Gniew Greków wywołany koniecznością zaciskania pasa, do którego najgłośniej nawołują ich Niemcy, tylko pogłębia problemy Hellady. Niemcy stają się tam dziś wrogiem numer jeden. Problem w tym, że wcześniej numer jeden towarzyszył im na liście najliczniej odwiedzających Grecję turystów. Teraz wolą jednak nie ryzykować i zostawić miliony euro gdzie indziej.
Według doniesień agencji AFP, o niemieckich turystów (czy raczej o ich pieniądze) zaczęto się już obawiać na najwyższych szczeblach władzy w Atenach. Po powrocie z odbywających się w Berlinie największych na świecie targów turystycznych, minister kultury i turystyki Grecji Pavlos Geroulanos zaalarmował o problemie samego prezydenta Karolosa Papuliasa. - Wielu Niemców boi się przyjechać do Grecji - tak relacjonował wizytę w stolicy Niemiec.
Zdaniem szefa greckiej turystyki, Niemcy obawiają się, że w jego słonecznej ojczyźnie może czekać ich konfrontacja z frustracją Greków wywołaną koniecznością wprowadzenia daleko idących oszczędności, które na Atenach zostały wymuszone głównie przez Berlin. - Niemcy uważają, że po tym co się stało, nie będą mile widziani w Grecji - ocenił polityk.
Dlatego zaraz po powrocie do kraju z samą głową państwa postanowił porozmawiać o konieczności "zmiany klimatu" panującego wśród greckiego społeczeństwa. To, co dzieje się obecnie wywołuje bowiem tylko dodatkowe problemy, których zagrożonym bankructwem państwa Grekom i tak nie brakuje.
Z danych greckiej organizacji turystycznej SETE wynika, że turyści z Niemiec od lat są jednym z najważniejszych źródeł dochodu helleńskiego przemysłu turystycznego. Tylko w ubiegłym roku budżet państwa zasiliło dwa miliony niemieckich urlopowiczów, którzy chętnie zostawiali euro nie tylko w hotelach i restauracjach, ale i muzeach, czy centrach rozrywki.
To w dużej mierze dzięki nim zeszłoroczne dochody z turystyki stanowiły 15,7 proc. wpływów do greckiego budżetu państwa, a prawie milion Greków miał - relatywnie bezpieczne w czasach kryzysu - miejsce pracy. Branża turystyczna jest bowiem jednym z niewielu sektorów gospodarki, w którym dzieje się coś dobrego. W ubiegłym roku zanotowano prawie 10-proc. wzrost zainteresowania turystów Grecją. Co przełożyło się na zwiększenie dochodów z turystyki aż o 10,5 mld euro.
"Berlińska dziwka"
Problem w tym, że dotąd europejscy turyści słyszeli o Grecji z kolorowych katalogów wakacyjnych i reklam zachęcających do wypoczynku w tym słonecznym raju. Dzisiaj na naszych zachodnich sąsiadów ze strony Greków czekają tymczasem raczej oskarżenia o szerzenie nowego holocaustu, a na okładkach greckich gazet mało przyjacielsko wygląda kanclerz Angela Merkel w nazistowskim mundurze, lub zapraszająca do samobójstwa.
W greckim radiu, zamiast zaproszenia do zabawy na gorącej Krecie, niemiecki turysta może tymczasem usłyszeć, że Greków uciska "berlińska dziwka", jak o Merkel wypowiedział się popularny dziennikarz Giorgos Trangas. Który po ukaraniu przez grecki odpowiednik KRRiT przeprosił, by natychmiast dodać, że wyraził się tak, poniesiony traktowaniem Greków jako "Żydów 2012 roku".