Nie węglem i drewnem, ale starymi oponami i pustymi butelkami - to właśnie tym Polacy palą w swoich piecach. W domach ciepło, a w powietrze leci rakotwórczy pył i dioksyny. - Ten drobny pył nie osiada, tylko wisi w powietrzu. Chodząc po ulicy, wciągamy go do płuc - twierdzi prof. Maciej Sadowski w dzisiejszym poranku TOK FM. - To przesadzone obawy - mówi Aleksander Warchałowski z Politechniki Warszawskiej.
- Z punktu widzenia środowiska i powietrza mamy zupełnie inne problemy - twierdził w radiu przewodniczący Grupy Roboczej do spraw Pakietu Energetyczno-Klimatycznego. Okazuje się, że to nie gazy cieplarniane i dwutlenek węgla, a palenie śmieci i odpadów w domowych piecach jest prawdziwym zagrożeniem polskiego powietrza.
Czego nie wolno palić?
- plastikowych pojemników,
- zużytych opon i gum,
- przedmiotów z tworzyw sztucznych,
- elementów pokrytych lakierem,
- sztucznej skóry,
- opakowań po rozpuszczalnikach, farbach, lakierach itp. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: www.niepalsmieci.pl
- W Polsce emitujemy nieprawdopodobne ilości różnych szkodliwych substancji, które szkodzą ludziom - dodaje. Czym palą Polacy? Wszystkim: starymi oponami, plastikowymi butelkami, szmatami. Dla porównania, w Niemczech wystarczy spalić mokre (mocno dymiące) drewno i już na karku ma się co najmniej sąsiadów.
- Ludzie nie mają pieniędzy na węgiel lub gaz, więc palą czym popadnie - wyjaśnia profesor. Produkowany pył nie osiada, ale wisi w powietrzu i ciągle się przemieszcza. - To nieprawdopodobnie szkodliwe - twierdzi.
Palenie jakichkolwiek odpadów i tworzyw sztucznych w niskich temperaturach, a z takimi mamy do czynienia w piecach centralnego ogrzewania, ulatnia kominem niebezpieczne dla ludzi i zwierząt, freony oraz dioksyny. Można powiedzieć, że pół biedy jeżeli są to zwykłe śmieci, ale gorzej jest w przypadku tworzyw sztucznych, których spalanie jest rakotwórcze.
A czym wolno?
- papierem, tekturą i drewnem,
- odpadami z gospodarki leśnej,
- odpadami kory i korka,
- trocinami, wiórami i ścinkami, CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: www.niepalsmieci.pl
Spokojnie, masek nie musimy nosić
Czy w takim razie Polacy po ulicach powinni chodzić w maskach? - Pył jest oczywiście groźny z samego założenia, zwłaszcza w perspektywie długoletniej, ale proszę zwrócić uwagę, że poprzednich dziesięcioleciach jego ilość była zdecydowanie większa - wyjaśnia mgr inż. Aleksander Warchałowski, z Zakładu Ochrony i Kształtowania Środowiska Politechniki Warszawskiej. Ekspert nie bagatelizuje problemu, ale twierdzi, że: - Emisja tych tzw. niskich emisji jest ogólnie znana, ale to przesadzone obawy, wynikające raczej z mody.
- Proszę porównać normy na stanowiskach pracy, gdzie to jest uregulowane pod kątem życia i mimo to te normy są dużo wyższe niż w miejscach publicznych - tłumaczy inż. Warchałowski.
Ciężko jednak zmienić grzewcze przyzwyczajenia Polaków, bo węgiel i drewno do tanich nie należą. Kilkaset złotych, jakie trzeba zapłacić za tonę węgla to za dużo dla niewiele większego budżetu przeciętnego emeryta. - Biedniejszych ludzi po prostu na to nie stać - wyjaśnia ekspert. To jednak nie jedyna przyczyna, bo mieszkańcy często nie mają podpisanych umów na wywóz śmieci, które najzwyczajniej palą w domowych piecach.
Trzeba złapać za rękę
Teoretycznie jest to łamanie prawa i wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast mogą upoważnić np. straż miejską do przeprowadzania stosownych kontroli. Te w praktyce są jednak prawie niemożliwe. - To trudny temat, bo trzeba złapać taką osobę na gorącym uczynku. Zdarza się, że sąsiedzi anonimowo zgłaszają, że ktoś nie ma np. pojemników na odpady, więc według nich musi spalać je w piecu - wyjaśnia nam zastępca komendanta wałbrzyskiej straży miejskiej.
- W tej sprawie wpływają do nas zażalenia z całego kraju, ale ciężko mi powiedzieć ile dokładnie. My przekazujemy takie zgłoszenia do odpowiednich, lokalnych władz, które wtedy się tym zajmują - mówi nam jedna z pracownic Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Problem w tym, że "przestępców" trzeba złapać "za rękę".
W Polsce jest największe stężenie pyłu w atmosferze donosi w swoich ostatnim raporcie Europejska Agencja Środowiska. Sprawę mogą ratować lasy. Niestety najwięcej CO2 pochłaniają puszcze tropikalne, a tych - jak wiadomo - u nas brak. - Polskie lasy są w stanie pochłonąć jedynie 30 proc. dwutlenku węgla, który emitujemy - twierdzi prof. Sadowski.