Zła Big Pharma to nośny temat, który zawsze się sprzeda, więc nie trzeba się zbytnio starać? Chyba z takiego założenia wyszli twórcy serialu "Zabić ból", który miał być jak oscarowy "Big Short", z tym że nie o kryzysie gospodarczym, lecz opioidowym. Powstała jednak produkcja bardziej w stylu "Botoksu" Patryka Vegi. Przynajmniej na poziomie narracyjnym, bo historia sama w sobie się broni i "uzależnia" na tyle, że wszystkie odcinki chcemy łyknąć od razu.
Ocena redakcji:
2/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Zabić ból" (org. "Painkiller") to miniserial, którego showrunnerami są Micah Fitzerman-Blue i Noah Harpster ("Czarownica 2"), a reżyserem Peter Berg ("Hancock", "Battleship", "Ocalony").
Oparli go na podstawie książki Barry’ego Meiera "Zabić ból. Imperium oszustwa i kulisy epidemii opiatowej w USA" oraz artykułu Patricka Raddena Keefe’a "The Family That Built an Empire of Pain" z magazynu New Yorker.
W rolach głównych wystąpili Uzo Aduba, Matthew Broderick, Taylor Kitsch, Dina Shihabi i West Duchovny.
Serial ma 6 odcinków, które można obejrzeć online na Netfliksie.
"Zabić ból" opowiada o początku kryzysu opioidowego w Stanach Zjednoczonych. W latach 90. zapoczątkowała go firma Purdue Pharma ze swoim "cudownym" lekiem przeciwbólowym OxyContinem. Zawarty w nim oksykodon ma działanie podobne do heroiny czy morfiny. Daje haj nawet w zwykłych dawkach medycznych i silnie uzależnia.
Lek, który miał przynosić ulgę w bólu, stał się popularnym narkotykiem, który można było sobie kupić w aptece. Na receptę, ale to nie stanowiło problemu, bo firma zachęcała do wypisywania ich na potęgę - najlepiej w coraz większych dawkach. W serialu widzimy, że wpadła na rewolucyjny pomysł wysyłania seksownych akwizytorek, które miały uwodzić lekarzy i obiecywać podział zysków.
Obecnie sytuacja w USA jest jeszcze bardziej beznadziejna niż nawet to, co możemy zobaczyć w serialu. Po pladze OxyContinu, od mniej więcej 2010 r. Amerykanie znów zaczęli ćpać heroinę, a teraz przedawkowują tani i bardziej śmiercionośny fentanyl (50 razy mocniejszy od heroiny).
Dane Narodowego Instytut ds. Nadużywania Narkotyków są zatrważające. Jeszcze w 2010 roku od przedawkowania samych opioidów zmarło 21 tys. osób, a w 2021 r. prawie 4 razy tyle - 80 tys. Z czego zdecydowana większość to ofiary fentanylu.
"Zabić ból" to serial o narodzinach kryzysu opioidowego w USA. Tragedia miesza się tu z... żarcikami
Serial stara się kompleksowo podchodzić do genezy kryzysu. Oglądamy ją z perspektywy demonicznego szefa Purdue Pharmy - Richarda Sacklera (Mathhew Broderick), wspomnianych przedstawicielek handlowych (Dina Shihabi i West Duchovny), rodziny, w której mąż uzależnił się od leku (Taylor Kitsch), a także prokuratorki Edie Flowers (postać fikcyjna stworzona na bazie wielu śledczych), która wzięła sprawy w swoje ręce (Uzo Aduba).
Każdy odcinek zaczyna się od autentycznych wypowiedzi matek i żon, które mówią, że serial jest oparty na faktach i choć niektóre postacie i wydarzenia są fikcyjne, to historie ich zmarłych z powodu opioidów bliskich nie są. Te wstępy są paradoksalnie najmocniejszym, najlepszym i najbardziej poruszającym elementem serialu. Niestety potem robi się tylko gorzej.
Rozumiem, że w Stanach epidemia opioidów to rzecz tak powszechnie znana i wałkowana na setki sposobów, że postanowiono opowiedzieć o niej inaczej. "Zabić ból" nie jest nakręcony zupełnie na poważnie jak np. przedstawiająca ten sam problem "Lekomania" z Michaelem Keatonem. Pojawia się w nim sporo niedorzecznych momentów, które sprawiają, że trudno w to wszystko uwierzyć. A nie taki był przecież cel.
Twórcy "Zabić ból" zdecydowanie wzorowali się na "Big Short" o kryzysie z 2008 r., w którym szalenie złożony i pozornie nudny temat był pokazany w dynamicznej, niekonwencjonalnej, wręcz rozrywkowej formie z metahumorem i burzeniem czwartej ściany. Nie wszystkim to się mogło podobać, ale miało to ręce, nogi i jakoś lepiej pasowało do filmu o banksterach.
