Wprawdzie Prawo i Sprawiedliwość chwaliło się od początku inwazji Rosji pomocą dla Ukrainy, ale najwyraźniej obecnie najistotniejszy jest twardy wyborczy rachunek. Tak wynika z najnowszej strategii obozu władzy, do której dotarła "Gazeta Wyborcza".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Będziemy agresywni i nie będziemy odstawiać nogi. Albo my weźmiemy antyukraiński elektorat, albo Konfederacja – powiedział "Gazecie Wyborczej" ważny polityk obozu władzy. Według informacji dziennika PiS ma więc celowo wykorzystywać w kampanii antyukraińskie nastroje. Chodzić ma o dotarcie głównie do rolników i młodych kobiet.
– W Ukrainie też toczy się rozgrywka między premierem a prezydentem, ale my się w nią nie damy wciągnąć. U nas są wybory i czy to się komuś podoba, czy nie, musimy zagospodarować nastroje społeczne. Będziemy dziękować Polakom za pomoc, jaką okazali Ukraińcom, ale musimy podkreślać, że nie są uprzywilejowaną grupą w Polsce – powiedział rozmówca "GW".
Informator gazety zwrócił uwagę, że "kobiety przesuwają się ze swoją niechęcią do Ukraińców w stronę Konfederacji". – Wskazują na zagrożenia na rynku matrymonialnym, w dostępności do salonów kosmetycznych, mówią, że jest trudniej, bo kolejki tworzą Ukrainki – powiedział.
Dodał, że jeśli PiS nie zagospodaruje antyukraińskich nastrojów, zrobi to Konfederacja. – A do tego nie możemy dopuścić. Od teraz w relacjach polsko-ukraińskich będzie wet za wet – stawia sprawę jasno rozmówca "Wyborczej".
– To nie będzie retoryka antyukraińska, ale antyrosyjska, jednak wyraźnie i dobitnie będziemy pokazywać, że nadrzędny jest interes polski, nie ukraiński – tłumaczy anonimowo ważny poseł PiS w rozmowie z "Wyborczą".
Przydacz o pomocy dla Ukrainy
Przypomnijmy: ostatnio głośno było o kontrowersyjnych słowach Marcina Przydacza, szefa Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP. – Ukraina naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniać to, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska – stwierdził człowiek Andrzeja Dudy.
Słowa te nie spodobały się w Ukrainie. Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Sibiga mówił o manipulacji. – Kategorycznie odrzucamy próby narzucenia polskiemu społeczeństwu przez niektórych polityków bezpodstawnych twierdzeń, że Ukraina nie docenia pomocy z Polski – powiedział Andrij Sibiga, cytowany przez portal Ukraińska Prawda. Jak dodał, to "oczywista gra, która służy do tego, by realizować własne interesy".
– Nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością. To manipulacja. Prawda wygląda inaczej. Jest nią przyjazny i otwarty dialog między prezydentami Ukrainy i Polski, którzy mają wysoki poziom wzajemnego zrozumienia i zaufania – wyjaśnił.
Zełenski o Polsce
Następnie sytuację rozładował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. "Narody Europy wiedzą, że wolność wszystkich jest najsilniejsza, gdy jest to wspólna wolność wszystkich. My w Europie wiemy, jak jednoczyć się i bronić naszych wartości ramię w ramię, niezależnie od pór roku i nastrojów, prądów politycznych i osobistych ambicji" – tymi słowami zaczyna się oświadczenie, które opublikował na swoim Twitterze prezydent Ukrainy.
"Ukraina walczy o wolność swoją i całej Europy i jesteśmy wdzięczni każdemu narodowi, który pomaga. Bardzo doceniamy historyczne wsparcie Polski, która wraz z nami stała się prawdziwą tarczą Europy - od morza do morza. A w tej tarczy nie może być ani jednej rysy" – zaznaczył prezydent Ukrainy.