nt_logo

Testerka wierności o kulisach swojej pracy. "Rekordzista błagał mnie o numer po kilku minutach"

Agnieszka Miastowska

12 sierpnia 2023, 16:42 · 15 minut czytania
Testerka wierności nie prowokuje. Nie (zawsze) jest wynajęta przez żonę. I nie uważa, że wszyscy mężczyźni zdradzają, chociaż ma stuprocentową skuteczność. Podobną jednak mają jej koledzy, którzy testują nielojalne kobiety. W jednej z warszawskich restauracji spotkałam się z założycielem agencji detektywistycznej "Temida" Marcinem Miklaszewskim i licencjonowaną detektywką oraz testerką wierności. Posłuchajcie o historiach ekstremalnej nielojalności i... miłości.


Testerka wierności o kulisach swojej pracy. "Rekordzista błagał mnie o numer po kilku minutach"

Agnieszka Miastowska
12 sierpnia 2023, 16:42 • 1 minuta czytania
Testerka wierności nie prowokuje. Nie (zawsze) jest wynajęta przez żonę. I nie uważa, że wszyscy mężczyźni zdradzają, chociaż ma stuprocentową skuteczność. Podobną jednak mają jej koledzy, którzy testują nielojalne kobiety. W jednej z warszawskich restauracji spotkałam się z założycielem agencji detektywistycznej "Temida" Marcinem Miklaszewskim i licencjonowaną detektywką oraz testerką wierności. Posłuchajcie o historiach ekstremalnej nielojalności i... miłości.
Zdradę da się sprawdzić? Testerka wierności przetestuje twojego faceta Fot. naTemat.pl

Spotykamy się w restauracji. Witam się z bardzo atrakcyjną szatynką o długich nogach. Nie chcę pisać o niej od razu "testerka", bo po naszej rozmowie wiem, że to określenie spłyca całą je pracę.


Jest licencjonowaną detektywką, a testy wierności to tylko kropla w morzu jej pracy i zainteresowań. Podobnie jak towarzyszący jej Marcin M. (Instagram@detektyw_miklaszewski) założyciel agencji detektywistycznej Temida.

Zanim zaczniemy rozmawiać, kobieta, której imienia nie wymienię, uprzedza mnie, że będę zaskoczona tym, czego się dowiem

Gdy powiedziałam w redakcji, że będę rozmawiała z testerką wierności, kobiety zareagowały z zaciekawieniem, a mężczyźni się oburzyli. Jak myślisz, czy ich zachowanie było spowodowane tym, że uważają to za nieetyczne, czy dlatego, że wiedzą, że przy odpowiedniej testerce sami wpadliby w pułapkę? Testerka: Wychodzę z założenia, że każdy, niezależnie od płci, będąc w związku, w którym czegoś brakuje, będzie podatny na taką formę relacji. Jeśli brakuje nam w związku np. rozmowy, to gdy pojawi się osoba, która ma wspólne z nami zainteresowania i poglądy, to ta relacja naturalnie się nawiąże. Z reguły jednak osoba, która jest przez nas testowana, wcześniej już zdradzała. Poza tym przekaż kolegom, że testerzy wierności są równie popularni.

M.M: Myślę, że zlecenia rozkładają się równo na obie płcie. Kobiety też są testowane.

Zostańmy na razie przy testowaniu mężczyzn. Jakie klientki sięgają po waszą pomoc – takie, które już wiedzą, że są lub były zdradzane, czy takie, które mają dopiero podejrzenia? Co cię na pewno zaskoczy – to nie kobiety najczęściej są zleceniodawcami. To ojciec kobiety, jej przyjaciel, ktoś, kto widzi coś, czego ona nie dostrzega. Są to osoby postronne, ale wtedy dokładnie sprawdzamy przedmiot sprawy, bo nie możemy podjąć zlecenia tylko dlatego, że przyjaciel czy członek rodziny nie akceptuje partnera kobiety i będzie szukał na niego "haka".

Przyszła do was kiedyś teściowa, która uważała zięcia za niewiernego?

