Córka Niemena o roli religii w swoim życiu. Gorzko podsumowała chrześcijan
Córka Niemena o roli religii w swoim życiu. Gorzko podsumowała chrześcijan Fot. Instagram.com / @natalianiemen

Natalia Niemen ostatnio udzieliła dwóch, szczerych wywiadów. Artystka w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" opowiedziała o zmianie związanej z wiarą, która ostatnio zaszła w jej życiu. Córka Czesława Niemena przyznała, że przestała być żarliwą protestantką. Pokusiła się o refleksję na temat religii chrześcijańskiej.

REKLAMA

Dwie młodsze córki Czesława Niemena odziedziczyły po nim miłość do dźwięków i sztuki. Natalia na swoim koncie ma solowy album. Obecnie jest jednak bardziej aktywna w mediach społecznościowych, niż w branży muzycznej.

Ostatnio w podcaście "Porażka, czyli sukces", który prowadzi była żona Krzysztofa Ibisza, Anna Zejdler, wokalistka przyznała, że czuje się rozczarowana hipokryzją w Kościele. Temat kontynuowała też w kolejnym wywiadzie, który ukazał się na łamach "Wysokich Obcasów".

"Gdy miałam dziewięć lat, dostałam totalnego bzika na punkcie wiary katolickiej i Kościoła. Komunia, a potem różne aktywności w kościele to była dla mnie podstawa, bywało, że odłączałam się od dzieci bawiących się na podwórku i mówiłam, że muszę iść się pomodlić. Jako 14-latka zrezygnowałam z tego na kilka lat, ale ta toksyczna forma szukania siebie – bo dzisiaj tak to nazywam - cały czas we mnie drgała i około dwudziestki wróciłam do tematu chrześcijaństwa w sposób mocno fundamentalistyczny" – opowiedziała. Natalia Niemen dała do zrozumienia, że potem zawiodła się także na środowisku protestanckim. Wciąż czuła się poniekąd niezrozumiana.

Tylko tym razem weszłam w protestantyzm. Wydawało mi się to lepszą opcją niż katolicyzm, ale tak naprawdę w ogóle mi nie służyło. Szukałam akceptacji jak cholera, więc w dużej mierze zrezygnowałam z siebie. W środowisku protestanckim nie spotkałam zbyt wielu osób podobnych do mnie, z którymi miałabym bliską więź, mogła porozmawiać o tym, co mnie interesuje. Ale to pragnienie akceptacji jest tak silne, że rezygnujesz z tego za dobre słowo od czasu do czasu: "fajna jesteś, Natalia, bo tak się super modlisz, tak świetnie śpiewasz o Jezusie".

Natalia Niemen

wywiad "Wysokie Obcasy"

Kiedy przyszła pandemia COVID-19, artystka zdecydowała się na dalsze poszukiwania siebie. "Nie zamieniłam Biblii na pisma buddyjskie, stwierdziłam, że nie chcę mieć żadnego guru, nie chcę księgi, muszę w końcu znaleźć siebie" – oznajmiła.

Dziś kobieta z dystansem podchodzi do wspólnot religijnych. Oto co sądzi o chrześcijaństwie.

"Chrześcijanie dali mi w kość. To jest środowisko naszpikowane osobami z olbrzymimi deficytami, które nie chcą nad sobą pracować. To oczywiście nie dotyczy wszystkich, ale takich ludzi jest sporo. Uważają, że Bóg za nich wszystko załatwi, że tak naprawdę nie muszą się zmieniać, bo i tak będzie im wybaczone" – wyjaśniła.

Religia i modlitwa sprowadzają cię do roli robaka, który nic nie może: jestem grzeszna, nie mam mocy, ale z tobą, Boże, jakoś to będzie. To opieranie się na czymś, co jest na zewnątrz, utrzymywanie się na poziomie dziecka, które nie jest za nic odpowiedzialne. Religia ściąga z ludzi odpowiedzialność za ich reakcje, emocje, to, kim są. Nie obwiniam nikogo za to, jaką drogą szłam, to był mój wybór, w tamtym czasie uważałam, że to jest dla mnie dobre. W pewnym momencie jednak zauważyłam, że daję się różnym ludziom krzywdzić i powiedziałam "stop".

Natalia Niemen

wywiad "Wysokie Obcasy"

Niemen nie omieszkała wspomnieć o niesprawiedliwościach, doświadczanych przez ludzi ściśle powiązanych z grupami religijnymi.

"W Kościołach – różnych – jest masa narcystycznych osób, które, zwłaszcza gdy mają jakieś role przywódcze we wspólnocie, mają parcie, by kontrolować innych. Widzimy zło Kościołów tam, gdzie ono jest najbardziej wyraźne: kiedy księża krzywdzą dzieci albo jakiś duchowny krzyczy na wiernych czy wypowiada się z jawną nienawiścią" – powiedziała.

"Ale równie złe są te przypadki, kiedy ktoś robi genialne wrażenie, jest serdeczny, okazuje empatię, ale jednocześnie umie w bardzo zawoalowanej i niemal nieuchwytnej formie manipulować" – dodała.

Córka muzyka, który zmarł prawie dwie dekady temu po walce z nowotworem układu chłonnego, dziś uważa, że "straszenie ludzi piekłem to też jest przemoc i manipulacja".

"Sama to robiłam, mówiłam ludziom, że jak nie uwierzą w Jezusa jako swojego zbawiciela, to pójdą do piekła. Bywało, że drapałam się potem w głowę i myślałam: kurde, w sumie tego nie rozumiem. Ale potem to odganiałam: przecież Bóg wie lepiej, tak jest w Biblii. Dziś myślę sobie: piekło i niebo w narracji o Bogu, który jest miłością? Coś się tu nie klei" – skwitowała refleksję o roli religii w swoim życiu.