Joanna z Krakowa została upokorzona w szpitalu przez policję. Kobieta trafiła do placówki, gdyż jej lekarka wezwała służby. Wcześniej Joanna wzięła tabletki poronne. Po materiale TVN24 na temat jej historii głos zabrał Donald Tusk. Lider Platformy zapowiedział kolejny (po 4 czerwca) duży marsz. Pani Joanna właśnie skomentowała jego inicjatywę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pani Joanna z Krakowa na swoim Instagramie podzieliła się fragmentami wywiadu, którego udzieliła stacji radiowej TOK FM. "Jak setki tysięcy kobiet w Polsce brałam udział w protestach kobiet o dostęp do aborcji" – w taki sposób zaczęła swój wpis, nawiązując do Strajku Kobiet po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej. Przypomnijmy: zgodnie z życzeniem, które Jarosław Kaczyński wyraził publicznie w 2016 roku, w Polsce nie jest już wykonywana aborcja embriopatologiczna (z powodu ciężkich wad płodu).
Joanna z Krakowa: Kto ma decydować o mojej macicy, jeśli nie ja sama?
W swoim wpisie Joanna dodała: "Kto ma decydować o mojej macicy, jeśli nie ja sama? Trochę się czuję zażenowana, mówiąc te rzeczy, bo przecież to jest takie banalne i oczywiste. Dyskusja na temat tego, kto ma decydować, wydaje się głupawa. No oczywiście, że kobiety".
Podkreśla też, że nie czuje wstydu, że zrobiła aborcję i nie wstydzi się swojej seksualności. "Domyślam się, że przez to jestem ucieleśnieniem koszmarów skrajnej prawicy i policjantów machających pałkami. Wiele rzeczy nie byłam w stanie przewidzieć, bo po prostu nie przyszłoby mi na myśl, że można sięgać po tak niskie środki w walce z kobietami" – zauważyła.
Czytaj także:
Joanna skomentowała marsz Tuska ogłoszony po upublicznieniu jej historii
W swoim poście krótko odniosła się też do marszu, który na 1 października zapowiedział Donald Tusk. Napisała, że o nim wie i zaprosiła na zapowiedziany na ten wtorek protest przed siedzibą krakowskiej policji.
– Ja nie jestem polityczką. Wiem o marszu Tuska, ale mogę powiedzieć o swoim marszu. Ta cała narracja o trosce. Jeśli się ktoś o mnie troszczy, to chodźcie na ten marsz. Jak Tusk chce, to też niech przyjdzie – mówiła szerzej na ten temat na antenie TOK FM.
W zeszłym tygodniu lider PO Donald Tusk poinformował, że odbędzie się Marsz Miliona Serc, w którym Polacy pokażą, że nie chcą już PiS przy władzy. Ogłosił to dzień po tym, jak TVN24 pokazał reportaż o pani Joannie.
– 1 października zorganizujemy Marsz Miliona Serc. Milion w Warszawie da już pewność zwycięstwa. Spotkamy się po to, aby na kilka tygodni przed wyborami już nikt nie miał wątpliwości, że dobrych ludzi jest więcej – przekazał wtedy Tusk.
Krakowianka w miniony weekend dziękowała też za wyrazy wsparcia, które otrzymuje. "Ciągle jeszcze brakuje mi słów, żeby opisać moja wdzięczność. Wszystkie wydają się niewystarczające wobec ogromu wsparcia, który do mnie napływa" – napisała również na IG.
Dodajmy też, że na temat swojej aborcji kobieta rozmawiała także ostatnio z "Faktem". – Ludzie chyba sobie wyobrażają, że ja w jednej chwili wzięłam tabletki aborcyjne, a następnie dzwoniłam do psychiatry, krzycząc "o k*** co ja zrobiłam!" i w międzyczasie próbowałam jeszcze popełnić samobójstwo. To nie było tak – stwierdziła pani Joanna z rozmowie z dziennikiem, dodając, że jej decyzja była głęboko przemyślana i konsultowana.
– Ja wzięłam leki aborcyjne po bardzo długich przemyśleniach, po konsultacjach z osobami wykwalifikowanymi medycznie, z farmaceutami, którzy potwierdzili, że obawy o moje życie nie są bezzasadne. Była to dla mnie bardzo ciężka decyzja. Ale ją podjęłam w trosce o rozwój płodu i swoje życie – powiedziała "Faktowi".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.