Dramatyczne sceny rozegrały się podczas koncertu rapowego Bedoesa. Na bydgoskim placu pod Torbydem mogło być nawet 20 tysięcy ludzi. Nie wszyscy jednak dobrze się bawili. Do medyków zgłaszały się liczne osoby, które uskarżały się na fatalne samopoczucie. Część mdlała, dlatego konieczna była interwencja strażaków z Grupy Ratownictwa Chemicznego. Trzy osoby przewieziono do szpitala.
Reklama.
Reklama.
Jak pisze "Fakt", problemy pojawiły się już przed koncertem. Ponieważ ten był bezpłatny i wydarzenie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, wiele osób chciało zająć miejsca już wiele godzin wcześniej.
Zanim raper wyszedł na scenę, do medyków zaczęły zgłaszać się osoby, które uskarżały się na fatalne samopoczucie. Takich osób było na tyle dużo, że zdecydowano się wezwać dodatkową pomoc. Na miejsce koncertu przyjechało kilkanaście jednostek straży pożarnej, zespoły ratownictwa medycznego, policja i ratownicy z WOPR, piszą dziennikarze gazety.
Dodatkowo strażacy zdecydowali się rozstawić specjalne namioty pneumatyczne, do których kierowani byli liczni widzowie z objawami omdlenia i złym samopoczuciem. Łącznie z objawami zgłosiło się 150 osób, z czego trzy wymagały przewiezienia do szpitala.
Strażacy sprawdzili, czy ktoś nie rozpylił czegoś w powietrzu
Sytuacja tak bardzo zaniepokoiła służby, że zdecydowano się przebadać powietrze. "Strażacy ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Chemicznego i Ekologicznego, przy użyciu specjalnych detektorów zbadali powietrze w miejscu koncertu. Nie wykryto w nim niebezpiecznych substancji" – czytamy w "Fakcie".
Służby przypuszczają, że powodem licznych omdleń podczas koncertu Bedoesa mogła być wysoka temperatura i ścisk, który ograniczał dostęp do tlenu.
Jak podaje "Fakt", sprawą incydentu na koncercie Bedoesa zajęła się policja i prokuratura. Dochodzenie wszczęto w kierunku artykułu 160 kodeksu karnego, czyli narażenia ludzi na niebezpieczeństwo.