nt_logo

To definitywny koniec kariery Jakimowicza w TVP. Zablokowano mu przepustkę na wejście do budynku

Joanna Stawczyk

18 lipca 2023, 11:08 · 3 minuty czytania
Jarosław Jakimowicz nie ma już powodów, aby zjawić się na Woronicza. Mimo to, zdaje się nie dostrzegać, że to ostateczny koniec i nie będzie miał możliwości dalszej współpracy w ramach jakiegokolwiek projektu. Jego możliwość dostępu do gmachu TVP miała zostać anulowana, a ochroniarze mieli otrzymać dyspozycję, by w żadnym wypadku nie wpuszczać go do środka.


To definitywny koniec kariery Jakimowicza w TVP. Zablokowano mu przepustkę na wejście do budynku

Joanna Stawczyk
18 lipca 2023, 11:08 • 1 minuta czytania
Jarosław Jakimowicz nie ma już powodów, aby zjawić się na Woronicza. Mimo to, zdaje się nie dostrzegać, że to ostateczny koniec i nie będzie miał możliwości dalszej współpracy w ramach jakiegokolwiek projektu. Jego możliwość dostępu do gmachu TVP miała zostać anulowana, a ochroniarze mieli otrzymać dyspozycję, by w żadnym wypadku nie wpuszczać go do środka.
Ochroniarze nie wpuszczą Jakimowicza do TVP. "Zablokowaliśmy wejściówkę" Fot. Krzysztof Chojnacki/East News; LUKASZ SOLSKI/East News

Ochroniarze nie wpuszczą Jakimowicza do TVP. "Zablokowaliśmy wejściówkę"

Przypomnijmy, że kilka tygodni temu TVP zrezygnowało z materiałów Jakimowicza dla "Pytania na śniadanie". Prezenter prowadził tam swój cykl. Przedstawiciele Telewizji Polskiej tłumaczyli tę decyzję "wyczerpaniem się formatu".


Sam gwiazdor TVP przekonywał, że materiały realizował z pasji, a nie dla zarobku. "Pieniądze? Takie sobie. Przez cztery lata taka sama stawka za program. Proszę mi wierzyć robiłem to dla frajdy, a nie dla kasy. Robiłem to z miłości i podziwu dla służb mundurowych" – zapewnił. Wielu zaczęło się zastanawiać, jaką stawkę otrzymywał Jakimowicz w "Pytaniu na śniadanie". ShowNews.pl ustalił, że prezenter za jeden felieton w tygodniu dostawał ponoć 2 tys. zł, czyli miesięcznie pobierał 8 tysięcy.

Następnie informacje, które ukazały się na łamach Wirtualnych Mediów sugerowały, że TVP Info także pragnie zakończyć współpracę z Jakimowiczem w programie "W kontrze". Dziennikarzom udało się dowiedzieć, że powodem tej decyzji mogły być zażalenia na jego postępowanie ze strony zespołu programu. Przedstawiciele Telewizyjnej Agencji Informacyjnej utrzymywali, że decyzja jest "definitywna". "W związku z licznymi przykładami pana nieprzyzwoitych zachowań, zwłaszcza wobec współpracujących z TVP Info kobiet, podjąłem decyzję o natychmiastowym zakończeniu współpracy z panem. Pana postawa odbiega od obowiązujących w Spółce standardów oraz ogólnie przyjętych norm społecznych" – przekazał szef TAI, Michał Adamczyk. Tymczasem Pomponik, powołał się na Piotra Krysiaka, który utrzymuje, że Jakimowicz jest absolutnie nieświadomy faktu, że to naprawdę koniec jego kariery w TVP. Nie ma szans na angaż u publicznego nadawcy - nawet jako gość nie pojawi się na antenie.

Autor "Dziewczyn z Dubaju" uzyskał informacje na temat kontrowersyjnego prezentera i dyrektyw, które zostały wydane. Jak przekazał jeden z pracowników stacji, jego przepustka do budynku na Woronicza została już zablokowana, czego, jak się zdaje, sam zainteresowany jeszcze nie zauważył.

"Jarosław Jakimowicz nie wejdzie już do TVP"– oznajmił Krysiak, powołując się na słowa pracownika TVP: "Zablokowaliśmy kartę wejściową Jarosława Jakimowicza do wszystkich budynków telewizji w całym kraju. Do wszystkich stanowisk, na których pracują ochroniarze, została przekazana informacja, by pod żadnym pozorem nie wpuszczali Jarosława Jakimowicza na teren stacji, gdyby sugerował, że zapomniał karty wejściowej".

Oświadczenie Jakimowicz ws. końca współpracy z TVP

Kilka dni temu Jakimowicz wysłał Pomponikowi oświadczenie, w którym oznajmił, że "całkowicie rezygnuje z pracy w TVP Info". "W związku z sytuacją, z którą od 2 miesięcy muszę się mierzyć - ja i moja rodzina - dziękuję za 4 lata współpracy w programie 'Jedziemy' jako komentator. Nie muszę chyba nikogo przekonywać o swoim zaangażowaniu, lojalności i dobrej pracy, którą wykonywałem dla programu 'Jedziemy' angażując się w pracę całym sercem. Moją domeną była zawsze szczerość. Nigdy nikt nie przekonywał mnie do jakichkolwiek wypowiedzi, one zawsze płynęły z mojego serca, przekonań i chęci walki o wartości chrześcijańskie" – stwierdził były już pracownik TVP.

W dalszej części wspomniał o hejcie i uderzył w byłych już pracodawców."Od 4 lat, czyli od daty mojego przyjścia do Telewizyjnej Agencji Informacyjnej środowisko show-biznesu oraz środowisko artystyczne wykazały się ogromnym ostracyzmem w stosunku do mnie, przez co straciłem pracę w telewizji, kinie i teatrze. Poprzednia Dyrekcja T.A.I doskonale zdawała sobie z tego sprawę i wspierała mnie oraz moją rodzinę w tej sytuacji, za co będę jej dziękował zawsze" – dodał.

Przedstawił też swoje teorie na temat "nowej polityki" TVP i uderzył w społeczność LGBTQ+. "Mam wrażenie, że od kilku miesięcy, a dokładniej od występu na koncercie Sylwestrowym zespołu Black Eyed Peas w tęczowym opaskach zmieniła się polityka Telewizji Polskiej. Nie sposób nie zauważyć, że na antenie poza nią promuje się osoby o odmiennej orientacji. 2 miesiące temu obniżono mi 4-krotnie wynagrodzenie w Waszym programie 'Jedziemy'. Zmniejszono je 2-krotnie w stosunku do warunków, na jakich zostałem zatrudniony w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej" – pożalił się.

W podsumowaniu przytoczył nawet słowa arcybiskupa Marka Jędraszewskiego: "Okazuje się, że nikt nie jest w stanie wykazać się podobną lojalnością w stosunku do mnie i postawić się jak to powiedział Abp Marek Jędraszewski 'tęczowej zarazie'. Dlatego nie widzę możliwości dalszej współpracy w programie 'Jedziemy' i jednocześnie dziękuję".