
Lil Tay już jako 9-latka zaczęła zdobywać rozgłos na Instagramie dzięki publikowanym filmikom. W środę (9 sierpnia) na Instagramie pojawił się post informujący o śmierci 14-latki oraz jej brata. Policja miała nic nie wiedzieć o wypadku. Zastanawiające były także słowa byłego menadżera. Dzień później TMZ podał, że gwiazda jednak żyje. Pojawiło się jej oświadczenie, w którym wyjaśniła sytuację.
Aktualizacja: Lil Tay jednak żyje – ustalił TMZ w czwartek (10 sierpnia). Sama zainteresowana przesłała do redakcji oświadczenie, w którym przekonuje, że jej konto na Instagramie zostało zhakowane, a z nią i jej bratem wszystko jest w porządku.
Okoliczności śmierci 14-latki budzą coraz więcej pytań
"Z głębokim żalem informujemy o nagłej i tragicznej śmierci Claire. Nie ma słów, które oddałyby naszą stratę i ból. Nie spodziewaliśmy się tego, co się stało, i jesteśmy w szoku. Odejście jej brata tylko pogłębia nasz niewyobrażalny ból. W tym czasie prosimy o uszanowanie naszej prywatności, okoliczności śmierci Claire i jej brata są badane. Claire na zawsze pozostanie w naszych sercach, pozostawiając pustkę nie do zapełnienia" – podano w oświadczeniu, jakie zamieszczono na instagramowym profilu Lil Tay.
Lil Tay, kanadyjska raperka i gwiazda internetowa, zdobyła sławę w sieci po rozpoczęciu nagrywania kontrowersyjnych filmów w wieku dziewięciu lat pod okiem starszego brata.
Nastolatka była często oskarżana o wywoływanie kontrowersji, między innymi przez używanie rasistowskich wyrażeń, za które później przepraszała. Przechwalała się też posiadaniem kilku luksusowych aut, mimo braku prawa jazdy, oraz twierdziła, że ma wpływy w Los Angeles. W 2018 roku pojawił się serial dokumentalny zatytułowany "Life with Lil Tay", przedstawiający karierę tej młodej gwiazdy.
Pięć lat temu dziewczynka zniknęła z mediów społecznościowych, publikując swój ostatni post na Instagramie w czasie trwającego sporu o opiekę pomiędzy jej matką a ojcem.
W 2018 roku wszystkie posty Lil Tay zniknęły z sieci, a na jej InstaStory pojawiło się enigmatyczne wezwanie: "pomóż mi". Wkrótce potem pojawiły się oskarżenia o nadużycia wobec ojca dziewczyny, Christophera Hope'a.
Hope miał wymusić na córce powrót do Kanady na mocy orzeczenia sądowego. Istniały spekulacje, że zależało mu na kontrolowaniu jej finansów, dostrzegając to jako "furtkę" do szybkiego wzbogacenia się. Ówczesny menedżer dziewczyny dementował te twierdzenia.
Sama Lil Tay wyznała w jednym z wywiadów, że jej ojciec przez lata był nieobecny w jej życiu i nagle pojawił się na nowo, pragnąc pieniędzy. Wiadomość o tragicznej śmierci 14-letniej dziewczyny i jej brata poruszyła jej wielbicieli. Doniesienia te rodzą coraz więcej pytań.
"Normalnie nie interesują mnie teorie spiskowe, ale to jest dziwne"; "Musicie to wyjaśnić. Dwoje małych dzieci umiera po tym, jak całe życie były wykorzystywane"; "Jej rodzice byli w to zamieszani. Nie przekonasz mnie, że jest inaczej" – takie głosy internautów pojawiły się pod oświadczeniem na Instagramie.
Nieoficjalne informacje wskazują na to, że przyczyną mógł być wypadek samochodowy. Niemniej jednak kiedy dziennikarze z "Daily Mail" próbowali uzyskać więcej szczegółów od lokalnej policji na temat sytuacji w okolicach miejsca zamieszkania rodziny, zdziwili się, ponieważ nie znaleziono żadnych danych na temat nagłej śmierci dwóch osób.
Potem tajemnicza wypowiedź byłego menedżera sprawiła, że pojawiły się kolejne znaki zapytania. – To skomplikowana sytuacja i w tym momencie nie jestem w stanie ani potwierdzić, ani całkowicie zaprzeczyć oświadczeniu rodziny – przekazał redakcji Harry Tsang.
Zobacz także
