Beata Szydło jest obecnie europosłanką PiS w Parlamencie Europejskim. Polityczka nie chce jednak startować w nadchodzących wyborach do polskiego parlamentu – tak wynika z nieoficjalnych doniesień. Wiadomo też, jakie ma plany na polityczną przyszłość.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Szydło chciałaby startować w wyborach prezydenckich w 2025 roku
Chodzi m.in. o to, co by się stało, jeśli PiS straciłoby władzę po wyborach. – Siedzieć w ławach opozycji i wysłuchiwać jak Donald Tusk z Szymonem Hołownią po niej jeżdżą? To przecież żadna przyjemność – mówił portalowi poseł, który dobrze ją zna.
Szydło nie widzi też siebie w ławach sejmowych po wygranej PiS, gdyż wtedy również mogłaby być zmarginalizowana, a Mateusz Morawiecki mógłby przecież być nadal premierem. Obecna europosłanka PiS ma jednak plan na polityczną przyszłość. Jest nim prezydentura, która by była ukoronowaniem kariery.
Kiedy są kolejne wybory prezydenckie? Ostatnio wybory miały miejsce w 2020 roku. Oznacza to, że kolejne wybory prezydenckie odbędą się w 2025 roku. Z kolei wybory parlamentarne są już tej jesienni.
W międzyczasie Szydło musi jeszcze raz dostać się do PE w 2024 roku
Do 2025 roku Szydło planuje zostać w PE. Wybory w tej instytucji są z kolei już w 2024 roku. W poprzednich, jak wynika z danych PKW, Szydło miała 524 951 głosów.
Była szefowa polskiego rządu słynie z mocnych, ale też krytykowanych wystąpień w Brukseli. Kiedy w połowie czerwca w Parlamencie Europejskim odbyła się debata o "lex Tusk" i łamaniu praworządności w Polsce, głos na sali plenarnej zabrała też Beata Szydło. Europosłanka PiS w trakcie swojego wystąpienia aż krzyczała.
– W Polsce problem sama ze sobą ma opozycja, która nie może się pogodzić z demokratycznym wyborem Polaków – przekonywała w PE Beata Szydło. Jak mówiła, opozycja "cały czas atakuje i wszczyna awantury, wykorzystując unijne instytucje".
Co więcej, jej zdaniem "ta dyskusja nie ma sensu". – Ale skoro już się zebraliśmy, żeby porozmawiać o praworządności, to porozmawiajmy, ale o praworządności w UE. Czy tutaj nie dochodzi do łamania traktatów i omijania ich? – zastanawiała się europosłanka PiS.
W dalszej części jej wystąpienia widać było po niej duże emocje. – Chce jasno powiedzieć: Polska nie jest i nie będzie chłopcem do bicia – stwierdziła. I dodała: – Polska nie da się sterroryzować. A na koniec podniesionym głosem zwróciła się do opozycji: – A polskiej opozycji proponuję reset.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.