Artur Barciś wydał oświadczenie ws. apostazji. "Jestem zmuszony zareagować"
Artur Barciś oprócz tego, że jest fenomenalnym aktorem teatralnym i telewizyjnym, chętnie udziela wywiadów, wypowiadając się na ważne, społeczne tematy. Rzadko jednak samodzielnie dzieli się refleksami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Tym razem miał ważny powód.
W czwartek (6 lipca) na facebookowym profilu artysty znanego m.in. z ról Wasylka w "Znachorze", Tadeusza Norka w "Miodowych latach" czy Arkadiusza Czerepacha z "Rancza" zagościło oświadczenie.
"Ponieważ kolejny raz pisze się o mnie nieprawdę, jestem zmuszony zareagować. Wbrew temu, co napisał wczoraj Super Expres, a wcześniej wiele innych pism, nigdy nie dokonałem aktu apostazji. Po prostu, jak większość Polaków, nie chodzę do Kościoła. Wolę chodzić do lasu" – skwitował stanowczo.
Tabloid napisał o tym, że Barciś ma już za sobą apostazję, powołując się na wywiad z Plejadą, którego fragment brzmi: "Niedawno przeczytałem wywiad, którego nigdy nie udzieliłem. Wyszedłem w nim na żarliwego katolika, wręcz dewotę. Podczas gdy ja z Kościołem już dawno się pożegnałem. Coś okropnego".
Barciś ponuro o sytuacji w Polsce. "Nie da się w żaden sposób dyskutować z wyznawcami"
W niedawnym wywiadzie z Kamilem Frątczakiem w naTemat aktor przyznał, że rodacy różnie reagują na, to kiedy artyści zabierają głos w sprawach społecznych czy politycznych. A nie jest tajemnicą, że Barciś nie popiera obecnej władzy.
– Wiem, że my artyści, szczególnie aktorzy komediowi, nie jesteśmy traktowani poważnie. Ludzi drażni, że my się w ogóle na te tematy wypowiadamy. Jesteś komediantem, jesteś aktorem - to jest twoja działka – powiedział.
Artur Barciś
naTemat
Barciś ocenił także, że dzisiaj Polacy są podzieleni bardziej niż kiedykolwiek. – Z pewnymi ludźmi nie da się dyskutować, ponieważ racjonalnych argumentów w ogóle nie przyjmują. Niektórzy cały czas uważają, że był zamach w Smoleńsku i brak argumentów im nie przeszkadza. Po prostu w to wierzą, bo tak im jest lepiej – oznajmił.
– Wolą, żeby Polska tak wyglądała, bo to się zgadza z ich światopoglądem, z ich sposobem myślenia. Co jest bardzo trudne, bo nie da się w żaden sposób dyskutować z wyznawcami. To nie jest kwestia poglądów, tylko wyznania, innego postrzegania rzeczywistości. Dlatego ten dialog jest taki trudny, a politycy to perfidnie wykorzystują – podkreślił.
– Boję się o ten podział w naszym społeczeństwie. Jest taki odcinek "Rancza", który fantastycznie nas diagnozuje. Czerepach mówi o Polakach, jakby to były dwa narody – Grecy i Bułgarzy. Dla jednych "tak" znaczy kiwanie głową na boki, a dla drugich kiwanie głową z góry na dół. Oni nigdy się nie porozumieją, jakby rozmawiali zupełnie innym językami. To mnie najbardziej martwi, że my ciągle jesteśmy tymi dwoma plemionami, które jakby żyły w dwóch różnych krajach – dodał.