARTY to będzie już 145 PLN. W budce z goframi w uzdrowisku. Ale może to taki booster kuracji, szybkie ozdrowienie i do domu" – dodał.

W sieci "specjalistką" od paragonów grozy jest Katarzyna Bosacka. Dziennikarka co jakiś czas prezentuje, galopującą drożyznę w Polsce na przykładzie rachunków prywatnych czy też tych, które wysyłają jej fani. Rok temu – kiedy sezon urlopowy był w pełni – wrzuciła wpis ze zdjęciami, które otrzymała od obserwatorów. "Skorzystanie z toalety w restauracji (gdy nie jest się jej klientem) - 10 zł. Pocztówka z wakacji - 10 zł. Cukier - 8,50 zł/1 kg. 'Zupka chińska' w sklepie - 3,37 zł" – wyliczyła, dodając fotografie. "A ile kosztowały Wasze 'pamiątki' z wakacji?" – zapytała, prowokując do dyskusji. Długo nie musiała czekać na reakcje. "Toaleta 10 zł? To już lepiej zaryzykować i zrobić w krzakach"; "Tego już nie skomentuję. 10 zł za skorzystanie z toalety szok"; "Aż boję się wrócić do Polski. Porażka" – pisano.