W poniedziałek izraelski parlament zagłosował za ograniczeniem nadzoru Sądu Najwyższego nad działaniami rządu. W ten sposób Kneset zrealizował długo oczekiwany cel skrajnie prawicowych prawodawców. W kraju trwają protesty. Policja obawia się szturmu na budynek parlamentu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W poniedziałek izraelski Kneset przegłosował ustawę dotyczącą sądownictwa. Poparło ją 64 parlamentarzystów. Opozycja nie głosowała – w ramach protestu wyszła z budynku. Jej przedstawiciele zgłaszali wcześniej poprawki. Nic to jednak nie dało, gdyż zostały one odrzucone.
Kneset przyjął kontrowersyjne prawo. Trwa protest, policja boi się szturmu
Po decyzji parlamentu Izraelczycy wyszli na ulice. Protest trwa m.in. w Jerozolimie i Tel Awiwie. – Nigdy się nie poddamy – krzyczą zebrani, którzy mają ze sobą izraelskie flagi. Przekonują, że zostaną tam tak długo, jak będzie trzeba, gdyż przyszli bronić izraelskiej demokracji.
Wieczorem doszło podczas protestu do dramatycznej sytuacji. W centralnej części kraju samochód wjechał w tłum manifestantów, którzy zablokowali ulicę. Szczegóły są pod tym linkiem.
Izraelski "Haaretz" podaje, że przed gmachem Knesetu są setki protestujących, który policja próbuje "rozgonić siłą". Służby boją się, że chcą oni wejść do środka.
Szef policji Jaakow Szabtaj zapewnia jednak, że tak się nie stanie.– Pozwalamy na protesty, ale są granice, których nie można przekroczyć – stwierdził. Policja już użyła armatek wodnych. Media donoszą jednak, że policja nie radzi sobie z tym, co się dzieje na ulicach Jerozolimy.
O co chodzi ze zmianami przyjętymi w Izraelu? Jak podkreśla CNN, Izrael, który nie ma spisanej konstytucji, a jedynie zestaw quasi-konstytucyjnych podstawowych praw, miał stosunkowo potężny Sąd Najwyższy, co zdaniem prawicowych zwolenników zmian jest problematyczne, stąd potrzeba ograniczenia jego roli. Co istotne – Sąd Najwyższy jest w Izraelu jedyną kontrolą Knesetu i rządu. Teraz ta kontrola stanie się znacznie słabsza.
Ustawa Netanjahu uderza w Sąd Najwyższy w Izraelu
Premier Binjamin Netanjahu i jego zwolennicy argumentowali, że Sąd Najwyższy stał się elitarnym ugrupowaniem, które nie reprezentuje narodu izraelskiego.
Krytycy zwracają jednak uwagę, ze premier boi się m.in. zarzutów korupcyjnych i dlatego tak bardzo chce osłabić sądy. Ale to nie wszystko. Nowe prawo, zdaniem opozycji, zniszczy jedyną dostępną drogę do zapewnienia kontroli i równowagi w rządzeniu krajem. Może też uderzyć w prawa mniejszości i wolność słowa. Warto przypomnieć, że skład obecnej koalicji w Izraelu wchodzi też skrajna prawica (partie ultranacjonalistyczne, jak i ultrareligijne), która słynie z rasizmu wobec Palestyńczyków oraz niechęci wobec ludzi LGBT+.
Należy też podkreślić, że Izraelczycy nie chcą tych zmian. Według sondażu opublikowanego w lutym przez Izraelski Instytut Demokracji, tylko mniejszość Izraelczyków popiera zmiany. Zdecydowana większość – 72 proc. – chce osiągnięcia kompromisu, a nawet wtedy 66 proc. uważa, że Sąd Najwyższy powinien mieć uprawnienia do "obalenia prawa", a 63 proc. Izraelczyków uważa, że obecny sposób powoływania sędziów powinien pozostać taki, jaki jest.
Masowe protesty w Izraelu trwały od miesięcy
Od miesięcy w kraju trwały wielkie protesty przeciw temu prawu. Były to największe demonstracje w historii Izraela. W weekend odbył się nawet około 30 tys. marsz z Tel Awiwu do Jerozolimy.
W weekend także amerykańska administracja wyraziła zaniepokojenie tym, co chce wprowadzić rząd w Jerozolimie. – Z perspektywy przyjaciół Izraela w Stanach Zjednoczonych wygląda na to, że obecna propozycja reformy sądownictwa coraz bardziej dzieli, a nie mniej – przekazał prezydent Joe Biden w oświadczeniu dla serwisu informacyjnego Axios.
I dodał: – Biorąc pod uwagę zakres zagrożeń i wyzwań stojących obecnie przed Izraelem, pośpiech ze strony izraelskich przywódców nie ma sensu – należy skupić się na zjednoczeniu ludzi i znalezieniu konsensusu.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.