Mieszkanie w apartamentowcu, biuro w szklanym drapaczu chmur. Lokalizacje, które do tej pory uchodziły za symbol sukcesu i statusu społecznego. Tymczasem mieszkańcy dużych miast coraz łaskawszym okiem spoglądają na stare kamienice. Tam przenoszą siedziby swoich firm. Mieszkania na zamkniętych osiedlach zamieniają na lokum w stylowej kamienicy. Centrum miasta powoli wraca do łask.
Stare i zapomniane kamienice w centrum miasta powoli odzyskują dawny blask. Podupadłe do tej pory budynki przechodzą renowację, która przywraca im świetność. Wraca też dawny prestiż, jakim cieszyły się te adresy. Ludzie, którzy zdecydowali się na przeprowadzkę, cenią sobie prestiż, stylowe wnętrza i bliskość miejskich atrakcji. Takie mieszkania mają duszę i często ciekawą historię, którą nowi lokatorzy chętnie się chwalą.
Z centrum Warszawy historia nie obeszła się łaskawie. Wojna i późniejsza odbudowa stolicy zmieniła całkowicie jej architektoniczny charakter. To, co zostało z dawnego historycznego centrum ulegało systematycznej degradacji. Nieremontowane od lat budynki popadały w coraz większą ruinę. Okres transformacji też zrobił swoje. Rozwijające się firmy potrzebowały nowych siedzib i coraz większej przestrzeni. Dlatego ich właściciele najczęściej kwaterowali się w nowoczesnych biurowcach, które wyrosły jak grzyby po deszczu. Kilka najbardziej prestiżowych drapaczy chmur wybudowano w ścisłym centrum stolicy. To najdroższe i najbardziej poszukiwane lokalizacje, na które pozwolić mogą sobie tylko największe firmy. Dlatego cała masa budynków biurowych powstała poza ścisłym centrum miasta. Okolice warszawskiej Woli czy Służewia to biurowe dżungle. Wiele firm jednak stamtąd ucieka. Szefowie coraz łaskawiej spoglądają na centrum miasta, na miejsce siedziby wybierają stare kamienice.
Uciekają ze szklanej pułapki
- Do centrum przeniosłem swoje biuro i mieszkanie prywatne - mówi Wojciech Iwaniuk, szef firmy Inner Value, działającej na rynku kapitałowym. Wcześniej firma mieściła się w wieżowcu Rondo 1 przy Rondzie ONZ. To jedna z najbardziej prestiżowych lokalizacji w Warszawie. Budynek jest jednak ogromny, a swoje siedziby mają tam przede wszystkim wielkie koncerny. Mniejsze firmy giną tam w korporacyjnym natłoku. - Potrzebowaliśmy czegoś bardziej indywidualnego, bliższego naszemu charakterowi - tłumaczy Iwaniuk. Przyznaje, że w wielkich biurowcach obowiązują formalne zasady i sztywna atmosfera. Pracowników obowiązuje chociażby dress code. - My tego nie wymagamy, dlatego nasi pracownicy ubrani w mniej formalnie czuli się czasem niezręcznie w otoczeniu kolegów z innych firm - tłumaczy. Teraz siedziba firmy mieści się w odnowionej kamienicy na Wilczej. Taka lokalizacja to przede wszystkim wygoda dla pracowników i klientów. Pracownicy prowadzą bowiem wiele spotkań z inwestorami. Łatwiej więc jest im się umówić na rozmowę przy kawie w jednej z licznych, śródmiejskich kawiarni.
Lokalizacja buduje prestiż firmy, mówi o jej charakterze. Na biura w stylowej kamienicach decydują się klienci, którzy nie chcą być kojarzeni z typową korporacją. Siedziba w stylowym miejscu ma pokazać, że pracują w niej ludzie kreatywni, niekonwencjonalni, często przedstawiciele wolnych zawodów. Szefowie i pracownicy takich firm cenią sobie komfort i styl.
Dom z duszą
Piotr Wojda, prezes Mennicy Wrocławskiej wybrał biuro w starej kamienicy głównie ze względu na prestiż. - Zajmujemy się obrotem kruszcami. Nasi klienci to zwykle osoby bardzo zamożne. Przy rozmowach biznesowych oczekują otoczenia kameralnego, ale i w dobrym stylu - mówi. Firma mieści się więc w klasycystycznej kamienicy przy ulicy Nowogrodzkiej. Przed wojną w tym budynku swą siedzibę miał Bank Rolny. Dawny prestiż tej instytucji widać w układzie wnętrz. Pomieszczenia są przestronne i z wysokimi sufitami. Prezes firmy przyznaje, że pracownicy cenią sobie swobodę i przestrzeń. W budynku nie ma tłoku a pracownicy nie wpadają na siebie.
Prezes firmy chętnie dzieli się ze swoimi gośćmi opowieściami o historii swojej siedziby. Kamienica ocalała wojnę, ponieważ mieściła się w niej siedziba Gestapo. - W czasie remontu na dachu natrafiliśmy na ogromne swastyki wymalowane czarną farbą. Miały one ostrzegać samoloty, żeby nie bombardowały tego budynku - mówi prezes Mennicy Wrocławskiej.