Marcin Miklaszewski: Częściej (z osób trzecich) to inni mężczyźni zlecają sprawdzenie wierności faceta i mają w tej kwestii dobrą intuicję. To właśnie przyjaciel kobiety, który zna towarzystwo partnera i ma pewne podejrzenia co do niego albo ojciec, który nie ufa jej partnerowi, potrafi wyłapać zachowania, których ona nie widzi, bo jest zakochana. Albo mężczyźni mówią wprost, że facet ma na boku dziewczynę, ale zanim jej powiedzą, chcą mieć dowody.

Odmawiamy zleceń w momencie, w którym klient mówi: "potrzebuję dowodu, aby ta para się rozeszła, zróbcie tak, żeby na zdjęciu było widać pocałunek, dłoń na kolanie, zdradę". To typowe "szycie", czyli fałszowanie dowodów. Musimy dbać o etykę – podejmujemy zlecenie, gdy klient przekazuje nam informacje, że ma jakąś konkretną wiedzę, jakieś dowody na zdradę, ale np. pozyskane nielegalnie. My to zrobimy zgodnie z prawem.

T: Czasem klientka mówi, że wie, że jej partner ma konta na portalach randkowych lub pisze do różnych kobiet na mediach społecznościowych, ale wszystko kasuje. Nieuczciwość jest w tle.

Jak krok po kroku wygląda zlecenie testu wierności?

M.M.: Najpierw podpisujemy umowę, robimy wywiad, by określić profil mężczyzny/kobiety, którego będziemy testować, dobrać atrakcyjną dla niego testerkę/testera. Potem dochodzimy do obserwacji albo próby kontaktu cyber, a równolegle prowadzona jest obserwacja. Najlepiej w weekend, bo to sprzyja imprezom, wyjściom ze znajomymi. Jeśli z takiej obserwacji dowodów nie będzie, ale osoba dopuszczała się zdrad w przeszłości, proponujemy wykonanie testu. Ale test zawsze jest poprzedzony obserwacją.

Działanie cyber to po prostu pisanie w mediach społecznościowych lub portalach randkowych?

M.M: Zgadza się, dopiero po kontakcie online testerka/tester podejmie próbę spotkania bezpośredniego. Pojawi się w miejscu często odwiedzanym przez testowanego, na siłowni, w kawiarni, do której chodzi, w pracy. Jednak gdy ma dojść do spotkania zaplanowanego, to nie testerka/tester wychodzi z inicjatywą, to testowana osoba ma je zaproponować.

Testerka nie może proponować i prowokować?

T: Absolutnie nie. Ma prowadzić rozmowę, w której po prostu daje tej drugiej osobie szansę na propozycję, ale sama nie flirtuje, nie porusza nawet tematu spotkania na żywo. Czasem wystarczy nawet pojawienie się w miejscu, w którym spotka się osobę testowaną.

Raz miałam taką sytuację, że pojawiłam się w miejscu pracy mężczyzny, którego miałam testować – to było tylko rozeznanie się z terenem bez próby podjęcia kontaktu. Miał żonę i dziecko, zleciła to jego partnerka.

Weszłam do lokalu i stojąc obok niego, w krótkiej sukience, zamówiłam Mirindę. Płacąc celowo upuściłam pieniążek, a on ten pieniążek podniósł. Potem w wiadomościach napisał mi, że musiał się mocno powstrzymywać, żeby "nie polizać mnie po nogach". Gdy wyszłam z budynku, wybiegł za mną, dając mi swój numer telefonu. Już w pierwszych wiadomościach pisał mi, że jestem piękna, że jestem aniołem, ale to jeszcze nie były twarde dowody zdrady. Pisanie trwało jakiś czas.

Dyskusja z mojej strony to były głównie odpowiedzi "tak", "nie", "miło było cię poznać". W pewnym momencie sama napisałam do niego, że "jestem zmęczona po treningu". Nie jest to prowokacja, bo nie napisałam, że czegoś od niego oczekuję, ale to wystarczyło, by zaproponował mi masaż, a chwilę później wysyłał mi filmiki, na których się masturbował. To już był mocny dowód, bo w tej rozmowie nie było żadnej mojej prowokacji ani chęci, by wysyłał takie treści.

