Słynny trener Manchesteru United Alex Ferguson miał do niego pretensje, że nie dostał propozycji kupienia Roberta Lewandowskiego dwa lata temu. Teraz "Lewy" prawdopodobnie wyląduje w Bayernie Monachium. Niedawno wytransferował do włoskiej Fiorentiny Rafała Wolskiego, a ofert nie brakuje mu także dla innych jego podopiecznych: Jakuba Koseckiego, czy Michała Żyry. Cezary Kucharski wyrasta na najpotężniejszego polskiego menadżera.
Na razie nasza polska. A wierzę, że w przyszłości także marka światowa.
Jak idzie jej budowanie?
Cały czas jesteśmy na początku. W Polsce sport i sportowcy dopiero zaczynają być traktowani na serio. Pozycję startową mamy bardzo dobrą, ale to jak z firmą – nie buduje się jej dwa, czy trzy lata, ale przez dłuższy czas. To ewolucja. Step by step. Chciałbym na przykładzie Roberta pokazać innym polskim zawodnikom, że warto w siebie inwestować, aby kiedyś z wypracowanej marki czerpać zyski.
Jakim brandem ma być Lewandowski?
Ciekawym, wiarygodnym, budzącym zaufanie. A poza tym takim, z którego Robert w przyszłości, po zakończeniu kariery, będzie mógł czerpać profity.
Dziś Robert reklamuje Coca Colę, Gilette i Nike. Za chwilę pojawi się w reklamie niemieckiego sponsora Borussii. Jakim kluczem kierujecie się wybierając reklamodawców?
Po pierwsze Robert nie ma zbyt wiele wolnego czasu, więc niektóre oferty, mimo iż są ciekawe, musimy odrzucić. Nie ma fizycznej możliwości, aby Robert często przyjeżdżał do Polski i nagrywał reklamówki. Innym czynnikiem są oczywiście finanse. Nie jest tajemnicą, że niektórych firm na Roberta Lewandowskiego zwyczajnie nie stać. Poza tym, jeżeli chodzi o marketing sportowy, to w Polsce wciąż jesteśmy daleko za krajami zachodnimi i Ameryką.
Dziś Robert to jedyny polski piłkarz, który korzysta z usług PR-owca?
Współpracujemy z osobami mającymi wiedzę i doświadczenie w branży. Każda z tych osób odpowiedzialna za jest za pewny zakres swoich działań, jeśli chodzi komunikację z otoczeniem firmy i tym samym Roberta. Lewandowski ma wielki potencjał, a my musimy go wykorzystać.
Wycisnąć jak cytrynę?
Wręcz przeciwnie. „Łyżeczką, a nie chochlą”. Jesteśmy obaj przekonani, że powinniśmy działać spokojnie. Nie możemy zaburzyć proporcji. Bo wyjdzie tak, że skupimy się na budowaniu marki, komunikacji. A dla nas priorytetem jest sport. To 90% całości. Pozostałe 10% to reklama, komunikacja etc.
Jest pan z Roberta dumny?
Tak. Najbardziej z tego, że udało nam się doprowadzić do końca dwie kluczowe decyzje w życiu Roberta: transfer do Lecha Poznań i transfer do Borussii Dortmund. Jego klasę dostrzegłem już pięć lat temu; wtedy powiedziałem, że będzie wielkim piłkarzem. Mówiłem o tym ze sporym wyprzedzeniem, a więc jest to pewnego rodzaju sukces.
Fakt, że jest pan „agentem Lewandowskiego”, mocno ułatwia panu pracę?
Ułatwia komunikację.
Wiele drzwi otwiera dziś to nazwisko?
Przede wszystkim dzięki naszej współpracy, uwiarygodniłem swoją pozycję, pracując jako menedżer. Podam przykład Fiorentiny. Włosi interesowali się „Lewym” już kilka lat temu, ale nie byli przekonani, że za piłkarza z Polski warto zapłacić pięć milionów euro. A teraz, kiedy rozmawialiśmy na temat Rafała Wolskiego, zaprezentowali całkowicie inne podejście. Ufali mi.
Wiele jest klubów, które dziś panu ufa?
W lecie miałem ciekawą rozmowę z Sir Alexem Fergusonem, trenerem Manchesteru United. Zapytał mnie: „Dlaczego nie przyszedłeś do mnie z Lewandowskim dwa lata temu, kiedy był znacznie tańszy?”. Odpowiedziałem, że przecież byłem. „Tylko, że twoi skauci odprawili mnie z kwitkiem. Nie ocenili Roberta pozytywnie”. Zdziwił się, zamyślił i zapytał: „A masz dla mnie innego piłkarza, który może być dobry jak Lewandowski?”. Mówię, że tak. „Mam Rafała Wolskiego”.
I co?
Ferguson wyjął karteczkę, zapisał własnoręcznie nazwisko Rafała, wsadził ją do notatnika. „Teraz będziemy go obserwować”. Uważam, że jeżeli w ciągu dwóch lat Rafał pokaże się z dobrej strony we Fiorentinie, Manchester się nim zainteresuje. A ja będę w oczach będę Fergusona wiarygodny.
A jak było z Jose Mourinho i wymienianiem się z nim numerami telefonów?
To akurat był żart. Jose Mourinho był wtedy w Polsce i w studiu telewizyjnym dziennikarz zapytał mnie, czy się spotkaliśmy. Zażartowałem, że wypiliśmy kawę. Niemieckie media od razu ten żart podchwyciły i zrobił się z tego wielki news. Nie wyobrażałem sobie, że może to przybrać takie rozmiary.
Czyli Real nie interesuje się Robertem?
Na pewno wiedzą kim jest Robert Lewandowski. Jednak na tej samej pozycji mają Karima Benzemę i Gonzalo Higuaina, a więc nie brakuje im żądeł.