Tak jedna z warszawskich kamienic wyglądała przed remontem:
A tak po rewitalizacji:
Liczy się styl
Dobrą lokalizację nie jest łatwo znaleźć. Wojda przyznaje, że poszukiwania siedziby odpowiadającej wymaganiom jego firmy trwały dosyć długo. To wynika z historii miasta. Wojnę przetrwało niewiele kamienic. a zapotrzebowanie na takie lokale rośnie. Wiele firm korzysta więc z tego trendu. Na warszawskiej Pradze powstaje inwestycja "Ząbkowska 5". Odpowiada za nią polsko-norweska firma Nordic Capital Investment, która ma już na koncie podobne realizacje w centrum Oslo. - Doceniając potencjał drzemiący w Pradze oraz starania miasta dążące do przywrócenia dawnej świetności temu miejscu, pragniemy być częścią tego przedsięwzięcia, a Ząbkowska 5 jest dopiero początkiem - czytamy na stronie firmy. Inwestorzy tłumaczą, że ulica przechodzi intensywną rewitalizację, dzięki czemu ma się stać jednym z najbardziej urokliwych ulic Warszawy i odzyskać swój przedwojenny charakter.
- Dwadzieścia lat temu, kiedy zaczynał się proces transformacji ludzie szukający lokali mieszkalnych albo biurowych nie mieli alternatyw poza nowoczesnymi budowlami - mówi Andrzej Kawalec, prezes firmy Fenix Group, zajmującej się rewitalizacją starych budynków. Centrum polskich miast w przeważającej większości były mocno zdegradowane. Duże skupiska biur i prestiżowe osiedla powstawały głównie poza centrum. Od kilku lat pojawiają się jednak mikrolokalizacje w centrum miasta, które przeżywają swój renesans. W Warszawie za takie adresy uchodzą Nowy Świat, Plac Trzech Krzyży, czy odcinki ulicy Mokotowskiej. W remontowanych budynkach zaczęły powstawać nowoczesne powierzchnie, które odpowiadają oczekiwaniom ludzi poszukujących czegoś więcej niż tylko biura dla swoich pracowników. - Firmom zależy, by swoich klientów przyjmować w stylowych pomieszczeniach - mówi Kawalec. Dlatego biura w takich miejscach otwierają prawnicy, konsultanci czy prywatni bankowcy inwestycyjny. To firmy, dla których cena odgrywa mniejszą rolę niż przy standardowych siedzibach biur.
Rewitalizacja centrum miasta to proces, który Warszawa dopiero zaczyna doświadczać. Wiele stolic europejskich przeszło go wiele lat temu. W Paryżu w latach 60. wybudowano wielką dzielnicę biznesową na obrzeżach miasta. Do nowoczesnej dzielnicy La Defense przeniosły się firmy, które potrzebowały bardzo dużych pomieszczeń dla pracowników ale niekoniecznie przyjmują tam swoich klientów. Poza godzinami pracy okolica wymiera. - Nikt nie chce przychodzić do dzielnicy, gdzie hula wiatr - tłumaczy Kawalec. Dlatego od ponad 20 lat historyczne centrum Paryża przeżywa renesans. Tam ulokowały się firmy, które potrzebują przyciągnąć najbardziej wartościowych pracowników i prestiżowych klientów. W londyńskiej dzielnicy Mayfair znalazły siedzibę fundusze hedgingowe, dla których koszt biura nie gra roli, a zależy im na przyciąganiu talentów i ważnych klientów.
Po co stać w korkach?
Prezes firmy Fenix Group zwraca uwagę na zjawisko degradacji, jakiemu według niego za kilka lat ulegną nowoczesne budynki. - Kilkanaście lat temu klienci z bardziej zasobnym portfelem przenosili się na zamknięte osiedla jak warszawska Marina Mokotów. To były oazy socjologicznej jednorodności. Mieszkańcy tam się spotykali, mieli poczucie bezpieczeństwa - mówi. Dzisiaj większość ludzi widzi niedogodności tych lokalizacji. Takie miejsca przypominają betonowe pustynie bez dostępu do rozrywek i usług. Ich mieszkańcy spędzają codziennie długie godziny w korkach. Stąd powrót wielu ludzi do centrum miast. Na takie przeprowadzki decydują się zwykle młodzi i aktywni single oraz ludzie w średnim wieku, którzy wyprawili już swoje dorastającee dzieci na studia. Chcą oni być bliżej teatrów, rozrywki i preferują śródmiejskie lokalizacje. Rodziny póki co trzymają się osiedli na przedmieściach.
- W Paryżu w latach 70. wybudowano obok wieży Eiffla dwa wieżowce, które w tamtych latach były uważane za ikony nowoczesnej architektury. Tam lokowała się klasa średnia. Mieszkania kosztowały dwa razy drożej niż w kamienicach kilka ulic dalej. Dzisiaj ceny w tych budynkach są 40 proc. niższe niż w tych samych kamienicach - tłumaczy. Według niego taka pułapka grozi ludziom, którzy kupują mieszkania w nowoczesnych megaprojektach.
Właściciele firm i przedstawiciele wolnych zawodów chcą już nie tylko pracować w centrum. Z apartamentów na zamkniętych osiedlach przeprowadzają się do mieszkań w starych kamienicach. - Całe życie mieszkałem na Ursynowie. Dojazd do biura zwykle zajmował mi bardzo dużo czasu. Postanowiłem to zmienić i zamieszałem w centrum - mówi Wojciech Iwaniuk. Taką decyzję podyktowały głównie względy praktyczne. - Teraz mam wszędzie blisko. Łatwiej prowadzić mi życie towarzyskie, spotykać się ze znajomymi. Wkrótce planuję zmianę mieszkania na nowe. Będę szukał w centrum - zapewnia.