Zamieszanie na koncercie Bedoesa.
Zamieszanie na koncercie Bedoesa. Fot. Karol Makurat/REPORTER

W miniony weekend Bedoes dał koncert w Bydgoszczy. Nie wszyscy jednak dobrze się bawili. Do medyków zgłosiło się blisko 150 osób. Część z nich mdlała. Tymczasem w sieci pojawiła się relacja jednej z uczestniczek. Jak w tej sytuacji zachował się raper?

REKLAMA

Po tym jak pojawiły się komplikacje w związku z FEST Festivalem, Bedoes zdecydował, że zagra swój koncert gdzie indziej. W pięć dni zorganizował wydarzenia na Wyspie Młyńskiej.

"Odezwaliśmy się do miasta Bydgoszcz, porozmawialiśmy z panem vice prezydentem i w pięć dni stawiamy darmowy koncert na Wyspie Młyńskiej, przenosimy otwarcie Studia (2115 – przyp. red.) na za tydzień od 14 do 22. Wychodzimy do was, bo czujemy, że to jest coś, co musimy zrobić dla naszych fanów" – zapowiadał raper.

Wstęp na występ był bezpłatny, na miejsce przybyły więc tłumy. Nie obyło się jednak bez zawirowań. Było bardzo gorąco, wręcz parno. Coraz więcej osób zaczęło się zgłaszać do medyków.

Relacja uczestniczki koncertu Bedoesa

Jak to wyglądało z perspektywy uczestników? Niejaka Maja, która była na miejscu, porozmawiała z redakcją Onetu.

– Na koncert jechałam z samego rana. Niektórzy fani to twierdzili nawet, że jadą na miejsce dzień wcześniej. Koncert był dla nas "Bedoesiar" ważnym wydarzeniem. To logiczne, że ci, którzy chcą być najbliżej sceny – zawsze wybierają się na takie wydarzenia wcześniej – wyjaśniła.

– Otwarcie studia zaczęło się o 14, ale wszyscy wiedzieli, że najwierniejsi fani będą czekali tam od rana. Cały dzień stania na słońcu dało efekty wieczorem, kiedy rozpoczął się koncert. Rzeczywiście z publiczności kilkanaście razy pokazano znak "X", świadczący o tym, że ktoś potrzebuje pomocy – dodała.

– Bedoes reagował od razu. Tłum zachowywał się naprawdę w porządku i od razu dopuszczał do poszkodowanych medyków. Niestety później ludzie szybko zrozumieli, że pokazywanie ostrzegawczych znaków, przyciąga uwagę idola i zaczęli celowo pokazywać "X", chociaż nic im nie było. Myślę, że to mogło wprowadzić zamęt. Zresztą raper też próbował tłumić takie zachowania – podkreśliła.

W zainstniałej sytuacji interweniowały służby. Zdecydowano się nawet wezwać dodatkową pomoc. Na miejsce koncertu przyjechało kilkanaście jednostek straży pożarnej, zespoły ratownictwa medycznego, policja i ratownicy z WOPR.

Dodatkowo strażacy zdecydowali się rozstawić specjalne namioty pneumatyczne, do których kierowani byli liczni widzowie z objawami omdlenia i złym samopoczuciem. Łącznie z objawami zgłosiło się 150 osób, z czego trzy wymagały przewiezienia do szpitala.

Sytuacja tak bardzo zaniepokoiła służby, że zdecydowano się przebadać powietrze. "Strażacy ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Chemicznego i Ekologicznego, przy użyciu specjalnych detektorów zbadali powietrze w miejscu koncertu. Nie wykryto w nim niebezpiecznych substancji" – czytamy w "Fakcie". Służby przypuszczają, że powodem licznych omdleń podczas koncertu Bedoesa mogła być wysoka temperatura i ścisk, który ograniczał dostęp do tlenu.

Sprawą incydentu na koncercie Bedoesa zajęła się policja i prokuratura. Dochodzenie wszczęto w kierunku artykułu 160 kodeksu karnego, czyli narażenia ludzi na niebezpieczeństwo.