W międzyczasie i tak był obserwowany przez wasze biuro detektywistyczne...

T: I okazało się, że gdy ja byłam nieugięta i na jego flirt odpisywałam: "wstydzę się, nie pisz mi takich rzeczy", on w weekend wyszedł z imprezy z dziewczyną, którą zabrał do hotelu. Z tego względu obserwacja jest tak ważnym uzupełnieniem mojej pracy.

M.M.: Co ciekawe, gdy ten mężczyzna zobaczył materiały na swoje zdrady, uciekł za granicę. Porzucił żonę i dziecko, był obcokrajowcem i do Polski już nie wrócił.

T: Co więcej, gdy już wiedział, że są na niego materiały z tej zdrady z hotelu, ale nie wiedział, kto za nie odpowiada, to dalej pisał do mnie. Pewnego dnia nawet zadzwonił i powiedział, że czeka na mnie w konkretnym hotelu. Prosił, żebym "przyjechała, bo mnie potrzebuje".

Wróćmy do spotkań. Jakie miejsca są najlepsze na test?

T: Siłownia. Mam wrażenie, że tam testosteron buzuje (śmiech). Chyba wiesz, co mam na myśli.

M.M.: Ale też kluby – jego wyjście na męski wieczór z kolegami będzie najłatwiejszą okazją do złapania. I nie dochodzi wtedy nawet do testu wierności, w 90 proc. przypadków wystarczy wtedy czysta obserwacja, podczas której okazuje się, że on zagaduje co drugą dziewczynę, a potem wychodzi z klubu z jakąś kobietą.

Jak duże jest zapotrzebowanie na testerki wierności?

Mamy średnio jedno-dwa zapytania w tygodniu, z czego realizujemy jedno-dwa w miesiącu.

Jaki jest koszt takiej usługi i ile czasu ona trwa? Do momentu przyłapania czy określoną liczbę godzin/miesięcy?

M.M: W "pakiet" wchodzi przygotowanie profilu psychologicznego, zebranie informacji, zrobienie obserwacji kilkudniowej, podczas której wykonany będzie test wierności. Cena to średnio od 10 tys. złotych w górę.

T: Podkreślmy, że "wynajęcie testerki" to nie jest wynajęcie kobiety, która zagada naszego partnera na mieście. To wieloetapowe działanie detektywistyczne, nad którym pracuje poza mną cały zespół, w skład którego wchodzą eksperci, byli członkowie służb specjalnych. Cały proces może trwać 3 dni, ale może nawet 4, 5 czy 6 miesięcy, jeśli ktoś chce sprawdzić, czy testowany umie nawiązać głęboką więź z kimś innym.

Testerki wierności na OLX oferują swoje usługi za kwoty od 1 tys. do 3 tys. złotych...

T: To nie są żadne testerki, a dziewczyny, które po prostu umieją wyrywać facetów i myślę, że mogą pójść bardzo daleko w zbieraniu "dowodów". Ale to nie będą dowody w momencie, kiedy mężczyzna wynajmie dobrego prawnika. Ten może przed sądem udowodnić, że kobieta sama go prowokowała. My opieramy się na licencji i ustawie detektywistycznej, więc wiemy, co możemy, a czego nie możemy robić, aby nasz test pokazał, czy osoba jest nieuczciwa.

Czym jest jasny dowód zdrady?

T: Dowodem jest obraz video i audio. Co więcej, detektywi są też świadkami wydarzenia.

Czy potrzebujecie dowodów do spraw rozwodowych, czy są to po prostu dowody dla świadomości zdradzanej dziewczyny?

M.M.: To ustalamy na samym początku w czasie wywiadu z klientem, bo od tego zależy, w jaki sposób będziemy prowadzić całą sprawę.

T: Ale my zawsze staramy się, by to był cały pakiet dowodów – od rozmów online po te na żywo.

Gdzie są granice kontaktu z klientem?

