Zespół polskich lekarzy, na osobiste polecenie Mateusza Morawickiego, poleciał do Gruzji, by zbadać Micheila Saakaszwilego. Na miejscu doszło do poważnego incydentu, bo jeden z medyków ukrył w bucie próbkę krwi byłego prezydenta. Sprawa wywołała niemały skandal – zdążył już ją skomentować gruziński premier, a pełniący obowiązki ambasadora RP w Tbilisi został wezwany na dywanik.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nie zostawiamy przyjaciół w potrzebie. Na moje polecenie zespół polskich lekarzy rozpoczął w Gruzji kompleksowe badania lekarskie prezydenta Micheila Saakaszwilego" – poinformował równo tydzień temu Matusz Morawiecki. Gruziński polityk przebywa w więzieniu od 2021 roku. Tam jego stan zdrowia znacząco się pogorszył – między innymi z powodu strajków głodowych, które sam organizuje. Twierdzi też, że został otruty.
Skandal w Gruzji. Lekarz z Polski chciał wynieść próbkę krwi Saakaszwilego
Jak informuje strona gruzińska, polscy lekarze wywołali na miejscu niemały skandal. Sprawę nagłośnił rząd w Tibilisi, który poinformował, że jeden z medyków schował do buta próbkę krwi Saakaszwilego. A premier Irakli Garibaszwili od razu powiązał to z podejrzeniami o trucie byłego prezydenta.
– Czas skończyć z rozpowszechnianiem fałszywych informacji i manipulowaniem opinią publiczną. Nie pozwolimy na to – grzmiał Garibaszwili, cytowany przez gruzińskie media. Zapewnił, nie było żadnych prób otrucia i powoływał się na "wszechstronne analizy i badania dodatkowe przeprowadzone w Niemczech".
– To haniebne i niepokojące. Zdyskredytowali ten proces. Zostaliśmy zobowiązani do udostępnienia materiału, a oni ukryli próbki, które pobrali oficjalnie po naszej akceptacji. Wskazuje to na inne intencje stojące za ich działaniami – ocenił premier Gruzji, dodając, że sprawa uwięzienia Saakaszwilego jest wykorzystywana w Polsce w czasie kampanii wyborczej.
Specjalna Służba Więziennictwa, która w mediach społecznościowych opublikowała krótki film, nazwała incydent "niewytłumaczalnym". Na nagraniu widać polskiego lekarza, który zostaje zmuszony do zdjęcia buta i pokazania, co w nim schował. Następnie widzimy próbkę zawiniętą w papier.
Co prawda na wideo nie widać twarzy, ale jak podaje "Rzeczpospolita" lekarzem, który ukrył próbkę w bucie, jest Artur Zaczyński, wicedyrektor szpitala MSWiA w Warszawie i szef Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej, który działa przy Kancelarii Premiera.
P.o. ambasadora RP w Tbilisi został wezwany na dywanik
Gazeta podaje, że lekarz ma się publicznie wypowiedzieć w piątek – taką informację otrzymali dziennikarze w jego sekretariacie. Na tym jednak nie koniec, bo sprawą zajęło się już także gruzińskie MSZ, które wezwało na dywanik p.o. ambasadora RP w Tbilisi Mariusza Pietrzaka.
"Strona polska wyraża zadowolenie i docenia decyzje rządu Gruzji dotyczące możliwości przebadania byłego prezydenta oraz podkreśla pełne zaangażowanie lekarzy gruzińskich w proces jego leczenia" – napisano w oświadczeniu.
Całą sprawę nazwano też "niezamierzonym incydentem". "Został natychmiast wyjaśniony na miejscu oraz w trakcie spotkania z ministrem spraw zagranicznych Gruzji" – czytamy.
I dalej: "W tym kontekście decyzja Specjalnej Służby Penitencjarnej podlegającej Ministerstwu Sprawiedliwości Gruzji dotycząca upublicznienia nagrania z przeszukania polskiego lekarza oraz szereg emocjonalnych wypowiedzi przedstawicieli gruzińskich organów państwowych przeczą zasadom dobrej współpracy".
Kiepski stan zdrowia Micheila Saakaszwilego
Jak informowaliśmy w naTemat, na początku lipca gruzińska stacja telewizyjna opublikowała aktualne zdjęcia byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego. Na kadrach, które szybko obiegły sieć, polityk wygląda naprawdę źle, drastycznie też schudł.
– Mogę być słaby fizycznie, ale wewnątrz jestem bardzo silny. Nie popełniłem zbrodni przeciwko Gruzji – powiedział Saakaszwili, który zdalnie bierze udział w kolejnym procesie.
Micheil Saakaszwili był prezydentem Gruzji w latach 2004-2013, został skazany na 6 lat więzienia za nadużywanie władzy. On sam i jego zwolennicy uważają jednak, że ta kara jest polityczna.