Martyna Wojciechowska odpoczywała z córką nad polskim morzem. Miał być relaks, a jest wściekłość, bo niektórzy nie rozumieją słowa "prywatność". Prywatność, do której święte prawo mają również osoby publiczne. Zdjęcia z ukrycia zrobione dziennikarce to ostre przegięcie. Wróć, to po prostu obrzydliwość.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Martyna Wojciechowska wkurzyła się (i nic dziwnego), gdy jeden z tabloidów opublikował jej zdjęcia z polskiej plaży. Zrobione z ukrycia przez paparazzo albo (co też bardzo możliwe) plażowicza, który postanowił się podzielić tymi "fotografiami stulecia" z mediami. Co na nich jest? Dziennikarka, która się przebiera, w tym ujęcia jej pupy w dole od bikini (te zniknęły już ze strony, niespodzianka).
"News dnia! Du** na plaży! Ten przełomowy i jakże ważny dla ludzkości news pojawił się dziś w 'mediach'. Serio?!" – zaczęła swój wpis na Instagramie dziennikarka prowadząca program "Kobieta na krańcu świata".
"Od lat konsekwentnie unikam ścianek, chyba że pojawienie się tam jest związane z moją pracą. Rzadko też pokazuję kadry ze swojego życia prywatnego. Jestem osobą medialną? Tak. Ale jestem też zwykłą kobietą, mamą, która chce spokojnie wyjechać na wakacje z córką, zjeść obiad w restauracji i leżeć spokojnie na plaży w stroju kąpielowym, do cholery. Bo w czym innym można się opalać nad morzem?" – pisała Wojciechowska.
I podkreśliła coś, co chyba autorzy zdjęć mają... w d*pie właśnie: "To był nasz prywatny, intymny czas". "Co każdy z nas może z tym zrobić? Nie klikać w te artykuły, nie dawać innym zarabiać na cudzej du***. Serio. (...)" – zakończyła swój wpis i okrasiła go hasztagiem #KobietaNaKrańcuMajtek.
Zdjęcia Martyny Wojciechowskiej na plaży to niejedyny taki przypadek. Niestety jeden z wielu
Przypadek Wojciechowskiej nie jest niestety jedyny. Zdjęć zrobionych z ukrycia gwiazdom, celebrytom, osobom publicznym powstało tyle, że aż strach o tym myśleć. Na plażach, jachtach, koncertach, ulicach, w restauracjach, hotelach, a nawet własnych domach i ogrodach. Ile razy ktoś skarżył się, że reporter, uwaga, siedział na drzewie albo koczował w krzakach, żeby pstryknąć fotkę, często na terenie prywatnym.
Chociażby we wrześniu ubiegłego roku Blake Lively opublikowała na Instagramie kilka swoich prywatnych zdjęć w ciąży, w tym jedno absolutnie doskonałe, w którym jej głowa ledwo wystaje znad dużego brzucha. Dlaczego to zrobiła? Żeby ochronić się przed paparazzi.
"Oto zdjęcia mnie w ciąży w prawdziwym życiu, aby jedenastu facetów czekających przed moim domem na magiczne objawienie dało mi spokój. Przerażacie mnie i moje dzieci – napisała Lively.
Smutne? Smutne. Nie tylko to, że ktoś takie zdjęcia robi, ale też to, że klikamy w chwytliwe nagłówki w stylu "X opala się w bikini. Ale ciało!". Ba, nie raz sama w nie klikałam, a potem czułam się z tym obrzydliwie. Myślałam sobie wtedy: a gdybym to była ja?
A gdyby to mi zrobili zdjęcia na plaży? Mało schlebiające, w swobodnych pozach, rozczochranej i półgołej? Bo umówmy się, gdy odpoczywamy nad morzem, nie myślimy o tym, jak wyglądamy, nie poprawiamy włosów, nie pozujemy, nie wciągamy brzucha. A przynajmniej nie powinniśmy. Czas prywatny to czas zdejmowania publicznych masek i spuszczania powietrza.