T: Kontakt fizyczny, na który pozwolę, to jedynie dotknięcie dłoni czy przytulenie. Gdyby mężczyzna chciał mnie pocałować, odsunę głowę, ale moment ten możemy zarejestrować. Natomiast testerka nigdy nie spotyka się w mieszkaniu czy hotelu, nigdy nie dojdzie do czegoś więcej na potrzeby testu. Czasem mężczyźni są nachalni, ale zawsze spotykamy się w miejscu publicznym, a ja mam obstawę na takim spotkaniu w postaci osób zbierających materiały – oni wyciągną mnie z opresji, jeśli widzą, że coś jest nie tak.

M.M.: Ja pracując w terenie jako tester pozwoliłem się kobiecie objąć czy pocałować w policzek.

T: Ale zdarzył nam się klient, który chciał, by nagrać jego dziewczynę, najlepiej jak idzie do łóżka z kimś innym. Nakręcił się bardzo, prosił o obrazy, na których będzie dokładnie widać ich zbliżenie.

I co wtedy?

M.M.: Taki klient jest doprowadzany do porządku i wskazujemy mu, co warto, a czego nie warto robić, zbierając dowody. Poza tym żadna testerka nie podjęłaby się czegoś takiego, to prostytucja. Każda nasza testerka jest licencjonowaną detektywką. Raz mieliśmy testerkę, która miała za sobą nawet pracę w służbach specjalnych i w ciągu jednego dnia tak owinęła sobie faceta wokół palca, że on wyznawał jej miłość, oświadczał się jej.

Testerka wierności musi być bardzo atrakcyjną kobietą?

T: Testerka wcale nie musi być seksbombą, czasem wystarczy charyzma. Dobrze, jeśli jest to osoba oczytana, bo spotykamy różnych ludzi i musimy umieć się dostosować do rozmówcy. Testerka powinna być ciekawa świata, nie bać się żadnych tematów i nie przedkładać swoich poglądów nad poglądy drugiej osoby. Podstawą jest wiedza psychologiczna i socjologiczna – na tym opiera się praca detektywa, a testerka/tester to detektyw.

Poza tym testerkę dobieramy pod preferencje testowanego, które znamy, bo najpierw stwarzamy jego profil psychologiczny. Co ciekawe, raz klientka powiedziała mi, że testerka, która ma testować jej męża "nie może być za ładna, bo on sam nie jest wyględny i się na to nie nabierze".

Był też klient, który na pierwszym spotkaniu wyznał, że pisząc ze mną online był przekonany, że nasłała mnie jego żona, ale gdy mnie zobaczył, wiedział, że to niemożliwe, bo jestem zbyt ładna i zazdrość by jej na to nie pozwoliła. Z tym mężczyzną relację prowadziłam aż pół roku.

Test wierności tyle trwał?

T: To nie był jedynie test wierności. Sprawa ewoluowała w wywiad na temat nielegalnej działalności tego mężczyzny. Miałam się z nim zaprzyjaźnić, żeby zwierzał mi się także ze swoich interesów. Zawiązaliśmy głęboką więź, przyjaźń. On też bardzo długo podejrzewał, że jestem podstawiona, musiałam go przekonywać, że nie mam żadnego powiązania z jego żoną.

M.M.: Przekonało go na pewno też to, że relacja z testerką trwała bardzo długo, a on nie miał z tego powodu żadnych reperkusji. Otworzył się do tego stopnia, że pozyskaliśmy od niego masę informacji, że kochanki miał jeszcze zanim klientka zaczęła go podejrzewać. Kluczowe jednak jest to, że okazało się, że inwestował w prostytucję, że był narkomanem, bawił się w klubach z prostytutkami, prowadził podwójne życie. Posiadał ukryty przed partnerką majątek – siedmiocyfrowy.

Przez pół roku byłaś dla niego być może najbliższą osobą, powierniczką sekretów, przyjaciółką. Czy w pewnym momencie nie zaczęłaś mu współczuć?

T: Jestem tylko człowiekiem i po tak długim czasie po prostu go polubiłam. Był taki moment, w którym Marcin musiał mi zabrać telefon, bo powiedział, że zbyt głęboko zaangażowałam się emocjonalnie w tę relację.