Latem miał pan dla Lewandowskiego dwie konkretne oferty, tak?
Zainteresowań było bardzo dużo, a ofert mogło być pewnie więcej, ale tak – były dwa kluby, które mocno chciały Roberta. Pierwszym był Manchester United, a drugim Bayern Monachium. Natomiast na tym poziomie, na jakim jest Robert, to on wybierze sobie klub, do którego odejdzie. Na tę chwilę Robert nadal jest zawodnikiem Borussii Dortmund.
Aby na pewno? Czy nie rozmawiam właśnie z menadżerem nowego piłkarza Bayernu Monachium?
Nie.
Czyli jeszcze z menadżerem piłkarza Borussii Dortmund? Z naciskiem na „jeszcze”?
Oczywiście, że wiem więcej niż wy, ale nie chcę komentować żadnych medialnych spekulacji.
Co się dzieje w temacie transferu? Jak napiszę, że się dzieje, to nie będzie kłamstwo, prawda?
Na dzisiaj nic się nie zmieniło. Ale na pewno będą się pojawiały plotki, domysły i część z nich pewnie będzie prawdziwa. Sprawa wyjaśni się jednak dopiero wtedy, kiedy kluby, albo Robert, jasno ogłoszą swoje stanowisko.
Gdyby miał pan doradzać Robertowi, to radziłby mu pan pozostanie w Niemczech, czy może wyjazd do Anglii, Włoch?
Celuj w gwiazdy, to wylądujesz na księżycu...
Czyli Anglia.
A co Robert ma do stracenia? Niezależnie co Robert wybierze, będzie to dobry wybór.
Taki Andrij Woronin w Leverkusen był gwiazdą. W Liverpoolu nie dał sobie jednak rady i później nie wrócił już na dawny poziom.
Zawsze pod każdą tezę, można znaleźć przykłady, które ją potwierdzą. My staramy się działać bez względu na sympatie, czy antypatie, co w Polsce nie jest powszechne. Przykład Woronina nie jest właściwy. Robert jest piłkarzem dużo lepszym! Poza tym my działamy w oparciu o analizę. U nas w kraju ludzie twierdzą, że jak ktoś przejdzie do Legii z Lecha, to robi grzech. Albo źle. A ja tak nie uważam.
Panu też wypominano, że Kucharski, kapitan mistrzowskiej Legii, człowiek związany z nią przez wiele lat, sprzedał Lewandowskiego, chłopaka spod Warszawy, do Poznania.
Ale ja twierdziłem, że tam będzie Robertowi lepiej. Myliłem się? Zawsze chciałem być inny niż wszyscy. Dla mnie priorytetem jest dobro piłkarza, nawet wtedy, kiedy on sam tego nie rozumie. Dlatego staram się być odważny na tyle, aby podpowiadać piłkarzowi lepszą – według mnie – drogę. Wtedy nie patrzę na to, czy ktoś mnie lubi, czy nie. Nie mogę więc za często patrzeć za siebie, bo w końcu się zagapię i potknę. Udany transfer, to zaufanie innych piłkarzy.
Chce pan być polskim Mino Raiolą, albo Jorge Mendesem?
Chcę być najlepszy! Ale nastawiam się tylko na Polaków.
Dlaczego?
Wierzę, że jesteśmy zdolnym narodem, równie pracowitym i utalentowanym, jak inne, europejskie nacje. Mieszkałem w Hiszpanii, Grecji oraz Szwajcarii i kiedyś myślałem zupełnie inaczej. „Dlaczego oni są bogaci? Dlaczego są lepiej postrzegani? Dlaczego są szczęśliwsi?” – pytałem sam siebie. A teraz, kiedy jestem w tej samej Szwajcarii, mówię: „Chciałeś tu mieszkać, a teraz chcesz wracać do Polski”. Mam takie samo zdanie o naszych zawodnikach.
Pozbył się pan kompleksu polskości?
Tak. Wiem, że oni, czyli ci wielcy naszego środowiska, też się mylą, też nie poznają się na talentach. Nie są gośćmi z innego świata. Tylko, że my Polacy cenimy innych niż swoich.
A gdyby przyszedł do pana znany menadżer i powiedział: „Czarek, bądź moim człowiekiem w Europie środkowej”. Zgodziłby się Pan?
Ale przecież ja współpracuję z tymi największymi. Nie muszę mówić nazwisk, nie muszę robić reklamy, ale mam naprawdę wielu znajomych agentów. Czasami dzwonią, pytają mnie o ocenę jakiegoś piłkarza. Kiedy Polska grała z Czechami w Chorzowie, spotkałem się z jednym z moich angielskich kolegów. Razem z nim przyjechał szef scoutingu Arsenalu Londyn, Steve Rowley, który zapytał mnie o Łukasza Fabiańskiego. „Co o nim myślisz?”. Odparłem, że nie będzie łatwo utrzymać mu pozycji numerem 1. Trochę się zdziwił, a jednak miałem rację. Cenię umiejętności Łukasza, ale moim zdaniem zbyt szybko zrobił wielki skok, chyba za duży. Zamiast pojechać do Niemiec, czy Francji i się ograć, wskoczył na głęboką wodę.
Ale współpraca z takim Mendesem mogłaby wznieść pana na same wyżyny.
Ci najwięksi nie mają czasu zaglądać do Polski, bo nie ma tu dla nich piłkarzy. Myśli pan, że Mendes promowałby Roberta Lewandowskiego, czy swojego Ronaldo? A ja wolę promować Roberta, Rafała Wolskiego, Kubę Koseckiego, czy pozostałych moich zawodników. Naszych chłopaków, Polaków, którzy udowodnią całemu światu, że potrafimy grać w piłkę.