Rosyjskie media przekazały w środę informację o śmierci Jewgienija Prigożyna. Szef grupy Wagnera zginął w wyniku rozbicia się samolotu Embraer Legacy lecącego na trasie Moskwa-Petersburg. Wszyscy eksperci mówią jednak wprost o zemście Putina. Teraz sytuację skomentował doradca prezydenta Zełenskiego. Jak ocenił Mychajło Podolak, Putin wysłał rosyjskim elitom wyraźny sygnał, który można odbierać jako: "bójcie się".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mychajło Podolak śmierć Prigożyna skomentował na postem na platformie X (dawnym Twitterze). Z jednej strony podkreślił, że w sprawie szefa Wagnerowców należy "czekać na rozwianie mgły wojny". Z drugiej strony dodał, że Putin "nikomu nie przebacza z własnego zwierzęcego strachu".
"Właśnie takiego, który unicestwił go w czerwcu 2023 r.... I czekał na moment" – napisał Podolak. We wpisie doradca Zełenskiego wysuwa tezę, zgodnie z którą momentem, w którym lider najemników wydał na siebie wyrok śmierci, był ten, w którym "uwierzył w dziwne gwarancje Łukaszenki i w nie mniej absurdalne słowo Putina".
"Pokazowe usunięcie Prigożyna i dowództwa Wagnera dwa miesiące po próbie przewrotu to sygnał od Putina dla rosyjskich elit przed wyborami 2024 r.: Bójcie się! Nielojalność równa się śmierć" – podsumował.
Eksperci nie mają wątpliwości co do tego, że "wypadek", w którym zginął Prigożyn nie miał nic wspólnego ze ślepym losem. Jak w rozmowie z Dorotą Kuźnik z naTemat przypomniał gen. Romana Polko, już po "marszu na Moskwę" w wykonaniu Wagnerowców w nocy z 23 na 24 czerwca, eksperci wskazywali, że dni Prigożyna są policzone.
– To by było do przewidzenia. Władimir Putin takiego upokorzenia nie był w stanie znieść, ale też wykazał się, takim KGB-owskim rozsądkiem i nie zrobił tego od razu – mówił gen. Polko dla naTemat.
Jak wskazał, Putin odczekał jednak z wykonaniem wyroku na szefie Wagnerowców z dwóch względów.
– Po pierwsze, żeby przejąć odpowiednie aktywa, zarówno te ludzkie, czyli popatrzeć czym Prigożyn dysponuje i dać mu nadzieję. Po drugie, aby odebrać ludzi i interesy, które gdzieś za granicą w ramach tych brudnych wojen były realizowane – tłumaczył generał.
Podolak w swoim wpisie podsumował natomiast, że zabicie Prigożyna miało być także jasnym manifestem dla rosyjskich wojskowych mówiącym, że "bohaterów nie będzie". "Albo ukraiński trybunał, albo kula od Federalnej Służby Bezpieczeństwa" – podsumował ukraiński polityk.
Co z Grupą Wagnera po śmierci Prigożyna?
Po śmierci dotychczasowego szefa Wagnerowców pojawiło się pytanie, co dalej z grupą osławionych najemników. Teorię na ten temat przedstawił w rozmowie z naTemat gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Przede wszystkim ekspert podkreślił, że nie bez znaczenia jest fakt, że wraz z Prigożynem jednym samolotem leciał akurat Dmitrij Utkin znany jako jego prawa ręka.
"Śmierć Prigożyna to raczej koniec Grupy Wagnera w jej dotychczasowym kształcie. Będzie rozczłonkowana, przejęta częściami przez MON i służby. Można spodziewać się mrożącego efektu wśród oponentów Putina"– stwierdził gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jak możecie przeczytać w tekście: "Co z Grupą Wagnera po śmierci Prigożyna?" ekspert uważa, że to nie koniec problemów Putina.