M.M: Doszło do tego, że chciała kasować wiadomości z nim, by nie było dowodów na jego przekręty.

T: Powiedziałam, że nie mogę mu tego zrobić, że nie przekażę materiałów dowodowych klientce. Potem jednak podeszłam do tego racjonalnie i zastanowiłam się, po co było to zlecenie, co mieliśmy tym osiągnąć i najważniejsze – czy poza tym, że ja go polubiłam, to czy on jest dobrym człowiekiem?

Po całej analizie doszłam do wniosku, że jest osobą, która np. stara się o prawa do dziecka, walczy o nie zacięcie, a kompletnie nie nadaje się na ojca. Jednego dnia ćpał, a drugiego, zanim dobrze wytrzeźwiał, szedł na widzenia z dzieckiem. To dało mi kopa do tego, żeby kontynuować to zlecenie i pomóc tej dziewczynie (jego partnerce), bo wiedziałam, że nie był fair ani będąc z nią w związku, ani podczas procesu rozwodowego.

Jak to się ostatecznie skończyło?

M.M.: Ten rozwód potrwa zapewne kilka lat. Materiały, które zabraliśmy, jeszcze nie zostały w sądzie ujawnione.

Jak często testowany mężczyzna okazuje się wierny?

T: (śmiech) Zanim podejmiemy się zlecenia, dobrze je filtrujemy...

M.M.: Jeśli osoba testowana wcześniej już zdradzała, to w 100 procentach przypadków okazuje się niewierna.

Jak zachowują się klienci, gdy niewierność partnera zostanie potwierdzona?

M.M.: Reakcje są przeróżne, duża część klientów czuje ulgę. Zależy jednak, jak długo też podejrzewali tę osobę o zdradę i jak bardzo ją kochają. Czasami to ogromny zawód, płacz, a czasem podziękowania dla nas – dostajemy po wszystkim prezenty z wyrazami wdzięczności, ludzie czują, że mają szansę na nowy etap w życiu po tym wszystkim.

T: Poza tym nie każdy chce po zdradzie zakończyć związek. Czasem to moment, w którym para idzie na terapię, zaczyna się zastanawiać, czego im w związku brakowało, że doszło do tej zdrady. Nie zawsze facet jest zły do szpiku kości i uprawia seks z powodu popędu. Może po prostu w związku mu czegoś brakuje.

Czy przez swoją pracę nie nabawiłaś się podejścia, zgodnie z którym wierność po prostu nie leży w naturze mężczyzn?

T: Zupełnie nie uważam, że zdrada to domena mężczyzn, ale ja też zdrady nie demonizuję. Jestem osobą, która szkoli się w dziedzinie psychologii, dużo czyta, jest na grupach i forach zarówno o zdradzających, jak i zdradzanych mężczyznach i kobietach. Właśnie po to, by poznać społeczeństwo i zrozumieć, co kieruje ludźmi zdradzającymi.

Czy jesteście w stanie powiedzieć, czy jest jakiś ogólny profil mężczyzny, który zdradza albo czy wszyscy zdradzający faceci mają jakąś jedną wspólną cechę?

T: Jest nią zdecydowanie bardzo niska pewność siebie maskowana pozą osoby bardzo pewnej siebie. Po krótkiej rozmowie widzę, że facet ma braki. Poza tym jakiś deficyt w relacji i najczęściej to deficyt rozmowy – było to widać np. na podstawie relacji z tym mężczyzną, z którym pisałam pół roku. On otworzył się przede mną na temat nielegalnych interesów, bo nie miał z kim o tym porozmawiać.

Mówiliście, że testerzy wierności cieszą się taką samą popularnością, jak testerki. Jaka jest różnica w testowaniu kobiet?

T: Zgodnie z psychologią kobieta zdradza z pobudek emocjonalnych, a mężczyzna z pobudek seksualnych. Myślę, że kobiety częściej zdradzają z powodu braku rozmów, połączenia emocjonalnego, tego, że ich partner był bardzo zaborczy, a mężczyźni z powodu braku zaspokojenia seksualnego.

