
We włoskim miasteczku Bardonecchia zapanowało przerażenie spowodowane "błotnym tsunami", które zmusiło ludzi do ucieczki przed gwałtownymi powodziami. Ucierpiał lokalny posterunek policji, a także okoliczne mosty, przez co miasto jest dostępne jedynie dla służb ratunkowych.
Wielka fala błota, która spłynęła na alpejskie, włoskie miasteczko Bardonecchia ma związek z powodziami spowodowanymi ulewnymi deszczami, które od dłuższego czasu nawiedzały okolicę.
Według doniesień jedna osoba odniosła lekkie obrażenia, a poszukiwanych było pięć osób, które fala błota uwięziła w kamperze. W tej chwili wszystkie zostały już odnalezione.
Alberto Cirio, gubernator regionu Piemont
Przesiedlonych zostało 120 osób, które zakwaterowano w obozie założonym przez Włoski Czerwony Krzyż w lokalnych obiektach sportowych i hotelach.
Poważnie uszkodzony został lokalny posterunek policji, a cała flota radiowozów została zniszczona. Ucierpiały także okoliczne mosty, przez co alpejskie miasteczko w pobliżu granicy z Francją jest teraz niedostępne dla wszystkich poza służbami ratunkowymi.
Do rzeki wpadło około 20 samochodów, a wiele pojazdów zaparkowanych na ulicy zostało uszkodzonych.
W okolicy wyłączono dostawy gazu, aby zmniejszyć ryzyko wybuchów, a rada miasta powiedziała mieszkańcom, aby byli przygotowani na zakłócenia w dostawach wody i prądu. Policja Carabinieri zabezpieczyła również popularne latem wśród turystów miasto przed kradzieżami.
Choć sytuacja była bardzo groźna i wywołała sporą panikę zarówno pośród mieszkańców regionu, jak i przyjezdnych, to zdaje się już opanowana. Pogoda dla Bardonecchii na najbliższe dni nadal wskazuje na obecność opadów, jednak już nie tak ulewnych, jak w dniach poprzedzających powstanie "błotnego tsunami".
