
Czemu służy polityka strachu?
Pojawienie się przy polskiej granicy Grupy Wagnera zostało bardzo wyeksponowane w komunikatach, które płynęły ostatnio z przekazów przedstawicieli rządu. Mówił o tym między innymi Mateusz Morawiecki, który podkreślał, że stanowi ona realne zagrożenie.
Zdaniem gen. Stanisława Kozieja, taka narracja jest niepotrzebna i jedynie dodatkowo niepokoi opinię publiczną w Polsce, co z kolei jest na rękę władzom Rosji i Białorusi. To właśnie bowiem naciski społeczne w Polsce mogą doprowadzić do tego, że osłabiona zostanie pomoc Ukrainie. A o to właśnie Kremlowi chodzi.
– Opinia publiczna krajów, szczególnie Polski, może zacząć wywierać nacisk na władze, żeby osłabiły swoje wsparcie dla Ukrainy. Wagnerowcy czy incydent śmigłowcowy, a także te, które, jak sądzę, zaraz się wydarzą, są jedynie elementem działania Rosji. Tej zależy na tym, żeby osłabić albo zatrzymać wsparcie Zachodu dla Ukrainy, bo wówczas Kijów nie ma większych szans na wygraną w wojnie – mówi w naTemat gen. Stanisław Koziej.
gen. Stanisław Koziej
– Rządzący stoją w rozkroku między interesami Polski a interesami partyjnymi. Widać, że niestety przechylają się ku interesowi partyjnemu. W końcu w interesie państwowym jest uspokajanie opinii, a my widzimy, jak eksponowane są działania militarne na granicy – zaznacza generał.
Dlaczego wojsko nie reaguje na prowokacje ze strony Białorusi?
Z jednej strony jesteśmy świadkami budzących niepokój komunikatów, które płyną od przedstawicieli polskiego rządu, z drugiej strony, kiedy faktycznie dochodzi do zagrożenia, które jest związane z działaniami prowokacyjnymi ze strony Białorusi, to nic się nie dzieje. Byliśmy świadkami tego, chociażby w przypadku wpuszczenia do Polski rakiety, która spadła pod Bydgoszczą, czy ostatnio, kiedy śmigłowce Łukaszenki przekroczyły polską granicę powietrzną.
Takie działania wywołują szereg pytań dotyczących kondycji kadry zarządzającej polską armią. Ta, jak wskazuje gen. Stanisław Koziej, jest daleka od ideału.
– Jest skandalem, że skoro Białorusini poinformowali nas, że będą ćwiczenia przy naszej granicy, to po naszej stronie nie zostały w tym czasie przeprowadzone kontrmanewry. Nasze wojsko nie wysłało jednostek, które mogłyby na przykład sprawdzić, jakie mają sprzęty, jakie prowadzą działania, a to sprawiłoby, że w sytuacji kryzysu nie dalibyśmy się zaskoczyć. Nie zrobiliśmy nic, więc zostaliśmy zaskoczeni prowokacją Białorusi – wyjaśnia.
Słabością polskiej obronności jest zdaniem generała styk między kierownictwem politycznym a dowódczym w armii.
gen. Stanisław Koziej
Na razie nadal nie zostały podjęte żadne konkretne działania w kwestii przelotu nad Polską białoruskich śmigłowców. Do sprawy odniosła się Białoruś, która zaś poinformowała, że do żadnego przekroczenia granicy nie doszło.