Twórcy nowego serialu Netfliksa nie pojechali aż tak bardzo po bandzie z narracją, jak Adam McKay, ale całość ogląda się często ze sporym zażenowaniem. Przede wszystkim ze względu na przerysowane postacie (w dodatku jednowymiarowe i przewidywalne, o czym za chwilę), tanie wykonanie (zwłaszcza charakteryzacja), męczący montaż, w którym np. wielokrotnie powtarzane są te same sceny i ogólnie scenariusz, po którym nie można stwierdzić, co autorzy mieli na myśli.
Narzekaliśmy na fabułę "Botoksu" Patryka Vegi, a "Zabić ból" wcale nie jest lepszy
Z Richarda Sacklera zrobiono bezwzględnego psychopatę (Mathhew Broderick sprawdził się w tej roli znakomicie), który widzi ducha wujka i wszędzie słyszy pikanie alarmu. Jego rodzina to też zresztą jakieś nieśmieszne karykatury biznesmenów. I niby mamy sądzić, że tacy ludzie grali na nosie całym Stanom?
Wątek akwizytorek vel dilerek (na marginesie dodam, że jedną z nich, West Duchovny, gra córka Davida Duchovnego i Tei Leoni), które zrobią wszystko dla kasy, oraz lekarzy mających gdzieś pacjentów zrealizowano z podobną finezją i polotem, co Patryk Vega swój "Botoks". Jest prostacki, mało wiarygodny i tylko znając anegdoty o spotkaniach MLM i aferach w służbie zdrowia domyślamy się, że takie akcje mogły mieć miejsce.
Motyw ujawniania prawdy także wydaje się naciągany, bo przedstawiony jest tak, jakby tylko jedna osoba w Stanach Zjednocznych - Edie Flowers - rzuciła wyzwanie koncernowi farmaceutycznemu (aczkolwiek Uzo Aduba zagrała to tak przekonująco, że jestem skłonny uwierzyć w tę fabularyzowaną wersję wydarzeń) i dlatego ten problem przez tyle lat był nierozwiązany.
Historia będącego w pułapce uzależnienia mechanika samochodowego korzysta z chwytów i zwrotów akcji rodem z broszurki antynarkotykowej lub "Trudnych spraw", ale jest i tak najciekawsza i najbardziej realistyczna ze wszystkich. Głównie za sprawą Taylora Kitscha (generalnie aktorzy w tym serialu stanęli na wysokości zadania, biorąc pod uwagę to, jak zostały napisane ich postacie), który świetnie przedstawił zwyczajnego faceta w ciągu opioidowym i razem z filmową żoną (Carolina Bartczak) i synem pokazał, z czym zmagają się tysiące rodzin w USA.
Oglądając nowy serial Netfliksa można odczuć prawdziwy ból
Jednak kiedy już się robi dołująco i jesteśmy mega przejęci losem uzależnionego bohatera, to za chwilę oglądamy scenę... z napisami do śpiewania karaoke, w której kobieta przebrana za maskotkę tabletki wykonuje piosenkę o OxyContinie. Ścieżka dźwiękowa jest zresztą napakowana znanymi kawałki, które używane są jako takie, wiecie, żarciki.
Np. leci "Psycho Killer" Talking Heads, gdy jest mowa o Purdue Pharma, albo "Candy" Iggy Popa i "I Want Candy" The Rubix Cubes, co ma sugerować wprost, że ludzie łykają leki przeciwbólowe jak cukierki. Nagromadzenie tych i innych popowych piosenek gryzie się z dramatycznymi historiami. Czy twórcy przyszli opowiedzieć o tragedii, czy sobie potańczyć na grobach uzależnionych? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista.
Takie postmodernistyczne zabiegi byłyby do przełknięcia, gdyby cały serial był zrealizowany w tym stylu i koncentrował się tylko na obśmianiu i potępieniu bezdusznych bogaczy, jak na modne ostatnio satyry przystało. Zamiast tego wymuszonymi wygłupami strywializowali kryzys, który pochłonął milion ofiar.
Czy my też mamy z takim dystansem podejść do tego groźnego zjawiska (teoretycznie odległego, ale pokazującego pewne mechanizmy stosowane przez szeroko pojętą Big Pharmę na całym świecie np. agresywny marketing czy to, jak fatalne jest uzależnienie się od leków)? No chyba nie.
Dodatkowo przez takie jednostronne i łopatologiczne przedstawienie leków i lekarzy (w sumie w serialu jest tylko jeden dobry lekarz), również możemy zechcieć odrzucić współczesną medycynę naukową i omijać z daleka apteki. Serial pokazuje, jak zaufanie społeczne do tej branży legło w gruzach w ostatnich dekadach, ale i sam dokłada do tego swoją cegiełkę.
Jest z nim trochę jak z "Pielęgniarką" i "Dobrym opiekunem", które w ostatnich miesiącach również były hitami Netfliksa, pomimo średniej realizacji. Po prostu seriale i filmy o mrocznej stronie systemu opieki zdrowotnej zawsze będą nas intrygować, bo każdy prędzej czy później będzie miał z nią do czynienia i chcemy się na to odpowiednio przygotować. "Zabić ból" z bólem serca też obejrzymy do końca, bo nawet kiepski scenariusz nie jest w stanie popsuć tak fascynującej i przerażającej historii.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.