Adam Hofman miał odbudować terenowe struktury PiS. Z zadania koncertowo wywiązał się na przykład w Koninie. "Newsweek" ujawnia, że dzięki niemu do partii wstąpili: byli sympatycy Samoobrony i wójt, który dziś ma prokuratorskie zarzuty, a kiedyś związany był z ORMO.
W okręgu konińsko-gnieźnieńskim od wielu lat PiS stawia na tzw. spadochroniarzy. Na ludzi niezwiązanych z okręgiem i nieznających problemów regionu. Posłowie i radni wojewódzcy przywożeni są w teczkach.
Takie wyznanie przysłał do redakcji "Newsweeka" jeden z działaczy Prawa i Sprawiedliwości. W 2007 roku z okręgu startował Adam Hofman. Miał ponoć zasłynąć powiedzeniem: "lepszy jest działacz czy poseł, który jest silny w Warszawie, może coś załatwić dla regionu, niż pierdołowaty kandydat". Dziś Hofman został przez prezesa wysłany, by ze swojego gabinetu w domu towarowym "Raj" zrobić z konińskimi strukturami porządek. W PiS mówi się, że Jarosław Kaczyński chciał młodemu utrzeć nosa. Niektórzy działacze zwracają jednak uwagę, że bycie szefem regionu wzmacnia jego pozycję.
O tym, że Hofman potrzebuje wysokiego stanowiska pisała w naTemat Marta Pawłowska. "Jeden z najmłodszych polityków Prawa i Sprawiedliwości, nie piastował też żadnego wysokiego stanowiska, jest rzecznikiem partii. Z drugiej strony to też jedna z najbardziej znanych jej twarzy".
Konin, według dziennikarzy "Newsweeka" ma być miejscem wyjątkowym: pełnym frakcyjnych walk, równoległych struktur, awantur. Koronnym sporem był ten podczas wyborów regionalnego szefa. Działacze są tak zwaśnieni, że nie udało się wybrać prezesa. Dopiero kandydatura Hofmana ucina spory.
Czym zajmuje się nowy szef regionu? Przede wszystkim zwiększaniem liczebności partii. Jak donosi w liście do "Newsweeka" jeden z działaczy PiS, Hofman robi wszystko, by liczby rosły. Przyjmuje nawet wójta z zarzutami prokuratorskimi, który przeszłość ma w ORMO. Hofman przyjął do partii także byłego działacza SLD i Samoobrony – Krzysztofa Ostrowskiego. Jak jednak przyznają regionalni działacze, w szeregi partii wpisano go, zanim… wypełnił deklarację członkowską.
W Koninie popełnianych jest więcej podobnych grzechów. Działacze przyznają, że choć na deklaracji są potrzebne dwa podpisy wprowadzających, na wielu z 93 złożonych przez nowo przyjętych członków, brakowało jednego. "Hofman wyszedł z sali. Jego dwaj zaufani dorobili brakujące podpisy" – pisze "Newsweek".
Przeciwnicy polityczni zarzucają Hofmanowi lizusostwo i rządzę władzy, były pracownik biura prasowego jednej z partii: "Jest politykiem bardzo autorytarnym. Nie szanuje zasad obowiązujących w Sejmie. Jest taki zwyczaj, że jak jedna partia organizuje konferencję prasową w sali 101, to druga nie zwołuje nagłej konferencji przy stoliku dziennikarskim. A Hofman tak robił. Nie jest lubiany wśród dziennikarzy, bo jest bardzo arogancki". Politykom PiS jednak się podoba. "Cechuje go przebojowość, medialna impertynencja" – powiedział o nim dla naTemat Joachim Brudziński.