![Afera z "przechodniem" z "Wiadomości". Wywiad z Rydzelewskim [TYLKO U NAS]](https://m.natemat.pl/944f9c0c7c06b5469d659a5f19cc1d2a,360,0,0,0.jpg)
Afera z "przechodniem" z "Wiadomości". Oto co powiedział nam Krzysztof Rydzelewski
Od paru dni internauci żyją sprawą "przypadkowego przechodnia". Materiał z udziałem Krzysztofa Rydzelewskiego puszczono w poniedziałek 3 lipca w głównym wydaniu "Wiadomości".
We fragmencie relacji reportera, Adriana Boreckiego z ulicznej demonstracji, można było zobaczyć, jak "mężczyzna przeciwstawiający się pikietom" (rzekomo zakłócającym spokój w centrum stolicy), sam podchodzi do dziennikarza TVP. W tle widniały transparenty z hasłem "TVP łże". Plejada skontaktowała się z Rydzelewskim, a potem opublikowała wywiad. "Jestem aktorem i showmanem, więc dostałem zlecenie od agencji, z którą współpracuję. Miałem przejść ulicą i porozmawiać z dziennikarzem, który do mnie podejdzie. Wiedziałem, że zada mi określone pytanie i miałem na nie odpowiedzieć ustaloną z góry kwestią" – taką wersję mężczyzna miał przedstawić w rozmowie z serwisem. W poniedziałek (10 lipca) na Facebooku napisał: "Chciałbym napisać sprostowanie. Nigdy nie pracowałem dla Telewizji Polskiej. Sytuacja, w jakiej się znalazłem, to był przypadek. Przechodziłem, zobaczyłem tłum ludzi i zapytałem się, o co chodzi. Wtedy podszedł dziennikarz TVP i zapytał, czy chce się wypowiedzieć. Nie jestem żadnym wynajętym aktorem. Wszystkie brednie, jakie są na mój temat powielane, to bzdura". Postanowiliśmy skontaktować się z Rydzelewskim, aby dopytać go skąd taka nagła zmiana zeznań. Mężczyzna na wstępie rozmowy z dziennikarką naTemat, Weroniką Tomaszewską zaczął żalić się na hejt, z którym obecnie się mierzy. Pokazał też ostre wiadomości, które cały czas spływają na jego skrzynkę.
– Wylał się na mnie niesamowity hejt. Dostaję setki tysięcy wiadomości na Messengerze. Można się za głowę złapać, ile ludzie mają w sobie nienawiści. Gdyby mogli, to by zaczęli do siebie strzelać. To jest chore, jak człowiek dla drugiego człowieka jest wilkiem. Powinniśmy się wspierać. Wszyscy jesteśmy w trudnych czasach, po pandemii, gdzie tyle ludzi potraciło swoich bliskich. A to, że wystąpiłem w TVP, to jest coś tak złego? Że mam inne zdanie? – spytał.
– Co do mojego oświadczenia. Jestem aktorem, owszem, ale nie byłem wynajęty przez TVP. Mój udział był przypadkowy – zapewnił Rydzelewski, który później odniósł się do jego szeroko cytowanej rozmowy z Plejadą.
– Natomiast wywiad z Plejadą nie był autoryzowany. Nikt się ze mną nie kontaktował. Wszyscy sobie piszą jak chcą. Oczywiście kontaktował się ze mną tylko dziennikarz TVP. Inni kopiują moje "wypowiedzi" jak chcą. A mi zależy po prostu na tym, aby wspierać osoby niepełnosprawne, pomagać ludziom, którzy są dotknięci różnego rodzaju problemami właśnie przez hejt i walczyć z tym hejtem – tłumaczył.
Rydzelewski: "Nie można mówić, że jedna telewizja kłamie"
Jak naprawdę wyglądały okoliczności nagrywania materiału do "Wiadomości"? Aktor przedstawił nam swoją wersję.
Krzysztof Rydzelewski
naTemat
– Nie można mówić, że jedna telewizja kłamie, bo to nie jest w porządku. Jak już mówimy, to wszystkie telewizje trochę kłamią. Różne talent show "Mam talent", "Must be the music" i nie tylko, tam też jest wszystko wyreżyserowane. Na przykład taki program Ewy Drzyzgi, w którym też brałem udział, ja się musiałem nauczyć roli na pamięć, musiałem się wcielić w postać. To nie było dla mnie komfortowe – podsumował.
Zobacz także