I znów: powinien być. Ale jak pokazuje przypadek Martyny Wojciechowskiej i setek innych gwiazd, polskich i zagranicznych, w rzeczywistości nawet na plaży powinno być się czujnym, bo ktoś pstryknie ci fotkę spod parasola, a potem trafisz na listę "50 najgorszych ciał na plaży" (tak, w 2021 taką wstrętną okładkę miał amerykański brukowiec "National Enquirer"). Albo najlepszych, co wcale nie jest fajniejsze, bo ciało to ciało i nie powinno podlegać ocenie. Przynajmniej w idealnym świecie.
Na plaży, na łące, w ogrodzie, wszędzie, gdzie odpoczywasz, chillujesz, powinieneś czuć się swobodnie. Nie bać się, że ktoś celuje w ciebie obiektywem. Żyć. A z tym jest różnie.
W kwietniu 2022 roku Camilla Cabello opublikowała na Instagramie długi wpis, w którym wyznała, że mimo że zawsze kochała przebywać nad wodą, nie czuje się już tam komfortowo. Paparazzi zniszczyli jej radość z kąpieli w oceanie i plażingu, bo zmuszają ją do ciągłego myślenia o swoim ciele. W innym przypadku jej zdjęcia trafią do sieci, gdzie zniszczą ją internautki i internauci (na pewno wszyscy o sylwetce olimpijskich bogów).
"(...) Oglądamy zdjęcia kobiet i chwalimy je za to, że dobrze wyglądają, że wyglądają fit lub zdrowo, ale czym jest zdrowie, skoro jesteś tak skupiona na wyglądzie swojego ciała, że cierpi na tym twoje zdrowie psychiczne i nie możesz cieszyć się życiem? Dla kogo staram się wyglądać atrakcyjnie i czy w ogóle jestem atrakcyjna dla siebie, jeśli nie mogę się rozluźnić i zrelaksować oraz dobrze się bawić pięknego dnia na plaży?" – kontynuowała piosenkarka.
Cabello zakończyła swój ważny post mocnym akcentem. "Jeszcze nie jestem w takim punkcie mojej podróży, w którym się tym nie przejmuję… Cała terapia, cała wewnętrzna praca polega na tym, aby spróbować znowu czuć się jak 7-latka na plaży. Dzisiaj ją opłakuję. Szczęśliwą, głupiutką, oddychającą, udająca syrenę, WOLNĄ" – podsumowała Camilla.
Wpis Martyny Wojciechowskiej na Instagramie udowadnia, że wszyscy nisko upadliśmy
Dlaczego ktoś zrobił zdjęcia Martynie Wojciechowskiej na plaży? Bo takie rzeczy się klikają. Uwielbiamy wtykać nos w nieswoje sprawy, podglądać, podsłuchiwać. Czy fotki znad morza są jakimś newsem? Żadnym, ale to działa na prostej zasadzie: zobaczymy, jak ktoś wygląda w realu. Może coś nas zaszokuje, może wyrazimy potem swoją nikomu niepotrzebną "ocenę".
A tę uwielbiamy wyrażać, bo jak niedawno pisałam, hejt w internecie nas już zalewa. Z każdej strony. Potop jest nieunikniony, kwestia czasu. G*wno sięga nam już do szyi.
Nisko upadliśmy, żeby aż tak żerować na czyjeś prywatności. Bo osoby publiczne też mają do niej święte prawo, tak jak napisała Wojciechowska. Gdy są na ściankach, czerwonych dywanach, wgapiajmy się w nie, proszę bardzo. Ale w sytuacjach prywatnych, intymnych? Wystarczy mieć odrobinę czystej przyzwoitości, aby dać komuś spokój. To że jesteś znany, nie znaczy, że chcesz być non stop na świeczniku.
A jaka w tym rola mediów? Oczywiście kluczowa. Jako dziennikarka powiem jedno: myślmy, weryfikujmy i po prostu bądźmy przyzwoici. Wszyscy bądźmy ludźmi.