M.M.: Ale każdy człowiek jest inny niezależnie od płci. Jako tester spotykałem się np. z dziewczyną, dla której atrakcyjne było to, żebym przyjechał dobrym samochodem, żebym miał drogi zegarek – jej imponował status, pewność siebie, układy w mieście. Udało mi się zrobić na niej wrażenie. Wieczorem tego samego dnia pijana wysyłała mi filmiki, jak ubiera szpilki i sukienki.

Ale kogo łatwiej podejść – kobietę czy mężczyznę?

M.M.: Trudno powiedzieć, to zależy od osoby...

T: Według mnie mężczyznę, ale nie każdego mężczyznę, bo taki szczęśliwy i zaangażowany w związek nie spojrzałby nawet w stronę testerki, choćby ta stanęła przed nim nago.

M.M.: To też zależy od tego, ile kto ma do stracenia, bo osoba, która ma do stracenia majątek, jest osobą publiczną, będzie uważała na każdym kroku.

T: Po prostu testowanie będzie trwało dłużej (śmiech).

A czym charakteryzuje się tester kobiet? Wysoki, umięśniony, z zarostem?

T: Cieszący się największą popularnością tester, jakiego mamy, ma... 160 cm wzrostu! To Hiszpan, którego pasją jest podrywanie – on opracował plan 21 kroków i zrobił to prywatnie, zanim jeszcze został specjalistą od zdrad i testował to na każdej kobiecie, którą chciał uwieść.

M.M.: Ten plan to "schodki" – niektóre z nich należy pokonywać po kolei, ale możliwe jest np. przeskoczenie z 4 na 6 przy odpowiednim podejściu. Nie można jednak traktować ich wybiórczo, bo proces uwodzenia się nie powiedzie, kobieta się speszy. 21. krokiem jest już seks. Ten tester ma 100-procentową skuteczność.

T: Myślę, że mógłby napisać książkę na temat uwodzenia. Jest przystojny, ale niski, co teoretycznie mogłoby go dyskwalifikować, ale podchodzi do tematu psychologicznie, bardzo profesjonalnie.

Czy twoja praca miewa negatywny wpływ na twoje związki?

T: Wydaję mi się, że jest wprost odwrotnie. Ta praca pozwala mi dostrzec rzeczy, których ludzie w związkach nie dostrzegają i dlatego wpadają w kłopoty. Czasem relacje z klientami mogą wprowadzić do związku odrobinę kolorytu – ta szczypta zazdrości, która jest potem przegadana. Czasem dowiaduję się bardzo ciekawych rzeczy o seksie albo o mężczyznach, których nie miałabym okazji usłyszeć, będąc wiele lat w stałym związku.

Mimo że zajmujesz się testowaniem wierności, to nie demonizujesz zdrady.

T: Ja zawsze jestem za tym, że żeby mimo zdrady ratować związek, jeśli ludzie mają za sobą dobrą przeszłość. Zdrady zdarzają się nawet w najlepszych związkach, bo jesteśmy tylko ludźmi. Trzeba jedynie postawić sobie jedno pytanie: "czy jestem w stanie wybaczyć?". Jeśli ktoś z góry wie, że nie pójdzie do psychologa i będzie to partnerowi wypominał, to się nie uda.

Sztuką jest ze zdrady wyciągnąć konsekwencje, gdy już się wydarzy i poprowadzić swój związek tak, żeby to się nigdy więcej nie wydarzyło. Osobie zdradzonej znajomi czy rodzina często mówią, że partnera powinna wyrzucić z domu.

Gdy do mnie przychodziły koleżanki i mówiły, że zostały zdradzone i chciały usłyszeć moją radę – żadna z nich się nie rozstała. Jestem po prostu osobą, która wysłucha i poradzi, nie oceniając faceta. Nigdy nie powiem, że jest śmieciem, tylko analizujemy tę sytuację, polecam iść do psychologa, a potem podjąć decyzję. Najgorsze, co można zrobić, to pochopnie podjąć decyzję po zdradzie, bo nierzadko te zdradzone osoby żałują odejścia.